rozdział 27

115 10 1
                                    

-Pomóż mi.- rzuciłam wchodząc do pokoju Victora jak do siebie. Chłopak nie wiedząc o co chodzi posłał mi pytające spojrzenie. -Pomóż mi zapiąć tą cholerną sukienkę!
-Wyluzuj księżniczko.

Prychnęłam na jego słowa i odwróciłam się do niego tyłem. Brunet złapał za suwak i lekkim ruchem powoli go zapinał. Jego dłonie były delikatne i ciepłe. Pod wpływem jego dotyku przez moje ciało przechodził przyjemny dreszcz. Kiedy zamek był na swoim miejscu, materiał ułożył się na mnie idealnie. Postawiłam na zwykłą, klasyczną sukienkę o długości do połowy moich ud. Biała tkanina ładnie podkreślała moją figurę a dekolt wyróżniał się w stylizacji.

-O 18:30 masz być gotowa.- jego zachrypnięty głos rozbrzmiał tuż przy mym uchu a ciepły oddech musnął moją szyję. Skinęłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia. W pokoju wybrałam buty i dodatki. Srebrne szpilki z dodatkiem mieniącego się brokatu oraz czarna, mała torebka pasowały do całości idealnie. Lekki makijaż podkreślał moją twarz.

Kiedy spojrzałam na zegarek liczby pokazywały godzinę 18:31. Szybkim krokiem ruszyłam na dół gdzie dostrzegłam bruneta. Czarna koszula oraz czarne garniturowe spodnie pasowały idealnie. Duży, złoty zegarek na jego nadgarstku mocno się wyróżniał. -Chodź, zrobimy zdjęcie.- mój głos był pełen szczęścia. Kąciki ust Victora uniosły się ku górze. Słysząc za sobą jego kroki uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

Kiedy ustaliśmy przed dużym lustrem w holu, wyciągnęłam telefon. Brunet ustał za mną i objął mnie rękoma w talii opierając podbródek o moje ramię. Słodki uśmiech widniał na jego wargach. Ja natomiast swoją lewą dłoń ułożyłam na jego a w prawej trzymałam telefon.

Po zrobieniu kilku zdjęć schowałam urządzenie do torebki.
-Pamiętaj o swojej minucie spóźnienia, bo bez kary się nie obejdzie, Bili.- z zadziornym uśmiechem na ustach, mruknął do mojego ucha, gdy wychodziliśmy z domu.

Nie odpowiedziałam. Po prostu pozwoliłam, by uśmiech wkradł się na moje usta. Uwielbiam kiedy mówi do mnie Bili.

Chłopak otworzył mi drzwi od białego Lamborghini a ja zajęłam miejsce. Warkot silnika rozbrzmiał głośno, więc zapięłam pasy i ruszyliśmy. Lampy uliczne oświetlały okolicę co dawało przyjemny klimat a piękne krzewy dodawały nastrój temu miejscu.

Nim zdążyłam się obejrzeć, Victor parkował już pod domem Tony'ego. Było tu naprawdę sporo aut a głośną muzykę było słychać, aż stąd.

W pewnej chwili poczułam ciepło na dłoni. Kiedy spuściłam głowę w dół ujrzałam splecione palce moje i Victora. Nie wyrwałam się. Chciałam, by mnie trzymał.

Ciepło jakie mi dawał było kojące. Wchodząc do domu mojego przyjaciela uderzył w nas dźwięk głośnych rozmów przekrzykujących muzykę. Moje nozdrza owiał zapach potu i alkoholu. Standard na takich imprezach.

-Chodź za mną.- rozległ szept przy moim uchu. Małymi krokami ruszyłam za chłopakiem. Zatrzymaliśmy się przy barze w kuchni. Brunet chwycił dwa czerwone kubki i nalał do nich trunek. Po chwili jeden z nich wylądował w mojej dłoni. Wpatrując się w jego oczy, uniosłam plastik i upiłam z niego łyk. Tą czynność powtarzałam kilka razy, aż kubek stracił zawartość.

Tym razem to ja pociągnęłam chłopaka za sobą. Kiedy znaleźliśmy się w ogromnym salonie, wszyscy byli pochłonięci w tańcu.

-Zatańczysz ze mną, gwiazdko?- szepnął podgryzając płatek mojego ucha.
-Oczywiście.- oznajmiłam posyłając mu szczery uśmiech.

Ręce bruneta spoczęły na moich biodrach kołysząc je lekko, natomiast moje zawisły na ramionach chłopaka. Usłyszawszy piosenkę mój nastrój diametralnie się polepszył. Moje biodra zaczęły poruszać się w rytm muzyki a na ustach błąkał szeroki uśmiech.

Nasze ciała poruszały się w tym samym rytmie a po chwili rozbrzmiał refren.

You know me, you know me. Every time you try to forget who i am, i'll be right there to remind you again, you know me.

W tej samej chwili Victor chwycił moją dłoń, obracając mnie. Czarna sukienka podwinęła się lekko na co mój towarzysz zgromadził mnie wzrokiem. Ze wzrokiem utkwionym w mojej sukience uklęknął przede mną na jedno kolano. Swoimi dużymi, gładkimi dłońmi chwycił rogi mojej sukienki po obu stronach i pociągnął je w dół. Materiał obniżył się do wysokości na jakiej powinien być a brunet wstał.
-Teraz już dobrze.- puścił mi oczko.

-Gracie?!- głośny krzyk rozległ obok nas. Kiedy odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał dźwięk, ujrzałam Tony'ego.
-Pewnie, że tak.- odpowiedział Victor nie czekając na moją decyzję. Wszyscy siedzieli już w dużym kółku. Z uśmiechem zajęłam miejsce obok mojego przyjaciela natomiast Victor siedział naprzeciwko mnie. Obok niego znajdowała się długowłosa blondynka z zielonymi oczami. Szybko nawiązali kontakt, ich rozmowy były płynne i śmiali się ze swoich żartów.

W tej chwili poczułam ukłucie zazdrości w brzuchu. Szybko oderwałam od nich wzrok i skupiłam się na grze. Jakiś szatyn właśnie kręcił butelką, która zatrzymała się na... mnie.

Poczułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Pomimo ilości alkoholu w mojej krwi nadal czułam się trochę nieswojo.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Niech będzie wyzwanie.- wiedziałam, że za chwilę tego pożałuję. Tony gwałtownie podniósł się z podłogi i ruszył w stronę chłopaka, kucnął u jego boku i szepnął coś do jego ucha.

-Niech osoba po twojej lewej wybierze Ci z kim musisz zjeść długiego żelka.- powiedział szatyn, gdy mój przyjaciel wrócił na swoje miejsce. Po mojej lewej był Tony. Wiedziałam już co wydarzy się za chwilę.

-Ej Stanley!- krzyknął Tony a głowa bruneta obróciła się w naszą stronę. Chłopak posłał nam pytające spojrzenie a ja poczułam jak moje policzki robią się różowe ze wstydu. -Musisz zjeść żelka z Lily!- na jego słowa Victor nic nie mówiąc wstał i ruszył na środek wielkiego koła. Jego wzrok przeszywał moją twarz. Lekkim i zauważalnym tylko przeze mnie ruchem palcy dal mi znać, abym podeszła.

Bez chwili namysłu odbiłam się od podłogi i ruszyłam w jego stronę. Każdy patrzył tylko na nas a rudowłosa dziewczyna zabijała mnie wzrokiem.

-Twoja rudowłosa księżniczka chyba nie lubi, gdy ma konkurencję.- szepnęłam ze śmiechem do jego ucha tak, aby nikt inny tego nie słyszał.
-Tylko ty jesteś moją księżniczką, Bili. I ty nie masz konkurencji bo nikt nie jest w stanie Ci dorównać rozumiesz?- jego oddech muskał moją szyję- Poza tym słodko wyglądasz z zazdrością wypisaną na twarzy.

-Macie tu żelka.- przerwał nam czyiś głos. Brunet chwycił słodycz, wkładając mi kawełek do buzi. Patrząc prosto w moje oczy zgiął kolana na wysokość zwisającego żelka i chwycił go ustami. Po chwili między naszymi ustami zostało już tylko kilka milimetrów odległości. W niespodziewanym momencie Victor pociągnął za żelka tak, że oprócz zabrania żelka moje usta wylądowały na jego.

Prawą dłoń ułożył na moim policzku i gładził go kciukiem, lewa dłoń błądziła po moim ciele na chwilę zatrzymując się na talii by przyciągnąć mnie bliżej siebie i wznowić wędrówkę. Nasze wargi muskały się delikatnie przekazując sobie wszystkie emocje. Kiedy brunet odważył się wypchnąć lekko język bez zastanowienia dałam mu głębszy dostęp. Nasze języki prowadziły walkę o dominację. Będąc w tym świecie całkowicie zapomniałam o ludziach patrzących na nas.

Szybkim ruchem zarzuciłam ręce na jego szyję i ciągnęłam lekko za końcówki jego małych loczków. Chłopak mruczał z zadowolenia w moje usta. Jego dłonie chwyciły mój krągły tyłek dając mi znać, że mam podskoczyć by mnie podniósł, lecz nie zrobiłam tego. Nie mogliśmy tego zrobić tu i teraz, gdy wszystkie spojrzenia wypalają w nas dziurę. Lekkim ruchem pstryknęłam mu w ucho przez co od razu zrozumiał dlaczego tego nie zrobiłam. Z braku powietrza oderwałam się lekko od niego na co chłopak ostatni raz ugryzł moją wargę pociągając w swoją stronę.

-Dokończymy to w domu.- mruknął do mojego ucha i odszedł.

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz