Rozdział trzydziesty

1K 39 71
                                    

PRUDENCE

— Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent — odparł Winston, wyjeżdżając spod posesji Holly.

Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, zaskoczona jego słowami. Nie spodziewałam się, że coś jeszcze dla mnie przygotował. Byłam przekonana, że chodziło mu o jedynie o spotkanie z dziewczynką.

— Chodzi o spotkanie z Sally, tak? — spytałam, aby mieć pewność, że to właśnie miał na myśli.

Chłopak pokręcił przecząco głową, nie kryjąc rozbawienia. Zatrzymał się na czerwonym świetle i odwrócił głowę w moją stronę, aby na mnie spojrzeć.

— Po spotkaniu z Sally odwiozę cię do domu i przyjadę po ciebie o osiemnastej — wyjaśnił, puszczając mi oczko.

Sygnalizacja świetlna pokazywała zielony kolor, więc Winston oderwał wzrok od mojej twarzy i ponownie w pełni skupił się na drodze.

— Gdzie zamierzasz mnie zabrać? — spytałam, zaciekawiona jego pomysłem.

Śmiech chłopaka rozniósł się po samochodzie.

— To niespodzianka, Prudy. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.

— Nawet jak cię ładnie poproszę?

Pokręcił przecząco głową.

— Nawet jak zrobię minę zbitego szczeniaka? — próbowałam dalej.

Miałam złudną nadzieję, że tym razem mi się uda. Jednak szybko okazało się, że niepotrzebnie sama siebie oszukiwałam, ponieważ Winston ponownie zaprzeczył.

— Gdy powiem ci wszystko już teraz, nie będzie to niespodzianka.

Przewróciłam oczami, wzdychając głośno pod nosem, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Założyłam ręce na piersi, zachowując się niczym małe naburmuszone i z niczego niezadowolone dziecko.

— Przynajmniej powiedz mi, jak powinnam się ubrać — powiedziałam po krótkiej chwili ciszy. — Coś wygodnego czy raczej coś eleganckiego?

— Hm... Zdecydowanie coś eleganckiego.

Skinęłam głową, mimo że nie mógł tego zobaczyć.

Zaczęłam zastanawiać się, dokąd zamierzał mnie zabrać. Raczej musiała być to jakaś elegancka restauracja, bo tylko w takim miejscu obowiązywał specjalny dress code... Choć równie dobrze mógłby mnie zabrać do jakiegoś fast fooda, a nasze eleganckie ubrania byłyby jedynie dla zabawy.

Nienawidziłam niespodzianek... Znaczy, bardzo je lubiłam, ale byłam zbyt ciekawska. Nie potrafiłam siedzieć cicho, gdy ktoś coś dla mnie planował. Byłam cholernie niecierpliwa.

Nareszcie dojechaliśmy pod dom państwa Roxwell. Wysiedliśmy z samochodu i zapukaliśmy do drzwi, które po chwili otworzyła nam pani Roxwell. Przywitaliśmy się z nią, nie wchodząc do środka. Zamierzaliśmy zabrać Sally na pobliski plac zabaw, więc nie opłacało nam się wchodzić.

Sally pojawiła się po kilku minutach, które spędziliśmy na miłej pogawędce z jej mamą. Dziewczynka ubrana była w dżinsy i różową bluzę bez kaptura, a włosy upięte miała w dwa warkoczyki. Przykucnęłam, aby móc nią przytulić.

Pożegnawszy się z panią Roxwell, ruszyliśmy w stronę placu zabaw. Sally szła po mojej prawej i żywo gestykulowała, opowiadając mi o bajce Barbie, którą wczoraj obejrzała ze swoimi rodzicami. Uważnie jej słuchałam, mimo że nie było to nic interesującego.

Winston wyminął nas, przez co teraz szedł po lewej stronie, bliżej jezdni. Położył dłoń na moich plecach. Zerknęłam na niego kątem oka, a ona jedynie się uśmiechnął i puścił mi oczko.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz