Rozdział 2

380 16 20
                                    

Na podwórku stały dwie dziewczynki mające 10 lub 11 lat. Jedna była niska i chuda. Miała dwa rude warkocze, ponurą twarz, piegi i szaro - niebieskie oczy. Nie była zbyt ładnym dzieckiem. Ta druga była znacznie wyższa i była ładną blondynką o niebieskich oczkach.

- Nancy ! Oddaj mi to! - zawołała rudowłosa.

- Nie mam zamiaru! - odpowiedziała dziewczynka nazwana Nancy. Trzymała w ręce pamiętnik. - Co Jennifer pisze w swoim pamiętniku? "Drogi pamiętniczku, jest taki chłopak, ma na imię Lucas.. - zaczęła cytować

- Nans, oddawaj.

- Bo co mi zrobisz? Naskarżysz mamie? - prychnęła Nancy z kpiącą miną.

- Ostatnia szansa. - Nancy jednak nie przejęła się tym - Och, nie dajesz mi wyboru.

Nagle blondynka uniosła się w powietrze z rozpostartymi ramionami.

- Postaw mnie! Jennifer, postaw mnie!  - krzyczała przez łzy - Powiem mojej mamie, a ona cie wyrzuci ze szkoły, wariatko!

- Ostrzegałam.

Nagle dziewczynka spadła. Nie podniosła się jednak z ziemi, tylko zaczęła krzyczeć. Było widać że się dusiła.

- Pomocy! Pomocy!

Jej wołanie o pomoc stopniowo zaczęło cichnąć, aż w końcu całkowicie przestała. Rudowłosa szybko pobiegła do domu, siadając na krześle w pokoju gościnnym.

- Gdzie Nancy? - zapytała szczupła, blondwlosa kobieta.

- Została bawić się w ogrodzie.

Obudziłam się, czując coś zimnego na twarzy. Nade mną stała najmniej przeze mnie lubiana współlokatorka, Stephanie. Trzymała w ręce pustą szklankę. Więcej ta zimna cieczą na mojej twarzy to była woda.

- Co ty do cholery robisz! - wrzasnęłam zdezorientowana.

- Uciszam cię, jest sobota a ty o ósmej rano robisz takie akcje! - wrzasnęła wkurzona.

- A co cię nagle wzięło na budzenie się o ósmej rano? - Steph zdecydowanie nie była typem osoby która wstaje wcześnie rano. Szczególnie w sobotę.

- Idę na randkę. - powiedziała. Ta, pewnie myśli, że będę zazdrosna. - ale taki nerd jak ty pewnie nawet nie wie co to znaczy "randka".

- Kiedy odebrało mu rozum?

- Komu?

- Temu, co się z tobą umówił. - zdecydowanie nikt o zdrowych zmysłach nie umówił by się z Stephanie. - Biedny, zaapeluje o miejsce w Świętym Mungu na oddziale psychiatrycznym dla niego.

***

Weszłam do Wielkiej Sali i od razu usiadłam pomiędzy Max i Mary. Max była ode mnie niestety o rok starsza, więc nie mogłam za często się z nią widywać.

Nagle przypomniałam sobie o wypracowaniu do Slughorna. W porównaniu do siostry byłam totalnym zerem z eliksirów. Nie umiałam nawet uważyć eliksirów z pierwszego roku. Lily próbowała dawać mi jakieś korepetycje, ale zrezygnowała po dwóch tygodniach i uznała, że jestem nienauczalna. Trudno, wypracowanie napiszę jutro.

Gdy zobaczyłam Pottera, który jak zwykle starał się zagadać do Lily, przypomniałam sobie, że mam go zapytać o to, kiedy zaczyna się sezon Quidditcha.

Szybko podeszłam do stołu. Lily wyglądała, jakby miała zaraz przywalić Potterowi. Nie chciałam przerywać im rozmowy, ale sprawy służbowe tego wymagały.

- Szwagier, kiedy zaczyna się sezon Quidditcha? - James aż podskoczył.Lily popatrzyła n amnie ze złością.

- Merlinie! Nie strasz mnie tak! Nie zauważyłem cię! Wybacz!

-Nic się nie stało. To kiedy zaczyna się sezon Quidditcha? - Ponowiłam pytanie.

- 28 października Ślizgoni grają z Puchonami. A czemu pytasz? Longbottom trąbi o tym od początku roku szkolnego. Mówił mi, że jak przegramy z Krukonami, to powiesi mnie na żyrandolu. - Powiedział Potter. Lily syknęłą coś w stylu "I bardzo dobrze".

-Dzięki. Miejmy nadzieję, że przegramy. - Potter spojrzał na mnie groźnie, - Przecież wiesz, że żartowałam.

-Jeszcze jedno. Na ile oceniasz włosy Blacka? - Powiedział, wskazując palcem na stół Ślizgonów. Black, z jadowicie zielonymi  włosami  bez życia grzebał w jajecznicy. Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu. - Farba miała być dla Snape'a, ale jakoś tak wyszło. W sumie nie zmarnowała się.

***

Wróżbiarstwo było najgorszą lekcją, szczególnie z panną Althe. Nie dziwiłam się, dlaczego nikt jej nie chciał.

Była to chuda, wysoka kobieta, której twarz była pomarszczona jak orzech włoski. Zwykle nosiła  okropną, zieloną sukienkę, jak z dziewiętnastego wieku.

Sam jej wygląd jeszcze nie był tak okropny w porównaniu z charakterem.

Spóźniłam się zaledwie o dwie minuty, ponieważ Mary upadła na schodach i rozbiła sobie kolano. Usiadłam w ławce z tyłu, żeby kobieta mnie nie zauważyła.Właśnie zapisywała na tablicy temat: Układy Gwiazd. Była odwrócona tyłem do klasy, więc myślałam, że nie było szans, żeby mnie nie zauważyła. Myliłam się.

-Evans, wyjdź na środek. - Ociągając się straszliwie, z opuszczoną głową stanęłam na środku klasy. Słyszałam śmiechy niektórych uczniów, Regulusa Blacka przede wszystkim. - Czy wiesz, co powoduje spóźnianie się? - Opuściłam głowę jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.

-Dekoncentrację innych uczniów, Pani Profesor. - Nie spóźniałam się często, ale ten tekst znałam na pamięć.

-Skoro to wiesz, to dlaczego się spóźniłaś? -  Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że to jedno z pytań, na które ona nie oczekuje odpowiedzi. - Przepiszesz  na tablicy dwieście razy "Nie będę się spóźniać". - Klasa znowu wybuchnęła śmiechem.

Przez następne dwie godziny nie robiłam nic oprócz pisania tego głupiego zdania.

Gdy wróciłam do dormitorium nie było mi dane odpocząć, bo chłopcy grali w "Co byś wolał". Postanowiłam, że po całym dniu męczenia się mogę sobie pozwolić na trochę rozrywki.

-Dobra, Pete. Co byś wolał : Pocałować Slughorna czy zjeść korę z drzewa? - Zapytał Syriusz, patrząc na Petera.

-Co to za pytanie? Zjeść korę z drzewa. Przynajmniej nie będę głodny. - Powiedział Peter, po czym z dumą wylosował kolejną kartę. - Wolisz pocałować Snape'a czy podłogę?

-Oczywiście, że podłogę. - Wylosowałam kartę. - Wolałbyś spędzić noc w zakładzie pogrzebowym czy przespać się ze ślizgonką?

-To drugie.

Tak zleciał cały wieczór. Poszłam spać po rozmowie z Mary o mugolskiej modzie. Mary twierdziła, że sukienki są lepsze od spodni jeansowych (co jest oczywiście bzdurą).

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz