Rozdział osiemnasty

1.1K 36 61
                                    

PRUDENCE

— Czemu jest tutaj tak cicho? Co on znowu wymyślił?! — zastanawiała się Lucy, gdy schodziłyśmy po schodach. Poprawiła ramiączko od białej sukienki i wyprzedziła nas. — Idę go skontrolować.

Spojrzałam na Holly i obie parsknęłyśmy śmiech. Lucy pobiegła do kuchni, gdzie Josh miał zająć się dekoracją tortu dla Samuela, podczas gdy nasza trójka poszła odłożyć rzeczy na górę.

— Co ty, kurwa, zrobiłeś?! Co to ma być?! Czy ciebie pojebało?!

Pospiesznie dołączyłyśmy do nich, obawiając się, co zaraz zastaniemy. Josh z przepraszającą miną wpatrywał się w Lucy, która była bliska histerii. Holly podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu, jakby to miało pomóc. Stanęłam po drugiej stronie dziewczyny i spojrzałam na tort, w który wpatrywała się Smitch ze łzami w oczach. Na torcie widniał napis „Sto Lat, Samuel", który został przyozdobiony rysunkami gwiazdek. Aczkolwiek jeden wyróżniał się na tle pozostałych. Zakryłam dłońmi buzię, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.

— Co to jest, Josh?! Co to, kurwa, jest?! — spytała, wskazując na malunek z czarnego lukru. — Czemu tutaj jest penis?! Coś ty zrobił?!

— Ja tylko...

— Miałeś jedno zadanie, Josh! Jedno, pierdolone, zadanie! — wydarła się, nadmiernie gestykulując dłońmi.

Nigdy nie widziałam Lucy w takim wydaniu. Zawsze spokojna i wyważona dziewczyna, zmieniła się w prawdziwą diablicę, gotową do zabicia Josha.

— Miałeś narysować gwiazdki! GWIAZDKI! Czy ja ci to mam przeliterować?! To napewno nie jest gwiazda!

— Lucy...

— Zniszczyłeś tort, Josh! — krzyknęła z łamiącym się głosem.

Śmiech w tych sytuacji nie był na miejscu i gdybym tylko okazała, choć odrobinę rozbawienia, sama bym oberwała od Lucy. Tak więc stałam z boku, uważnie słuchając i z całych sił powstrzymując się od roześmiania. Sytuacja naprawdę była komiczna, zwłaszcza że Lucy zrobiła awanturę o mały rysunek penisa. Byłam przekonana, że Samuelowi nawet by się to spodobało, więc nie rozumiałam szumu.

— P-przepraszam, Lucy — wyjąkał Josh. — J-ja naprawdę nie chciałem... Rysowałem t-te gwiazdki, ale zadzwonił telefon i-i chciałem g-go odebrać... No i r-ręka mi się prze... przesunęłam...

— Zniszczony! Cały tort jest zniszczony przez ciebie!

Lucy opadła bezsilnie na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach, a Holly zaczęła ją pocieszać. Nie byłam dobra w zapewnianiu, że wszystko będzie dobrze, więc znalazłam sobie inne zajęcie.

Tortu na nowe nikt piec nie zamierzał, ponieważ nie było na to czasu. Winston miał przyjechać z Samuelem dosłownie za kilka minut, więc wszystko powinno być już gotowe.

Uśmiechnęłam się pocieszająco do Josha, który nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wyjęłam z plastikowego opakowania dwie świeczki i włożyłam je do tortu. W tym samym momencie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.

— Nie! Nie! Nie! — wykrzyczała Lucy, gwałtownie podnosząc się z krzesła.

— Nic już nie zrobimy z tym, Lucy — powiedziała uspokajająco Holly. — Udawajmy, że nic się nie stało.

Lucy obrzuciła ją morderczym spojrzeniem. Po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że nie ma innego wyboru. Podpaliłam świeczki i podałam jej tort. Jako jego dziewczyna miała go trzymać, aby Samuel mógł je zdmuchnąć.

Winston zakrywał dłońmi oczy Samuela, aby ten nie mógł nic zobaczyć, co pewnie wcale nie zdało rezultatu. Mógł mu lepiej zawiązać chustę. Shelton skinął głową. Zaczęliśmy śpiewać Sto lat, a Winston odsunął dłonie.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz