Rozdział 5

260 10 2
                                    

Jeżeli jesteś osobą wrażliwą, radzę przewinąć rozdział.

Grimmauld Place 12, 2.01.1972

Regulus siedział właśnie w swoim pokoju, poprawiając koszulę. Czekał tylko na to, jak pojawią się Rosierowie. Wtedy będzie miał okazję na rozmowę z Evanem.

Usłyszał pukanie do drzwi. Rzucił szybko "Proszę" i w pokoju pojawił się Syriusz.

- Rosier już jest. - powiedział, wychodząc z pokoju.

Regulus natychmiast zbiegł po schodach z ogromną ekscytacją. Nie widział przyjaciela od ponad miesiąca. Między innymi dlatego, że Evan pobił się z jakim piątorocznym i trafił do skrzydła szpitalnego na miesiąc.

W drzwiach zauważył wysokiego jak na swój wiek blondyna. Szybciej zbiegał po schodach. W pewnym momencie jego noga ominęła stopień, co mógłby przypłacić życiem gdyby nie pewna dziewczyna z miodowymi włosami.

Andromeda złapała go za rękaw i przyciągnęła do siebie.

- Uważaj, bo szkoda takiej ładnej buźki - powiedziała, delikatnie szczypiąc go w policzek. - A tak swoją drogą, cześć.

- Cześć, Andy. - rzucił szybko Regulus, i jednym susem znalazł się obok swojego przyjaciela.

- Jak tam, Evanie? W domu wszyscy zdrowi? - Zapytał, mało nie wybuchając przy tym śmiechem.

- Jak najbardziej, Regulusie - Powiedział Rosier z udawaną powagą.

***

- Chcesz soku dyniowego? - zapytał Evan, wplatając długie palce w idealnie ułożone włosy, których Regulus zawsze mu zazdrościł. - Bo wiesz, ja muszę spadać, bo mama przecież cały dzień nie będzie się opiekować dziećmi, co nie? - Rosier miał dwie młodsze siostry ( w wieku 4 lat) i młodszego brata, którego Regulus zawsze mu zazdrościł. Właściwie zazdrościł Evanowi całego życia. Rodzeństwa (nie takiego jakim był Syriusz), normalnych rodziców czy też wyglądu.

- No to cześć - powiedział, podając mu rękę.

- Serwus - uścisnął rękę Regulusa, po czym podbiegł do swojego ojca.

"To teraz nudy" - Pomyślał Regulus, śledząc wzrokiem wszystkich w sali.

Andromeda rozmawiała z panem Orionem Blackiem, więc lepiej było nie przerywać tej rozmowy. Cyzi nie było, a Bella najwyraźniej była w swoim żywiole kazań o śmierciożercach.

Syriusz rozmawiał z jakąś ciotką, którą Regulus widział pierwszy raz na oczy (a pomimo to musiał się do niej zwracać ciociu a nie pani). Podszedł do swojej matki, która właśnie z empatią wyjaśniała coś jakiejś chudej, rudowłosej dziewczynie w której Regulus rozpoznał Alecto Carrow z trzeciego roku.

- Mamo, mogę już iść spać? Jest już późno a jutro wracamy do szkoły. - Faktycznie, było już grubo po północy.

- Nie ma takiej opcji. Nie jesteś już małym chłopcem, żeby kłaść się spać o ósmej wieczorem. Bierz przykład z brata.

- Ale jutro idę do szkoły.

Matka nachyliła się nad nim tak, żeby tylko on słyszał.

- Chyba jestem dla ciebie zbyt łagodna - szepnęła. - Zostaniesz. - Dodała po chwili zastanowienia.

- Przestań tak się do mnie zwracać! - krzyknął Regulus chyba zbyt głośno, bo wszystkie oczy zwróciły się w ich stronę. Walburga rzuciła przepraszające spojrzenie dalej przyglądającej się im Alecto, po czym wbiła paznokcie w ramię Regulusa i pociągnęła go do toalety.

- Co ty sobie wyobrażasz! Jak się zachowujesz! - krzyknęła kobieta. Pomimo to Regulus średnio się przestraszył. I to był błąd.

- Nie chcę się spóźnić na lekcje. - warknął Regulus.

- Nie odzywaj się w ten sposób do matki! - krzyknęła, szarpiąc go za włosy. - Przeproś!

- Nie mam zamia... - Nie dokończył, bo matka uderzyła go w policzek. I w drugi. Poczuł w ustach smak krwi. W oczach pojawiły mu się łzy.

- Do pokoju, w tej chwili. - kiedy zobaczyła zapłakaną twarz syna, dodała - Po co ryczysz? Inni mają gorzej.

- Nienawidzę cię! - krzyknął Regulus, biegnąc jak najszybciej do swojego pokoju.

Wpadł do pokoju i zamknął drzwi na klucz.

"Banalne" - pomyślał - " przecież na to wystarczy Alohomora"

Wtedy jednak nie za bardzo go to obchodziło. Wpatrywał się tępo w ścianę. Nagle przypomniał sobie, że jeśli uszkodzi się tętnice w odpowiednim miejscu można umrzeć. Wyjął szybko scyzoryk z szuflady. Miał nadzieję, że uda mu się zginąć. Był wściekły na matkę, na ojca, na głupiego Evana, że musiał tak szybko pojechać, Syriusza...długo można by wymieniać.

Zamknął oczy i przejechał nim po przedramieniu. Otworzył oczy z nadzieją, że ujrzy jakiś nowy, lepszy świat, ale tak się nie stało. Był na łóżku, w swoim pokoju, a ręka obficie krwawiła i bolała jak cholera. Wyjął jakąś starą, białą koszulę z szafy i owinął nią rękę. W mig zrobiła się czerwona.

Zbiegł po schodach na tyle szybko, ja ile pozwalała mu uszkodzona ręka. Pierwszą osobą, jaką zobaczył, był Syriusz. Już chciał do niego podejść, ale drogę zagrodziła mu matka.

- Miałeś siedzieć w pokoju. - powiedziała przerażająco opanowanym tonem.

- Moja ręka..

- Co twoja ręka? - mruknęła kobieta, nie zwracając uwagi na krwawiącą rękę - Do pokoju, w tej chwili. - dodała ciszej.

Regulus uznał, że pójście do pokoju będzie najlepszym pomysłem. Wyjął z szafy pudło karmelków, oranżadę i komiksy (wszystko od Syriusza) i zaczął czytać. Większość z nich opowiadała o wspaniałych, mugolskich bohaterach.

Największym marzeniem Regulusa od zawsze było zrobienie czegoś bardzo dobrego, za co ludzie by go zapamiętali. Zawsze wiedział też, że nigdy nic takiego nie zrobi. Do końca zapewne krótkiego życia będzie zwykłym, nudnym prymusem żyjącym w cieniu ciekawego, lubianego, odważnego i przystojnego brata.

Starał się chociaż na chwilę zapomnieć o bólu, ale to nie było możliwe.

Kiedy już miał iść do łóżka, do pokoju wpadł Syriusz z roztrzepanymi włosami i niedopiętą koszulą.

- Syrii...? Co ci się stało? - spytał nieśmiało Regulus.

- Nic... Tylko piłem alkohol.

- Ale ty masz przecież dopiero 13 lat!

- Ale mi kazali. Reggie, czy mogę dzisiaj spać z tobą? Mama jest na mnie zła, bo uciekłem.

- Ależ oczywiście! Właź, ja tylko zabiorę to wszystko z łóżka... - kiedy Regulus brał rzeczy, Syriusz zauważył bandaż na jego przedramieniu.

- Reg, co ci się stało? - powiedział zaniepokojony.

- Skaleczyłem się w rękę, ale komuś takiemu jak ja nic nie będzie. Właściwie szkoda, że nie umarłem...

- Ale Reg! Co ty mówisz!

- No wiesz, tak właściwie to mam wrażenie, że jestem przeszkodą wszystkich do szczęścia.

- Dlaczego mówisz takie rzeczy?

Syriusz podszedł do młodszego brata i po prostu go przytulił. Widział (i słyszał też), że Regulus okropnie hamuje się z płaczem.

- Reggie, możesz płakać, spokojnie...

- Ale mama...

- Wiem, ale ja ci pozwalam. - Regulus natychmiast zaczął płakać jak małe dziecko. Syriusz delikatnie przykrył ich i kołdrą, glaszcząc Regulusa po plecach.

- Spokojnie, Reg, nic ci nie grozi.

***

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz