Rozdział dwudziesty dziewiąty

1K 42 44
                                    

PRUDENCE

Spędziłam z Winstonem dwie noce, aby mieć pewność, że czuje się już lepiej. Do domu wróciłam dopiero w niedzielę koło godziny dwudziestej. Chciałam z nim zostać jeszcze dłużej, jednak wiedziałam, że nie powinnam opuszczać szkoły w poniedziałek. I tak miałam już dużo nieobecności. Na szczęście moi rodzice nie mieli o to żadnego problemu, zwłaszcza że zdążyli dowiedzieć się o śmierci ojca Winstona z mediów społecznościowych, telewizji czy prasy. W końcu Sheltonowie nie byli byle kim. Byli całkiem znaną rodziną, a o śmierć Andrewa Blake-Sheltona wstrząsnęłam celebryckim światem.

Codziennie przed zaśnięciem rozmyślałam o Winstonie i jego rodzinie, zwłaszcza o jego ojcu. Nie mogłam uwierzyć, że Andrew Blake-Shelton potrącił Tony'ego, tym samym przyczyniając się do jego śmierci. Nie mogłam też uwierzyć, że tak po prostu odjechał z miejsca wypadku. Czy naprawdę był aż tak bezlitosny i bezuczuciowy? Najbardziej jednak nie potrafiłam uwierzyć w fakt, że przez tyle lat żył z ciężarem winy, a gdy w końcu miałam ponieść konsekwencje, wybrał jedną z najprostszych form ucieczek, czyli śmierć. Popełnił samobójstwo, aby nie trafić do więzienia.

Najbardziej w tym wszystkim było mi szkoda Winstona i jego matki, którzy nie zasługiwali na takie cierpienie. Najpierw dowiedzieli się, że ich ukochana osoba — mąż i ojciec w jednym — śmiertelnie potrącił nastolatka, a następnie sam popełnił samobójstwo. Wszystko działo się tak szybko... Zdecydowanie za szybko... Nie pogodziwszy się z jedną tragedią, doświadczali kolejnej.

Życie było tak pierdolenie niesprawiedliwe.

Winston dalej był cholernie przygnębiony i bez chęci do działania. Wcale mi się nie dziwiłam. Na jego miejscu sama pewnie zachowywałabym się w ten sam sposób. Przychodziłam do niego codziennie po szkole i spędzałam z nim tyle czasu, ile tylko mogłam sobie pozwolić. Po prostu chciałam być przy nim.

Winston przez cały tydzień nie przychodził szkoły. Zarówno dyrektor, nauczyciele, jak i trener wiedzieli o nagłej śmierci jego ojca, więc byli dość wyrozumiali. Obawiałam się, że trener Rudrock odbierze chłopakowi tytuł kapitana przez jego nieobecności, więc w piątek poszłam z nim porozmawiać. Mężczyzna zapewnił mnie, że nic takiego się nie wydarzy. Winston pozostawał kapitanem, a Samuel został jego zastępcą. Wszystko więc było w porządku.

Pogrzeb jego ojca, który odbył się w środę, zaproszona została tylko najbliższa rodzina, aby nie było tłumów. Dzień przed pogrzebem Winston powiedział mi, że mam nie przychodzić. Zapewnił mnie, że da sobie radę bez mojego wsparcie. Nie wierzyłam w jego słowa, jednak mu tego nie powiedziałam w twarz. Zachowałam to dla siebie. Z jego dziadkami i mamą ustaliłam, że przyjdę mimo jego woli.

Podjęłam odpowiednią decyzję.

Winston już od początku był w fatalnym stanie. Płakał, wpatrując się zamglonym wzrokiem w trumnę. Nie potrafił pogodzić się ze śmiercią swojego ojca, jednocześnie jednak nie potrafił wybaczyć mu spowodowania wypadku jego najlepszego przyjaciela. Andrew Blake-Shelton zabił Tony'ego, który był dla niego jak brata. Tego nie dało się wybaczyć.

Przez cały pogrzeb siedziałam na drewnianej ławce obok niego, trzymając go za dłoń. Na stypie się nie pojawiliśmy. Pojechaliśmy do mojego domu, gdzie przytulaliśmy się, leżąc w ciszy na moim łóżku.

Holly, Lucy, Josh i Samuel również starali się być przy Winstonie w jego ciężkich momentach. W piątek sami do niego pojechali, aby spędzić z nim trochę czasu. Mnie niestety wtedy zabrakło, ponieważ byłam umówiona z rodzicami na kolację.

Wieczór przed moimi urodzinami od kilku lat spędzam z rodzicami, którzy zabierają mnie do drogich restauracji w Londynie. Chcą ze mną spędzić czas, ponieważ w każde urodziny Holly zaprasza mnie do siebie, gdzie czeka na mnie upieczony przez nią tort i wieczór filmowy. Tak właśnie wyglądały moje urodziny. Tylko ja, Holly i Josh, który po mnie przyjeżdżał oraz zawoził mnie do domu Weston.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz