Rozdział piętnasty

1.1K 39 49
                                    

PRUDENCE

Od dwóch dni unikałam Holly.

Nie samej dziewczyny, ale rozmowy z nią. Za każdym razem odpowiadałam jej półsłówkami albo udawałam niezwykle zajętą rozmową z Joshem, którego za każdym razem nie słuchałam. Kiwałam jedynie głową, wyrażając moje niezwykle wielkie zainteresowanie jego monologiem. Nie zorientował się ani razu, że go nie słucham, co wcale mi nie przeszkadzało.

— Odezwiesz się w końcu do mnie?

Nie mogłam unikać jej w nieskończoność.

— Prudence!

Oderwałam wzrok od moich bordowych paznokci. Holly stała przede mną z założonymi piersi rękoma i miną wyrażająca jej zdenerwowanie moim zachowaniem.

— Przyjechałam do ciebie w sobotni poranek, bo sama tego chciałaś, a teraz siedzisz i się nie odzywasz.

Właściwie sama nie wiedziałam, czemu do niej napisałam. To był impuls, a ja jak zwykle nie pomyślałam o czekających mnie później konsekwencjach. Naprawdę powinnam uciąć wszystkie kontakty towarzyskie i rozpocząć życie pustelniczki. Wtedy nie musiałabym przejmować się skutkami moich durnych decyzji... Choć pewnie po pewnym czasie żałowałabym i tego.

Nie było dla mnie idealnego rozwiązania.

— Wychodzę, Prudence — oznajmiła stanowczo. — Nie będę stała przed tobą jak skończona idiotka, czekając, aż łaskawie się do mnie odezwiesz.

Problem był taki, że nienawidziłam i nie potrafiłam mówić o własnych uczuciach. Wolałam wszystko dusić w sobie. Preferowałam rozwiązywanie własnym problemów samemu, co prawie nigdy nie kończyło się dobrze. Nie lubiłam dzielić się swoim życiem z innymi. A wszystko dlatego, że nikt z mojej rodziny mnie tego nie nauczył. W mojej rodzinie nie rozmawiało się o odczuwanych emocjach. Wszyscy tłamsili w sobie własnego uczucia, przez co dochodziło do kłótni, a po kilku godzinach lub dniach wszystko wracało do normy. Nikt nie przejmował się tym, co odczuwa druga osoba.

— Przepraszam, Holly — wydusiłam z siebie.

Ciemnoskóra spojrzała na mnie z litością. Westchnęła głośno i usiadła na białym fotelu, stojącym przy moim biurku. Wyciągnęła nogi, poprawiając swoją pozycję.

— Lubisz go, Prudence.

Pokręciłam przecząco głową. Holly przewróciła oczami.

— To, że go lubisz, wcale nie oznacza, że masz szukać sukni ślubnej i sali na wasze wesele — sarknęła. — Choć w sumie... Mam na liście życzeń taką ładną sukienkę z Diora, która idealnie nadawałaby się na suknie dla świadkowej.

Chwyciłam leżącą obok moje szarą poduszkę i rzuciłam nią w dziewczynę, która złapała nią ze śmiechem.

— Zamów.

Holly spojrzała na mnie zdezorientowana. Uśmiechnęłam się tajemniczo i przetrzymałam ją w niepewności przez pewien czas.

— Myślę, że Samuel i Lucy wezmą ślub po skończeniu liceum. Są już długo razem i nie widzą świata poza sobą.

— Jesteś okropna, Prudence! — krzyknęła, rzucając we mnie poduszką. Parsknęłam śmiechem, kładąc puchaty przedmiot na kolanach. — Przez chwilę naprawdę myślałam, że masz na myśli ślub swój i Winstona.

— Masz naprawdę wybujałą wyobraźnię, Holly — odparłam, rysując paznokciem wzorek na poduszce.

— Wróćmy do tematu ciebie i Winstona...

Westchnęłam głośno, opadając na poduszki. Przetarłam dłońmi twarz, rozmyślając jak wybrnąć z tej sytuacji. Wiedziałam, że mogłam zaufać Holly. Wiedziałam, że wszystkie sekrety były z nią bezpieczne, ale mimo to nie chciałam jej o niczym mówić.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz