Rozdział dwudziesty trzeci

1K 37 49
                                    

PRUDENCE

Uwielbiałam przychodzić i prowadzić zajęcia w Happiness.

Spędzanie czasu z małymi dziećmi, które przeważnie nie były jeszcze świadome ciemnych stron świata, zawsze miało na mnie pozytywny wpływ. Lubiłam z nimi rozmawiać i poznawać ich myśli. Czasami dowiadywałam się od ich wielu ciekawych i interesujących rzeczy, choć czasami mówiły mi i te niepotrzebne. Mimo to za każdym razem uważnie ich słuchałam, aby nie sprawdzić im przykrości. Sama bowiem wiedziałam, ile dla drugiej osoby znaczy bycie wysłuchanym.

Czwartkowe zajęcia z dziewczynkami dały mi wiele do myślenia.

Jak zwykle ćwiczyłam z nimi nowe kroki oraz rozmawiałam, gdy któraś z nich miała potrzebę powiedzenia czegoś. Tym razem była to Sally, która w połowie zajęć oznajmiła mi, że pokłóciła się w szkole ze swoją przyjaciółką, przez co ta nie przyszła na moje zajęcia, ponieważ nie chciała się z nią spotkać. Gdy spytałam się jej o powód ich sprzeczki, Roxwell odpowiedziała, że ukryła przed nią prawdę, jaką było posiadanie sukienki na zbliżający się bal wiosenny organizowany w ich szkole. Jej przyjaciółce nie spodobał się fakt, że nie powiedziała jej o tym wcześniej, ponieważ miały założyć sukienki w tym samym kolorze, a ona kupiła już w innym. Zwykła dziecięca kłótnia, ale jak się dowiedziałam, nie obyło się bez łez i krzyków. Marie Robinson doradziła Sally, aby jutro w szkole obie razem na spokojnie porozmawiały i wszystko sobie wyjaśniły. Powiedziała również zdanie, które utkwiło mi w pamięci.

Powiedzenie prawdy jest wyborem szlachetniejszym, który druga doceni o wiele bardziej. Ukrywanie jej nigdy nie wyjdzie ci na dobre.

Usłyszawszy jej słowa, zastanawiałam się, skąd tak młodziutka osoba zna takie sformułowania. Szybko się okazało, że często powtarzała to jej mama, a Marie to zapamiętała. Dalej jednak nie mogłam wyjść z podziwu. Sama najprawdopodobniej szybko bym zapomniała albo przynajmniej trzy razy powtarzała to samo zdanie, aby dobrze zabrzmiało i miało jakikolwiek sens. Zdecydowanie powinnam uczyć się od moich podopiecznych.

Słowa Marie na dobre wniknęły do mojej głowy. Do końca zajęć o nich myślałam, zastanawiając się, kiedy sama powiem Winstonowi prawdę. Z jednej strony chciałam, aby wiedział o mojej przeszłości z innymi, bo zaczynałam mu ufać, ale z drugiej bałam się odrzucenia i jego reakcji.

— Mogłabyś mnie podrzucić do domu? — spytał Winston zza moich pleców, którego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

Zamknęłam tylne drzwi od mojego Mercedesa, odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

— Przyjechałem z wujkiem i Sally — wyjaśnił, drapiąc się po karku. — Mieli mnie odwieźć, ale wujkowi wypadła jakaś ważna sprawa w pracy i musiał tam pojechać...

— Nie ma problemu — odparłam, wzruszając ramionami. Co prawda droga do domu zajmie mi o wiele dłużej, jednak mi się nie spieszyło. Nie miałam żadnych obowiązków na głowie, więc mogłam stracić kilka minut. — Wsiadaj.

— Dziękuję, Prudy — powiedział. Uśmiechnęłam się lekko i zajęłam miejsce kierowcy.

Mogłam mu wszystko powiedzieć, gdy jechałam z nim do jego domu, ale tego nie zrobiłam, ponieważ bałam się, że w połowie mojego wywodu rozpłaczę się i nie będę w stanie ani mówić, ani kierować. Nie był to więc odpowiedni czas i miejsce.

— Chcesz wejść do środka na chwilę? — zapytał, gdy zatrzymałam się pod jego domem. Przygryzłam wargę, analizując w głowie sytuację, w jakiej się znalazłam. — Nie ma w domu moich rodziców, więc na pewno nie spotkasz mojego ojca — dodał, mając nadzieję, że tym mnie przekona. — Jeśli spieszysz się do domu, to po prostu mi to powiedz, zrozumiem to.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz