Rozdział piąty

1.3K 49 132
                                    

PRUDENCE

Zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec ostatniej lekcji, jaką było wychowanie fizyczne. Pomimo że byłam w drużynie cheerleaderek i lubiłam ćwiczyć, ten przedmiot był mnie prawdziwą zmorą. Wszystko przez to, że w grach zespołowych byłam po prostu beznadziejna. Nie było gry, której bym nie zjebała.

Dzisiaj graliśmy w koszykówkę. Naprawdę lubię oglądać ten sport, jednak kiedy muszę grać, koszykówka staje się dla mnie okropna. Tym razem drużyna, w której byłam, wygrała, jednak tylko i wyłącznie dzięki Winstonowi, ja i Holly wszystko psułyśmy.

— Caleb cały czas się na ciebie patrzy — zauważyła Holly, gdy usiadłyśmy na trybunach. — Zresztą nie tylko on. — Przewróciłam oczami.

Za pięć minut rozpoczynałyśmy trening cheerleaderek, więc musiałyśmy chwilę odpocząć.

— Wiem — syknęłam, zaciskając palce wokół plastikowej butelki. — Muszę się go jakoś pozbyć.

— Masz jakiś pomysł? — podpytała, odwracając wzrok w moją stronę.

Zakręciłam butelkę, kręcąc przecząco głową. Odłożyłam ją na ziemię i popatrzyłam na przyjaciółkę, głośno wzdychając.

— Nie — odpowiedziałam. — Miałam nadzieję, że piłka Winstona trafi go prosto w twarz, przez co pojedzie do szpitala. Przynajmniej miałabym spokój.

Podczas gry w koszykówkę byłam w drużynie z Winston, za to w przeciwnej był Caleb. Shelton podając mi piłkę, nie wziął pod uwagę, że jestem prawdziwą łamagą, jeśli chodzi o granie i podczas lotu piłka uderzyła w ramię Caleba, który stał niedaleko mnie. Cóż mogłam podbiec i złapać piłkę, jednak źle wyliczyłam i stałam w miejscu, czekając, aż piłka sama trafi prosto w moje ręce.

— Chciałem to zrobić, ale najprawdopodobniej wyleciałbym za to z drużyny — mruknął Winston, siadając obok mnie na ławce.

Spojrzałam na niego, a gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy, puścił mi oczko. Shelton, przebrany w czarne dżinsy i szarą bluzę z kapturem, wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a czarne włosy opadały mu na czoło.

— Dostał w ramię. Zawsze coś. — Wzruszył ramionami. — A co do pozbycia się Caleba, to mam pewien pomysł...

Zadzwonił dzwonek, kończąc przerwę. Zaraz miałam zacząć trening, więc powinnam skończyć pogaduszki z chłopakiem.

— Jeśli mam robić cokolwiek w twoim towarzystwie, to moja odpowiedź jest negatywna — odpowiedziałam, podnosząc się z ławki. — Już wystarczy, że muszę robić z tobą ten pieprzony projekt.

Uniósł kącik ust w zadziornym uśmiechu.

— Powodzenia na treningu, Prudence. Pamiętaj, co ci powiedziałem wcześniej...

Pokazałam mu środkowy palec, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa i odeszłam od niego, słysząc za sobą jego śmiech. Stanęłam przy Holly z resztą dziewczyn, które zacięcie dyskutowały o zastępstwie za Aldonę.

Kątem oka widziałam, jak kolejni chłopacy z drużyny koszykówki zajmowali miejsca na trybunach. No oczywiście, że nie mogli sobie odpuścić przyjścia i patrzenia na nas. Większość dziewczyn wręcz skakała z tego powodu z radości, dla mnie i Holly było to akurat niezbyt komfortowe, jednak nie mogłyśmy nic z tym zrobić.

Gdy przyszła pani Archer, od razu przeszła do sedna sprawy. Poprosiła Jane o zaprezentowanie swoich umiejętności, aby mogła ocenić, czy się nadaje do naszej drużyny.

Brunetka stanęła przed nami, a kiedy Lucy puściła muzykę, zaczęła tańczyć. Wykonywała różne akrobacje, które wychodziły jej całkiem nieźle. Holly spojrzała na mnie, gdy Jane ostentacyjnie wypięła tyłek w stronę chłopaków. Wiele razy robiłyśmy ten sam krok na meczach, jednak nigdy nie wyglądał on, tak jakby wykonywała go striptizerka z klubu. Odwzajemniłam spojrzenie ciemnoskórej dziewczyny, dając jej do zrozumienia, że pomyślałam o tym samym.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz