Rozdział 11

211 8 7
                                    

-Panie dyrektorze, proszę mnie nie wyrzucać! To nie było celowe!

-Evans!

-Ja mogę znieść najgorsze kary, ale Hogwart to mój dom!

-Evans!

-Oni mnie nie przyjmą do mugolskiej szkoły! Proszę mnie nie wyrzu...

-Evans, nikt cię nie wyrzuca! - Wystraszył mnie przerażająco spokojny głos dyrektora. - Czy to było jakieś zaklęcie bezróżdzkowe?

-Nie. Nie wiem co się stało! To był przypadek!

-Rozumiem. Czy to stało się pierwszy raz?

-Oczywiście. - Skłamałam. Jak niby miałam powiedzieć najsilniejszemu czarodziejowi na świecie, że zabiłam człowieka? W głębi modliłam się, żeby dyrektor nie użył legimencji. Wtedy już po mnie.

-Rozumiem. - Dumbledore skinął głową. Udało się. - Panie Black, jak Pan się czuję?

-Trochę mi słabo, ale przeżyję. Ale mogę wiedzieć z jakim rodzajem magii mamy od czynienia? - Jak ja go kurwa nienawidzę.

-Ta magia jest wyjątkowa, ale i niezwykle niebezpieczna w złych rękach. - Dyrektor wyjął z szuflady jabłko, jakby wiedział, że prędzej czy później taka sytuacja nastąpi. - Evans, spróbuj unieść jabłko. - Starałam się z całych sił, ale widocznie na darmo. Jabłko jedynie sturlało się że stołu na podłogę i tam już pozostało. Syknęłam z powodu nasilającego się bólu głosy, jaki wcześniej ignorowałam.

-Rozumiem. Proszę cię abyś pojawiła się w moim gabinecie w sobotę. Porozmawiamy o twojej...nietypowej przypadłości.

Z przerażeniem nadal wypisanym na twarzy wyszłam z gabinetu dyrektora.

-Ej, a co ci właściwie chodziło? - Zapomniałam, że Regulus Black jest obok.

-Dobrze wiesz o co mi chodzi. - Byłam naprawdę wkurzona. Dlaczego on udaje, że nie wie o co chodzi?

-Dobrze, uznajmy, że tego nie zrobiłem. Powiesz mi o co mnie oskarżasz? - Nie powiem, wkurzyłam się. Niech ma po swojemu.

-Dotykałeś Mary bez jej zgody. O wszystkim mi powiedziała. - Dokładnie pamiętam zapłakaną Mary z siną obrączką na ręce I czerwonym śladem na policzku.

-Co kurwa? Kiedy?

-Wczoraj wieczorem.

-Wczoraj wieczorem miałem patrol.

-Ta, uważaj bo ci uwierzę. - Jak on śmie łgać mi w żywe oczy?

-Pomimo tego, jaką opinię masz o mnie, to nie molestuję twoich szlamowatych koleżanek.

-Evans, poproszę do mojego gabinetu. - Usłyszałam za sobą głos McGonagall.

***

Nie zagram w meczu Quidditcha. Chciało mi się płakać jak się o tym dowiedziałam. McGonagall nie przyjmowała odmowy i była nieugięta na prośby. Zastąpią mnie jakimś chłopcem z czwartego roku.

Na randkę z Remusem Max założyła czerwoną, przylegającą sukienkę z bufiastymi rękawami, która idealnie podkreślała jej talię a do tego czarne obcasy i jakiś płaszcz.

Uznałam, że na czas meczu zostaję w dormitorium. Nie chcę patrzeć jak ktoś zajmuje moje miejsce. Siedziałam więc i słuchałam muzyki, potem czytałam książkę a na koniec zdecydowałam się iść do Croucha, który powiedział, że na mecz definitywnie nie pójdzie, jeśli ma nie zobaczyć mojej przegranej.

W jego dormitorium zastałam nietypowy widok. Barty właśnie "pożerał" twarz Samanty Riley, Puchonki z naszego roku.

-Przeszkadzam? - zapytałam nie dlatego, że bałam się, że w czymś przerywam, raczej z formalności.

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz