Rozdział dwudziesty czwarty

967 38 69
                                    

PRUDENCE

Obrysowałam po raz kolejny usta czerwoną, matową szminką, po czym schowałam kosmetyk do czarnej kopertówki. Wyszłam z łazienki i parsknęłam na widok Holly, którą męczyła się z tylnym zapięciem od swojej krótkiej, pudrowej sukienki. Podeszłam do niej, aby zapiąć zamek. Dziewczyna podziękowała mi i opadła na swoje łóżko. Przysiadłam obok niej. Przysunęła do siebie wiązane, niebieskie sandałki z kryształowymi motylami z Versace, które niedawno kupiłam. Nie były one dobrym wyborem na imprezę, ponieważ zakładałam je po raz pierwszy, jednak pasowały mi do mojej czarnej sukienki, która sięgała mi do połowy uda. Na ramiona zarzuciłam marynarkę w tym samym kolorze, więc wszystko razem tworzyło zgrany duet.

— Jak się w nich wyjebiesz, to będę się z ciebie śmiała — oznajmiła Holly, gdy skończyłam wiązać drugiego buta. Była z niej prawdziwa przyjaciółka. Pokazałam jej środkowy palec. — Dziewczyno, one mają jedenastocentymetrowy obcas!

— Nie w takich butach już chodziłam. — Machnęłam niedbale dłonią. To nie były najwyższe szpilki, jakie miałam w swojej kolekcji.

— Psychopatka — mruknęła pod nosem, wpatrując się w wyświetlacz swojego telefonu.

Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka, zakładając na ramię torebkę.

— Josh zaraz będzie — dodała po chwili, chowając telefon do kieszeni swojej czarnej ramoneski.

Kiwnęłam głową.

Przed piątkową imprezą przyjechałam do domu Holly, ponieważ Weston chciała spędzić ze mną trochę czasu, mówiąc, że ostatnio mnie zaniedbała. Szykowałyśmy się razem na wieczór, śpiewając piosenki i robiąc sobie wzajemnie makijaże oraz fryzury. Dużo również rozmawiałyśmy. Nie powiedziałam jej jednak, że zaufałam Winstonowi i otworzyłam się przed nim. Wiedziałam, jak bardzo Holly bolał fakt, jak byłam traktowana i nie chciałam jej zasmucać, ponieważ była ostatnio niezwykle radosna przez wejście w związek z Joshem. Nie chciałam ukrócać jej szczęścia, więc przemilczałam tę sprawę.

— Ale pięknie wyglądacie! — pochwaliła nas jej mama. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam za komplement. — Zwłaszcza ty, Prudence. Jak zwykle zamierzasz przyćmić wszystkich.

Uśmiechnęłam się, słysząc jej komplement.

— Dziękuję, ciociu.

Mary Weston był niską ciemnoskórą kobietą z pięknymi, lśniącymi brązowymi loka. Zawsze była radosna i pełna nadziei, a na jej twarzy widniał uśmiech. Znałam ją od dziecka, a że często bywałam w domu Holly, do jej mamy zwracałam się per ciociu. Była dla mnie jak prawdziwa rodzina.

— Tylko mi się nie upijcie! — upomniała nas, grożąc palcem.

Parsknęłyśmy śmiechem i skinęłyśmy głowami.

Alkohol nigdy nie był potrzebny mi do dobrej zabawy. Lubiłam się napić, jednak robiłam to tylko w odpowiednim towarzystwie. Wiedziałam też, kiedy powinnam przestać, aby nie obudzić się następnego dnia z kacem. Byłam naprawdę rozsądna.

— Miłej zabawy, dziewczyny!

Przytuliłam kobietę na pożegnanie i razem z Holly wyszłam z jej domu. Josh czekał już na nas w zamówionej wcześniej taksówce. Wsiadłyśmy do samochodu, witając się z kierowcą i Bardwellem. Podczas drogi do domu Toby'ego kierowca opowiadałam nam historie ze swojego życia, przez co brzuch bolał mnie od śmiechu. Był naprawdę sympatycznym mężczyzną po pięćdziesiątce. Zatrzymałam się pod domem chłopaka. Zapłaciliśmy mu, pożegnaliśmy się i wyszliśmy z auta.

We trójkę weszliśmy do zatłoczonego domu Toby'ego. W powietrzu unosił się zapach marihuany, potu i alkoholu. W tłumie radosnych i pijanych nastolatków wypatrywaliśmy naszych przyjaciół. Lucy miała przyjechać z Samuelem, a Winston osobno. Mieliśmy więc dwóch kierowców, którzy mieli nas odwieźć do domów.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz