rozdział 19

114 10 9
                                    

Wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie. Paraliż przeszedł przez moje ciało.

-T-tak, to ja.- wydukałam. Mężczyzna ruszył w moją stronę wyjmując z dużej torby bukiet pięknych, białych róż.
-Proszę, to dla ciebie. Nadawca jest anonimowy, lecz z tego co widziałem znajduje się tam karteczka. Podpisz tutaj.- wskazał palcem na tablet. Chwyciłam rysik, po czym zostawiłam swój podpis. Facet rzucił mi lekki uśmiech ruszając do wyjścia.
-Do widzenia.

Drzwi się zamknęły.

-Jakie cudowne!- pisnęła pani Wood. Każdy coś szeptał przez co zrobił się totalny hałas. Nauczycielka nawet nie zwracała na nich uwagi. Cały czas patrzyła z uśmiechem to na mnie-to na róże. Aż do końca lekcji.

Szybkim krokiem ruszyłam na główny korytarz siadając na parapecie. Przyłożyłam lekko róże do nosa chcąc sprawdzić ich zapach. Ta piękna i specyficzna woń uderzyła w moje nozdrza.

Z kwiatów wypadł liścik, który powiał na podłogę. Zeskoczyłam z parapetu schylając się po kartkę. Była ona jasno różowa. Odwróciłam ją na drugą stronę, dostrzegając napis.

Zrozum, że mam ochotę wydłubać oczy wszystkim chłopakom, którzy odważą się na ciebie spojrzeć, gdy jesteś w tej spódniczce. Miłego dnia, czekam na ciebie w domu.

Uwielbiający twoje malinowe perfumy, V.S.

Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Skóra zaczęła mnie piec. To uczucie było nie do opisania. Na moich ustach widniał szeroki uśmiech. Co ty ze mną robisz Victorze?

Szybkim krokiem ruszyłam do moich przyjaciół. Kiedy tylko mnie dostrzegli ich głosy zmieniły się w piszczałki. Pogrążeni rozmową ruszyliśmy do kawiarni, która znajdowała się niedaleko szkoły.

Ja:
Idę z Jass i Tonym do kawiarni, wrócę później.

Victor:
Przynieś mi pączka, Lil.

Kąciki moich ust drgnęły ku górze, aż w końcu wybuchłam śmiechem. Przyjaciele rzucili mi pytające spojrzenie, po czym Jass podeszła bliżej mnie, wyrywając telefon z mojej ręki.
-Ej, prywatność!- wrzasnęłam rozbawiona. Przyjaciółka wytknęła w moją stronę język, po czym przeniosła wzrok na ekran mojego telefonu.
-Ktoś tu pisze z panem ładnym.- pisk Jass rozniósł się echem w tunelu, którym akurat przechodziliśmy.
-Pokaż.- rzucił Tony. Przyjaciółka podała mu mój smartfon z uśmiechem.
-Napisał!- pisnęła Jass.

Mogę umierać.

-A nie, to tylko Will.- westchnęła.

Kamień spadł mi z serca. Podeszłam do przyjaciela wyrywając mu telefon z ręki. Weszłam w wiadomości dostrzegając jedną nową.

Will<3:
Jak tam, mała?

Szybkim ruchem wystukałam odpowiedź.

Ja:
Jest okej, kiedy wracasz?

Odpowiedź przyszła niemalże od razu, a ja poczułam gulę w gardle.

Will<3:
No właśnie jest jeden problem, promyczku. Mam tyle pracy, że muszę zostać kolejne dwa tygodnie. Nie masz z tym problemu?

Tęskniłam już za nim. Bardzo. A tu nagle mam wytrzymać bez niego drugie tyle? Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. To wszystko tak bardzo kojarzyło mi się z tatą.

,,W tej chwili mój telefon zawibrował. Szybkim ruchem wyjęłam go z plecaka. Tatuś!- krzyknęłam z uśmiechem na twarzy. Kiedy odczytałam wiadomość moja mina zmieniła się w grymas. Wiadomość brzmiała: -Przepraszam kochanie, muszę zostać dłużej w delegacji, ale obiecuję, że jak tylko wrócę to od razu wszystko ci wynagrodzę.- Mijały dni, tygodnie a nawet miesiące a tatuś nie wrócił. Nie odbierał ode mnie telefonów, nie odczytywał sms-ów. Nic. Leżałam skulona na łóżku oglądając jego zdjęcia. W tym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk muzyczki. Biegiem ruszyłam po telefon. Kiedy ujrzałam numer taty, uśmiech wkradł się na moje usta. -Tatuś!- pisnęłam. Cisza. Kompletna cisza. Czy tatuś mnie już nie kocha?- to pytanie krążyło w mojej głowie. -Skarbie...- zaczął.- nie wrócę do was.- w tym momencie mój świat się zawalił. Świat małej 9 latki runął w kilka sekund. -Kiedyś się zobaczymy kochanie, trzymaj się i pamiętaj, że jesteś silna.- jego głos był łamliwy, ale miałam to gdzieś. Liczyło się tylko to, że był w stanie mnie zostawić. Nas. Mnie, Willa i mamę. Dusząc się szlochem zakończyłam rozmowę po czym rzuciłam telefon na podłogę. Komórka wydała głośny dźwięk pęknięcia, ale nawet to się nie liczyło. Ruszyłam po schodach do kuchni gdzie zastałam zapłakaną mamę. Will przytulał ją ze łzami w oczach. On wiedział. Musiał wiedzieć. Mój 12-letni brat pocieszał nas obie. Był tak mały a musiał mierzyć się z czymś takim. Kiedy wszyscy się uspokoiliśmy mama wytłumaczyła nam całą sytuację. -Tatuś znalazł nową rodzinę, ale pamiętajcie nadal was kocha. Będzie się do was czasem odzywał i odwiedzał.- tak brzmiały jej słowa. Od tamtej pory Will ma bzika na punkcie bezpieczeństwa mieszkających z nim kobiet. A tatuś? Do tej pory się nie odezwał.''

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz