Rozdział 4

302 9 9
                                    

-Dziewczyny, jak ja was dawno nie widziałam! - krzyknęłam, o mało co nie wpadając na moje krukońskie koleżanki. Tak. Pandora Lastrange, Sybilla Trelawney i Roxana Prince były moimi przyjaciółkami z mojego roku. Uważałam, że Gryfonki z mojego roku (nie włączając Mary) były strasznie dziecinne. Jedyne o czym myślały to to, jak przypodobać się chłopcom. Nie raz i nie dwa na trzecim roku płakałam, bo chciałam wyglądać jak one.

Krótki związek z Barty'm uświadomił mi, że kompletnie nie ma to sensu.

Ale one wcale się nie zmieniły.

Stephanie Weasley i Cheryl White. Papużki nierozłaczki. Moje największe problemy od początku szkoły, oczywiście, zaraz po pewnym upośledzonym Ślizgonie.

- Co tam, Jennie? Stęskniłaś się? Nie widziałyśmy cię chyba od tygodnia! - Pandora Lastrange. Ładna blondynka. Ktoś powie, że hipiska, przez to jakie ubrania nosi. Faktycznie, w drugiej klasie uczestniczyła w ruchu hipisowskim, co zdecydowanie nie podobało się jej rodzicom.

- Dokładnie 5 dni i 4 godziny - poprawiła ją Sybilla. Miała na sobie zieloną koszulę i tego samego koloru długą spódnicę. W włosach miała wplecione kolorowe wstążki i kwiaty.

- Jenn, chcę cię uprzedzić, że w tym roku mamy świetną drużynę, stawiam 10 galeonów na to, że zmieciemy was z planszy. - Powiedziała wysoka, czarnoskóra dziewczyna o imieniu Roxana.

- Nie byłabym tego taka pewna. Wreszcie mamy konkretnego kapitana. Teraz nawet Ślizgoni powinni się nas bać, szczególnie taki jeden... - powiedziałam tak szybko, że była mała szansa, że ktoś mnie zrozumiał. Ale była.

- Hej! To, że poznałaś go od jego gorszej strony, nie oznacza od razu, że cały jest zły! Regulus jest w porządku! - Tak, Pandorę też omotał. Zresztą ona w każdym człowieku dostrzegła tylko to, co najlepsze. Nie rozumiałam tego za bardzo.

- Tak, a Sama - Wiesz - Kto też jest tylko skrzywdzony - warknęła Prince.

- Nie znasz jego całej historii! Może jakieś wydarzenia z jego życia go do tego nakłoniły! Jeśli nie wiesz co działo się w życiu człowieka, to go nie oceniaj - krzyknęła oburzona blondynka, przez co kilka osób na korytarzu się na nas popatrzyło.

- Zabrać cię do skrzydła szpitalnego, że takie bzdury wygadujesz? - warknęłam.

***

*Narracja trzecioosobowa*

- Jak się symuluje wymioty, Ev? - spytał Regulus.

Właśnie stali przed gablotką z informacjami, w której pisało, że z powodu choroby profesor Sprout nie odbędzie się zielarstwo.

- Nie przesadzaj, nie jest tak źle - powiedział blondwłosy Evan Rosier.

- NIE JEST ŹLE? NIE JEST ŹLE? TO NIE TY MASZ DWA RAZY ELIKSIRY, DWIE TRANSMUTACJE, STAROŻYTNE RUNY... - Regulus musiał przerwać na chwilę, ponieważ się zapowietrzył. - a zresztą pieprzę to. Idę zapalić. - To mówiąc, wyjął z kieszeni szaty opakowanie (o dziwo) mugolskich papierosów. Już miał włożyć go do ust, jednak ktoś go uprzedził.

- Odkładaj to świństwo, dzieciaku. - powiedział, wytrącając papierosa z ręki młodszego.

- Oddaj! - powiedział Regulus, próbując odzyskać papierosa.

- Nie. Myślę, że twoja dziewczyna nie będzie zadowolona. - powiedział uśmiechając się łobuzersko.

- Ja nie mam dziewczyny. - powiedział Regulus beznamiętnym tonem.

- Przecież wiem.

-Ty też nie masz.

-Nie potrzebuję. Jestem samowystarczalny.

-Dobra. Ale oddaj mi papierosy.

-Nie.

- Ej, ale ty też palisz! A mi nie pozwalasz! - powiedział oburzony Regulus. - I nie nazywaj mnie tak.

- Bo co, knypku?

- Spieprzaj.

- Też cię kocham. A twoje zielone kłaki jeszcze bardziej.

- Ty mnie już nawet nie denerwuj.

***
JENNIFER

To było istna katorga. Dwie godziny eliksirów, w dodatku obok Regulusa perfekcji Blacka.

- Co robisz! To wszystko nie tak! Nie umiesz trzymać się proporcji! Czy to na prawdę takie trudne?! - Warknął ten upośledzony hipokryta, wskazując ręką na swój otwarty podręcznik.

- Tak! Wiesz, że wiedza jak zrobić eliksir śmiechu nie przyda mi się w życiu? - syknęłam najbardziej jadowicie jak umiałam.

- Wiesz, naprawdę nie ma już nic łatwiejszego! - warknął wracając do naszego kociołka.

- Black, Evans czy ja wam w czymś przeszkadzam? - zapytał profesor Slughorn, przerywając swoje tłumaczenie.

- Absolutnie nie, panie profesorze. - Odpowiedział niskim tonem Regulus, zanim ja zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić.

***

- Crouch, Avery musicie popracować nad proporcjami. Powyżej Oczekiwań.. - Barty i Will przybili sobie piątkę.

- White, Weasley, znowu to samo. Troll, przykro mi. - powiedział Slughorn, jednak dziewczyny nic sobie z tego nie zrobiły i dalej obgadywały jakąś Puchonkę z czwartego roku.

Teraz Slughorn przyszedł do naszego kociołka. Nawet nie pochylił się nad cieczą, a już wyglądał na uradowanego. Ten hipokryta obok mnie odetchnął z ulgą.

- Jak zwykle Powyżej Oczekiwań. Możecie się spakować, oczywiście jeżeli ktoś skończył.

***

Właśnie wychodziłam z klasy (w której zostałam sama z Regulusem), kiedy ten złapał mnie za nadgarstek i przestawił do ściany. O co mu znowu chodzi?

- Czego? - prychnęłam.

- Oddawaj moją kasę, złodziejko. - sarknął, mocniej ściskając mój nadgarstek. Złodziejko? Nie, nie pozwolę sobie. - Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi, złodziejko.

- Nie jestem złodziejką - powiedziałam w jego tors, bo na tylko tyle pozwolił mi mój wzrost.

- Ukradłaś mi dziesięć galeonów - warknął, mocniej ściskając mój nadgarstek. Dziesięć galeonów to nie żarty. Czemu on tego nigdzie nie zgłosił? - Zostawiłem na chwilę torbę w trzech miotłach, a po chwili pieniędzy już nie było!

- Odwal się od mojej dziewczyny, zboku - warknął Marcus, który nawet nie wiem kiedy się tu pojawił.

- Co, kolejna twoja "dziewczyna", którą wykorzystasz a potem zostawisz? Jakbyś nie była taką szmatą, Evans może byłoby mi cię szkoda. - powiedział, po czym odszedł.

***

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz