Rozdział 12

172 10 1
                                    

Ostatni tydzień zleciał na ciągłych kłótniech z Stephanie o jej głupie perfumy. Tego zapachu nie dało się w żaden sposób wywietrzyć! Spałam w pokoju wspólnym, bo w dormitorium się nie dało.

Szłam do sowiarni, aby wysłać list do rodziców (ponieważ Lily zabrała Hermesa) kiedy na korytarzu zobaczyłam coś dziwnego. Mary rozmawiała z Blackiem. Musiałam wiedzieć o czym rozmawiali.

-W porządku. Są bym tak zrobił.

-To było strasznie głupie. A jakby ona poszła z tym do kogoś z nauczycieli? - O kim oni mówią?

-Nie, jest na tyle głupią że prędzej by mi przyjebała niż pomyślała o nauczycielach.

-Nie pozwalaj sobie na za dużo. - Dokładnie wtedy Black ją przytulił. Regulus jebany Black obściskiwał się z moją przyjaciółką. Od razu przez moją głowę przepłynęły najczarniejsze myśli. Co jeśli... Nie. Nawet nie chcę myśleć.

Mary zaczęła iść w moją stronę, a ja nawet nie zdążyłam pomyśleć o schowaniu się. Kurwa.

-Podsłuchiwałaś!? - Zapytała Mary, patrząc na mnie gniewnym wzrokiem.

-Tak. Słyszałam wszystko. Tłumacz się. - Postanowiłam troszkę nagiąć prawdę. Może to się uda. Z Bartym wychodziło.

-Nie słyszałaś, więc nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - Mary sobie poszła. Zwyczajnie sobie poszła beż żadnego wytłumaczenia. Jak tak można!

Szybko wysłałam list i zbiegłam aż do lochów. Można było spytać Barty'ego czy Black ostatnio się dziwnie zachowywał. Myślałam, że zaraz wypluje płuca. Byłam już prawie przy wejściu do pokoju wspólnego, gdy ominęłam schodek. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Już miałam żegnać się z tym światem, kiedy czyjeś silne ręce oplotły mnie w talii.

-Łazić nie umiesz?! - Usłyszałam za sobą głos Blacka. Był jakby...smutny? Dobra. Nieważne. Od razu zrzuciłam jego brudne łapy z mojej talii. Zbok.

-Odpierdol się ode mnie.

-Wiesz, przed chwilą uratowałem ci życie. W sumie teraz żałuję. - Powiedział, po czym odszedł. Po prostu.

Strzepałam z szaty niewidzialny kurz, po czym poszłam prosto do dormitorium śligonów z piątego roku. Tam zastałam niecodzienny widok. Barty pisał coś skulony. Pokój wyglądał tak, jakby co najmniej byli tu śmierciożercy. Ciuchy były porozrzucane po podłodze, a po biurku Croucha walało się mnóstwo papierów. To było w ogóle do niego niepodobne. Zobaczyłam Rabastana Lastrange, więc postanowiłam go spytać co się stało.

-Co się stało? - Rabastan od razu spojrzał w moją stronę.

-Riley. Zerwali trzy dni temu, a ona? Ona dzisiaj lizała się z tym chujem Averym. - Will Avery? Przecież wydawał się miły.

-Willem Averym?

-Tak. I jeszcze mówił, że nie zerwie z nią tylko dlatego, że Barty jest takim idiotą, że nie potrafi jej zadowolić. - Poczułam wielką chęć przyjebania Avery'emu.

-Gdzie on jest?

-Nie wiem. Obraził się na nas. A, zapomniałem. Barty dostał też list od ojca. - Nie wierzę. Czy ten stary pojeb jeszcze nie rozumie, że Barty jest najlepszy w klasie? Crouch co dwa tygodnie dostawał listy od swojego ojca z wymaganiami. Stary, głupi chuj.

-Chłopaki, musicie to zobaczyć. Chodźcie! - Nagle do pokoju wpadła Agnes Black, ślizgonka z roku Lily.

-O co chodzi? - Zapytał Rabastan.

-Chodź to zobaczysz!

-Ej, Evans, zaraz wracamy. Chyba nam to wybaczysz? - Rabastan zwrócił się do mnie.

-Nigdzie nie idę. - Wtrącił się Barty.

-Idziesz. Nie ma dyskusji. - Powiedziała Agnes, szarpiąc za ramię Barty'ego, po czym wyszli. 

Wtedy w mojej głowie pojawiła się plan. Rozglądnęłam się po pokoju. Nikogo nie było. Spojrzałam na łóżko Blacka (łatwo było je rozpoznać, bo wyglądało jak wyjęte z Rodziny Addamsów), Odsunęłam szufladę szafki nocnej i zaczęłam przeglądać "skarby" Blacka.

Na pierwszy ogień poszły...mugolskie prezerwatywy. W sumie się nie zdziwiłam. Potem jakaś książka o słynnych czarodziejach i czarownicach, plastry, nożyk do papieru, czekoladowe żabyy...Nic niezwykłego. Dwie rzeczy przykuły moją uwagę. Co w szafce Blacka robiły leki przeciwbólowe i antydepresanty? Wzięłam w dłoń opakowania i to był błąd.

Usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Stanął w nich Black z mieszanką wściekłości I strachu w oczach.

-Ty mała suko! Odłóż to! - Wrzasnął podchodząc do mnie.

-A co mi zrobisz? - Zapytałam cicho.

-Muffilato. - Wtedy zdałam sobie sprawę w jak chujowej sytuacji jestem. Drzwi były zamknięte. Rabastan i Barty byli prawdopodobnie na drugim końcu zamku. Drzwi były wyciszone. On miał różdżkę, a ja nie. Cholera jasna. Black złapał mnie za ręce uniemożliwiając mi jakikąkolwiek samoobronę. Zaczęłam się szarpać, ale na darmo.

-Wypuść mnie. - Ten jednak tylko przyłożył mi różdżkę do szyi. - POWIEDZIAŁAM WYPUŚĆ MNIE!

-Kto cię tu wpuścił? - Zapytał, przybliżając swoją twarz do mojej. Był blisko. Zdecydowanie za blisko. Moje ciało zaczęło wariować, nawet sama nie wiem czemu. Zrobiło mi się gorąco, ręce mi się pociły, a ja nie byłam nawet w stanie złożyć zdania. Atmosferę dało się ciąć nożem.

-Rabastan Lastrange.

-Nienawidzę cię. Tak cholernie cię nienawidzę. - Jego ton głosu brzmiał, jakby próbował przekonać siebie, a nie mnie. Kurwa. Zaraz podejmę złą decyzję. A jebać to. Przymknęłam oczy. Już miałam zamknąć dystans pomiędzy naszymi ustami, gdy usłyszałam huk otwieranych drzwi. Dziękuję Ci, Merlinie.

-Wiedziałem, kurwa, wiedziałem. - Barty wyglądał, jakby wszystkie jego złe wspomnienia zniknęły. Na jego twarzy widniało teraz triumfalny uśmieszek. Mogłam tylko wyobrażać sobie jak idiotycznie ro wyglądało z boku. Niby mieliśmy się całować, ale Black groził mi różdżką.

-Muszę już iść. - Nie czekając na odpowiedź wybiegłam z dormitorium.

***

-Coś ty taka czerwona? - Zapytała Lily. Faktycznie, może troszkę się zawstydziłam, ale przecież to normalne, prawda?

-Wyglądasz jakbyś przyłapała Ministra Magii na romansowaniu z Dumbledorem. - Powiedział James, za co oberwał dziwnym spojrzeniem od Lily. - No co, ja dalej wierzę, że oni są razem!

-Nie ma szans. - Prychnęła Max, biorąc łyk soku dyniowego.

-Ej, organizujemy imprezę. Największą i najlepszą imprezę w dziejach Hogwartu. Wstęp mają wszyscy, wyłączając Ślizgonów. Co wy na to? - Zapytał Syriusz.

-Jestem na tak, jeżeli będę mogła zaprosić Barty'ego. - Max i Syriusz zaczęli chichotać. - O co wam chodzi?

-Bo wiesz, zachowujecie się trochę jak para... - Do rozmowy wtrącił się Remus.

-Nieprawda.

-No wiesz, nawet kiedyś byliście razem....

-Ale nie ma co żyć przeszłością. Idę coś zjeść.

***

REGULUS

Sam nie wiem czy byłem bardziej zły na siebie, czy na Evans. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę naprawdę chciałem ją pocałować. Och, to było tak głupie! Barty cały czas wypytywał co nas łączy, i dlaczego nikt o tym nie wiedział.

-Powtarzam ci już któryś raz z rzędu. Nie jestem w niej zakochany.

-O nie. Wiem co widziałem.

-Nie wydaje mi się. - Musiałem jak najszybciej iść, bo w końcu by coś ze mnie wyciągnął.

***

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz