Epilog

1.2K 38 54
                                    

PRUDENCE

kilka miesięcy później

Chowając do zmywarki brudne naczynia, zauważyłam, że moja kawa jest już gotowa. Odstawiłam na bok biały z niebieskimi wzorkami kubek, wypełniony latte i wyłączyłam ekspres.

Oplotłam palcami naczynie, opierając się tyłkiem o blat. Upiłam łyk kawy, wpatrując się w stojące na stole kwiaty w podłużnym, białym wazonie. Bukiet składał się z dziewięciu czerwonych róż. Stały już tutaj, gdy po przebudzeniu i porannej toalecie weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem. Były piękne.

Nie były to pierwsze kwiaty w tym miesiącu, jakie dostałam. Dostawałam je praktycznie cały czas. Gdy jedne więdły, na drugi dzień w tym samym miejscu, w tym samym wazonie stały nowe. Na razie były to róże w różnych kolorach. Winston powiedział mi, że wiosną dostanę moje ulubione białe tulipany. Jednak to nie na te kwiaty czekałam...

Najbardziej jednak czekałam na konwalie. Uwielbiałam zarówno ich wygląd, jak i zapach. Winston pamiętał, że to one były moimi ukochanymi kwiatami, więc obiecał mi, że gdy tylko konwalie będą sprzedawane, wykupi wszystkie i ustawi je w całym naszym mieszkaniu w wazonach bądź szklankach, jeśli tych pierwszych zabraknie, co byłoby bardzo prawdopodobne, ponieważ mieliśmy jedynie kilka wazonów.

Od prawie dwóch miesięcy mieszkaliśmy razem w małym, lecz przytulnym mieszkaniu w centrum Londynu. Mieliśmy jeden duży pokój z garderobą oraz łazienką. Dodatkowo posiadaliśmy salon oraz kuchnię połączoną z jadalnią. W tym wszystkim najlepszy był jednak widok na panoramę Londynu, który był olśniewający.

Wieczorami, leżąc na kanapie, objęta ramionami Winstona, głaskałam Milo i wpatrywałam się w powoli szykujące się do snu miasto. Uwielbiałam te momenty. Były najlepszą częścią całego dnia.

Winston rozpoczął studia na kierunku zarządzanie, który miał mu pomóc w późniejszej pracy w firmie hotelowej jego matki. Jego dziadkowie zamieszkali w Luton w jego dawnym domu, przez co często się z nimi widywaliśmy. Tak jak z moimi rodzicami, którzy tutaj pracowali. Natomiast ja w przyszłym tygodniu miałam rozpocząć kurs z gimnastyki sportowej. Wiedziałam, że studia nie były dla mnie, więc na nie nie poszłam.

Usłyszawszy dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, odstawiłam kubek na blat i ruszyłam w stronę holu.

— Hej, mój słodziaku!

Kucnęłam na podłodze, aby pocałować w głowę Milo. Pies na mój widok radośnie zamerdał ogonem. Golden retriever otarł się o moje dłonie, po czym wyminął mnie i podbiegł do miski z wodą, którą niedawno mu nalałam.

Milo zamieszkał z nami. Nie było innej opcji. Nie mogliśmy zostawić go w Luton. Sama nalegałam, aby Winston wziął go tutaj ze sobą. Wiedziałam, ile ten psiak dla niego znaczył, więc nie chciałam, aby byli rozdzieleni. Poza tym sama go uwielbiałam.

— Mnie też możesz nazywać słodziakiem — odparł Winston, spoglądając na mnie z góry.

Przewróciłam oczami z uśmiechem. Wstałam z podłogi i pocałowałam go w usta na powitanie. Winston codziennie rano wstał wcześniej i szedł biegać z Joshem, który mieszkał z Holly naprzeciwko nas. Po poranny joggingu zabierał Milo na spacer do pobliskiego parku.

Lucy i Samuel niestety zostali w Luton, gdzie wynajmowali wspólnie mieszkanie. Mimo to często się z nimi widywaliśmy, ponieważ studiowali w Londynie. Lucy i Holly studiowały raz, więc po ich zajęciach szłam z nimi na kawę albo na jakiś obiad do restauracji.

— Jesteś za dużym chłopcem, abym miała cię tak nazywać — parsknęłam, odwracając się do niego plecami. Chłopak prychnął pod nosem. Ruszając w stronę kuchni, spytałam: — Kawy?

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz