WINSTON
Przegrana Bushey High School w piątkowym meczu była pewniakiem od samego początku. Nic więc dziwnego, że wygraliśmy z nimi dość sporą przewagą. Ciekawie kto zdobył najwięcej punktów...
Ja. Oczywiście, kurwa, że ja.
Praktycznie jedna trzecia punktów była moją zasługą i byłem z siebie cholernie dumny. Od początku tego roku szkolnego starałem się, jak mogłem i dawałem z siebie wszystko na boisku. Liczyłem, że trener w końcu dostrzeże moje starania i to, że niemalże wszystkie wygrane w tym sezonie był w dużej mierze moją pieprzoną zasługą. Chciałem, aby skończył na mnie patrzeć przez pryzmat pierwszej i drugiej klasy, gdy byłem zbyt rozbity po stracie najlepszego przyjaciela, aby starać się na treningach i meczach.
Chciałem zostać kapitanem. Pragnąłem tej pozycji. Musiałem ją mieć. A teraz w końcu mogłem ją mieć.
Caleb w dzisiejszym meczu był praktycznie niewidoczny. Nic więc dziwnego, że dostał niezły opierdol od trenera w szatni. Między innymi powiedział mu, że albo skupi się na grze, albo na straci swoją ukochaną funkcję. Myśli Daltona jednak zaprzątała inna osoba, a ja i ona zamierzaliśmy to wykorzystać.
— Widzę, że bawisz się doskonale — parsknął Samuel, klepiąc mnie po plecach.
Ukryłem uśmiech pod czerwonym kubkiem, z którego po chwili upiłem łyk alkoholu wymieszanego z sokiem pomarańczowym. Przełknąłem napój, czując pieczenie w gardle.
— Świętuje nasze zwycięstwo — odparłem beztrosko, spoglądając na niego kątem oka.
Jego krótkie blondwłosy były idealnie przystrzyżone, a piwne oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem. Był ode mnie niższy o kilka cali. Ubrany był w czarne dżinsy z przetarciami i tego samego koloru koszulę, podczas gdy ja miałem na sobie szarą bluzę i ciemne materiałowe spodnie. Różniliśmy się od siebie pod wieloma względami, mimo to bardzo dobrze się dogadywaliśmy.
Nikt jednak nie mógł mi zastąpić jego. Nikt nie był w stanie.
— Trener powinien ci dziękować — odparł Samuel, wyrywając mnie z zamyślenia. — Caleb też. Gdybyśmy polegali tylko na kapitanie, byłby remis w najlepszym wypadku.
Przyznałem mu racje.
— Myślę, że jego kuzynka z chęcią ci się odwdzięczy zamiast niego — powiedział Josh, stając po mojej prawej z papierowym kubkiem w dłoni. Parsknąłem śmiechem.
Staliśmy we trójkę w domu naszego obrońcy, który zorganizował imprezę. Kuchnia była całkiem mała, jednak przestronna. Naprzeciwko nas na stole, przy którym gromadzili się nastolatkowie, stały poustawiane butelki z alkoholami i kubki. Z głośników z salonu leciała popularna piosenka, którą ledwo słyszałem przez krzyki.
— Widziałeś, jak się na ciebie patrzyła przez cały mecz? Może wyobrażała sobie, jak klęczy przed tobą i...
— Stop! Wystarczy, Josh! Nie chcemy tego słuchać — przerwał mu Samuel z obrzydzeniem wymalowanym na jego twarzy.
Uśmiechnąłem się pod nosem, słuchając ich kolejnej sprzeczni.
Josh i Samuel byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy byli przy mnie zawsze, gdy ich potrzebowałem. Nie raz mieliśmy odmienne poglądy, jednak nigdy poważnie się nie pokłóciliśmy. Byliśmy ze sobą na dobre i na złe.
— Kogo ty tak wypatrujesz? — zapytał Samuel, szturchając mnie łokciem w żebra. — Bez przerwy wpatrujesz się w tamto miejsce.
Przygryzłem wargę, powstrzymując cisnący mi się na usta uśmiech. Pospiesznie przytknąłem kubek do warg, aby żaden z nich nie mógł zobaczyć mojej reakcji. Czułem na sobie ich ciekawskie spojrzenia. Wypiłem całą zawartość za jednym razem. Na trzeźwo nie dałbym rady.
CZYTASZ
Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]
Teen FictionKiedy w liceum pojawia się nowa uczennica, odwieczni wrogowie, Prudence i Winston, zawierają pakt, który ma im ułatwić zdobycie ich celi. On chce zostać kapitanem szkolnej drużyny koszykówki. Ona chce zemścić się na nowej uczennicy, która jej się po...