rozdział 20

141 12 17
                                    

-Jak się czujesz?- do moich uszu dotarł męski delikatny głos. Otworzyłam lekko oczy dostrzegając bruneta.

Tego bruneta.

-Jest okej.- mruknęłam z powrotem zamykając oczy. Po chwili czułam, że odpływam.

*******

Schodząc po schodach w moje nozdrza uderzył piękny zapach. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Przy blacie stał Victor robiący naleśniki. Oblizałam usta przyglądając się mu uważnie. Gdybym codziennie dostawała takie śniadania to byłabym w raju.

Po chwili sylwetka chłopaka obróciła się w moją stronę. Brunet posłał mi zdziwione spojrzenie z lekkim uśmiechem. Podeszłam do stolika zajmując miejsce naprzeciw Victora.
-Smacznego.- powiedział a ja posłałam mu lekki uśmiech. Dopiero po chwili zauważyłam, że on nie je.
-A twoja porcja gdzie?
-Nie jestem głodny.
-To będziesz.- rzuciłam wbijając widelec w zwiniętego naleśnika. Ukroiłam spory kawałek, po czym wystawiłam go przed usta chłopaka.
-Jedz.- ton mojego głosu był stanowczy.
-Nie mam już 6 lat tylko 21, umiem sam jeść.
-To jedz.- podałam mu widelec.

Po kilku minutach talerz był pusty. Wspólnie zjedliśmy wszystkie naleśniki w dobrej atmosferze. Kiedy myłam naczynia usłyszałam kroki, które były coraz bliżej mnie. W pewnym momencie poczułam oddech bruneta na swojej szyi.

-A teraz mów, co się stało wczoraj i co napisał ci Will.- jego głos był stanowczy.

Podobało mi się to.

-Nic ważnego.- powiedziałam, gdy pociągnął płatek mojego ucha, abym mimowolnie syknęła.
-Mów, Lil bo zaraz wykorzystam to, że jesteśmy przy blacie i w momencie powiesz mi wszystko.- mruknął do mojego ucha.

-Will musi zostać kolejne dwa tygodnie bo ma dużo pracy. Tęsknie za nim.- pod koniec mój głos się załamał. Poczułam duże dłonie chłopaka na moich biodrach. Po chwili stałam już przodem do niego. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

Victor uniósł prawą rękę kładąc dłoń na moim policzku. Kciukiem wytarł samotną łzę.
-Będzie dobrze, Lil. Słyszysz? Szybko zleci i nim się obejrzysz, znów będziesz w ramionach Willa.- jego oczy były przepełnione troską jakiej jeszcze nigdy nie widziałam.

Narazie jestem w twoich ramionach. I nigdy nie chcę z nich wychodzić.

W ostatniej chwili się ugryzłam, aby tego nie wypowiedzieć. Te dwa zdania tak bardzo pchały mi się na język.

-Narazie masz mnie. Pamiętaj jestem tu.- dodał wyrywając mnie z transu. Pierwszy raz dziś spojrzałam w jego ciemnobrązowe tęczówki przeszywające mnie na wylot.

Tonęłam w nich.

-Wiem, dziękuję.- prawy kącik moich ust drgnął ku górze.- Ale jest coś jeszcze.- mruknęłam.
Po godzinie Victor wiedział już wszystko. Znał całe wspomnienia z dzieciństwa, wiedział nawet jak wyglądała droga, gdy biegłam.

W pewnej chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Lekko wyrwałam się z objęć Victora i pobiegłam na górę. Szczęśliwy głos Jass rozbrzmiał po drugiej stronie kiedy odebrałam.

-Wybierasz się dziś ze mną i Tonym do klubu?- spytała.
-W sumie czemu by nie?
-O 19:00 będziemy po ciebie!
-Ej Jass.- rzuciłam zanim dziewczyna chciała się rozłączyć.
-Tak?

Nie byłam pewna czy to pytanie to dobry pomysł jednak nim spróbowałam się powstrzymać, pytanie samo wyszło z moich ust.
-Mógłby z nami iść Victor?
-No pewnie! To może spotkamy się na miejscu jak jedziesz z nim?
-Spoko, do zobaczenia.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz