-Panie dyrektorze, proszę mnie nie wyrzucać! To nie było celowe!
-Evans!
-Ja mogę znieść najgorsze kary, ale Hogwart to mój dom!
-Evans!
-Oni mnie nie przyjmą do mugolskiej szkoły! Proszę mnie nie wyrzu...
-Evans, nikt cię nie wyrzuca! - Wystraszył mnie przerażająco spokojny głos dyrektora. - Czy to było jakieś zaklęcie bezróżdzkowe?
-Nie. Nie wiem co się stało! To był przypadek!
-Rozumiem. Czy to stało się pierwszy raz?
-Oczywiście. - Skłamałam. Jak niby miałam powiedzieć najsilniejszemu czarodziejowi na świecie, że zabiłam człowieka? W głębi modliłam się, żeby dyrektor nie użył legimencji. Wtedy już po mnie.
-Rozumiem. - Dumbledore skinął głową. Udało się. - Panie Black, jak Pan się czuję?
-Trochę mi słabo, ale przeżyję. Ale mogę wiedzieć z jakim rodzajem magii mamy od czynienia? - Jak ja go kurwa nienawidzę.
-Ta magia jest wyjątkowa, ale i niezwykle niebezpieczna w złych rękach. - Dyrektor wyjął z szuflady jabłko, jakby wiedział, że prędzej czy później taka sytuacja nastąpi. - Evans, spróbuj unieść jabłko. - Starałam się z całych sił, ale widocznie na darmo. Jabłko jedynie sturlało się że stołu na podłogę i tam już pozostało. Syknęłam z powodu nasilającego się bólu głosy, jaki wcześniej ignorowałam.
-Rozumiem. Proszę cię abyś pojawiła się w moim gabinecie w sobotę. Porozmawiamy o twojej...nietypowej przypadłości.
Z przerażeniem nadal wypisanym na twarzy wyszłam z gabinetu dyrektora.
-Ej, a co ci właściwie chodziło? - Zapomniałam, że Regulus Black jest obok.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. - Byłam naprawdę wkurzona. Dlaczego on udaje, że nie wie o co chodzi?
-Dobrze, uznajmy, że tego nie zrobiłem. Powiesz mi o co mnie oskarżasz? - Nie powiem, wkurzyłam się. Niech ma po swojemu.
-Dotykałeś Mary bez jej zgody. O wszystkim mi powiedziała. - Dokładnie pamiętam zapłakaną Mary z siną obrączką na ręce I czerwonym śladem na policzku.
-Co kurwa? Kiedy?
-Wczoraj wieczorem.
-Wczoraj wieczorem miałem patrol.
-Ta, uważaj bo ci uwierzę. - Jak on śmie łgać mi w żywe oczy?
-Pomimo tego, jaką opinię masz o mnie, to nie molestuję twoich szlamowatych koleżanek.
-Evans, poproszę do mojego gabinetu. - Usłyszałam za sobą głos McGonagall.
***
Nie zagram w meczu Quidditcha. Chciało mi się płakać jak się o tym dowiedziałam. McGonagall nie przyjmowała odmowy i była nieugięta na prośby. Zastąpią mnie jakimś chłopcem z czwartego roku.
Na randkę z Remusem Max założyła czerwoną, przylegającą sukienkę z bufiastymi rękawami, która idealnie podkreślała jej talię a do tego czarne obcasy i jakiś płaszcz.
Uznałam, że na czas meczu zostaję w dormitorium. Nie chcę patrzeć jak ktoś zajmuje moje miejsce. Siedziałam więc i słuchałam muzyki, potem czytałam książkę a na koniec zdecydowałam się iść do Croucha, który powiedział, że na mecz definitywnie nie pójdzie, jeśli ma nie zobaczyć mojej przegranej.
W jego dormitorium zastałam nietypowy widok. Barty właśnie "pożerał" twarz Samanty Riley, Puchonki z naszego roku.
-Przeszkadzam? - zapytałam nie dlatego, że bałam się, że w czymś przerywam, raczej z formalności.
CZYTASZ
Siostra Lily Evans - Regulus Black
Fanfiction*** - Wiesz, jesteś do dupy. Wszystko jest do dupy. Moje życie jest do dupy, rodzice, brat, wszystko. - Na pewno dobrze się czujesz? - Nie! Nigdy nie czułem się dobrze! *** Zaczęte : 28.12.2022 TW:krew, przemoc, homoseksualiści, przekleństwa, de...