Rozdział trzeci

1.3K 51 129
                                    

PRUDENCE

Trzasnęłam drzwiami od mojego białego Mercedesa, zdenerwowana faktem, że musiałam wstać wcześnie. Zazwyczaj w piątek lekcje zaczynałam o godzinie dziewiątej, jednak Lucy Smith, kapitanka cheerleaderek, poinformowała nas, iż nasza trenerka zmieniła porę treningu z godziny piętnastej na ósmą.

Rzucając w myślach wiązankę przekleństwem pod adresem naszej trenerki, ruszyłam w stronę wejścia do szkoły. Spojrzałam w lewo na duże boisko i na samą myśl, że miałabym tam biegać i ćwiczyć, po moim ciele przeszły ciarki. Na szczęście miałyśmy mieć całą salę gimnastyczną tylko dla siebie. Zresztą Elder nie skazałaby nas na takie cierpienie.

Weszłam do damskiej szatni, gdzie panował hałas i zamęt. Wcześniej zostawiłam w szafce płaszcz oraz torebkę z książkami, aby nie chodzić dwoma torbami, jak jakaś idiotka. Przywitałam się z dziewczynami, zmierzając w stronę końca pomieszczenia, gdzie czekała na mnie Holly.

— Hej — burknęłam, rzucając sportową torbę na drewnianą ławkę.

— Cześć — odpowiedziała ciemnoskóra z wielkim uśmiechem. Holly zawsze była pełna energii. Przewróciłam oczami i wyjęłam czarny sportowy komplet.

Nie chcąc tracić czasu, przebrałam się w legginsy oraz top. Do dzwonka zostało jeszcze dwadzieścia minut, więc przysiadłam obok dziewczyny, wiążąc włosy w kucyka.

— Co ty dzisiaj taka naburmuszona? — spytała, poprawiając swój biały T-shirt.

Na treningi i próby mogłyśmy nosić, co tylko chciałyśmy. Każda z nas wybierała to, co było dla niej najwygodniejsze. Natomiast na mecze wszystkie miałyśmy krótkie spódniczki i topy w biało-bordowym kolorze.

Westchnęłam, opierając głowę o ścianę. Spojrzałam na nią kątem oka i wzruszyłam ramionami.

— Wiem, że nie jesteś rannym ptaszkiem, ale to napewno nie o to chodzi. Lubisz przychodzić na treningi i wykonywać te skomplikowane akrobacje — zauważyła, przyglądając się uważnie mojej twarzy. — Co ci znowu zrobił Winston? — spytała z westchnieniem, domyślając się, kto spędzał mi sen z powiek.

— Cóż został trenerem koszyków w Happiness — odparłam ze złością, podnosząc się z ławki. Ruszyłam w stronę wyjścia. Odwróciłam się do Holly, która szła za mną, dodając: — Na dodatek będzie mieć zajęcia w te same dni, co ja.

Nie wspomniałam nic o Sally, ponieważ nie uważałam, aby był to odpowiedni moment.

Holly, którą bawiła moja tragiczna sytuacja, parsknęła śmiechem. Zasłoniłam usta ręką, gdy spiorunowałam ją wzrokiem.

Happiness było moim miejscem. Miejscem, gdzie mogłam czuć się swobodnie. Nie musiałam nikogo udawać. A Winston Shelton zaburzył mi moją wizję najlepszego miejsca na ziemi. Nie mogłam się już go nawet pozbyć, ponieważ pani Allen za bardzo go polubiła.

— Co się tu odpierdala? — spytałam, podchodząc do pozostałych dziewczyn z drużyny, które stały w małym kółku. — Co oni tutaj, do cholery, robią? — dodałam, wskazując na pięciu koszykarzy, których miało nie być o tej godzinie oraz nauczycieli wuefu.

— Elder i Ruddock mają chyba problemy w raju — odpowiedziała z rozbawieniem niska blondynka. — Kłócą się już tak ze sobą od pięciu minut.

Skinęłam głową. Posłałam Holly znaczące spojrzenie, wzruszając ramionami. Odeszłyśmy na bok, aby lepiej przyjrzeć się sytuacji.

Cora Elder i Tyler Ruddock byli wuefistami oraz trenerami, odpowiednio cheerleaderek i koszykówki. Każdy uczeń Luton High School doskonale wiedział, że mieli ze sobą potajemny romans. Wszyscy czekali na ich ślub, jednak teraz zaczynałam się obawiać, że takowa okazja miejsca mieć nie będzie, ponieważ nauczyciele stali naprzeciwko siebie, dyskutowali oraz gestykulowali ze złością. Chyba nie do końca byli świadomi, że mieli widownię.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz