Rozdział 33

77 6 2
                                    

-Jennifer! - Wrzasnęła mama z dołu. Westchnęłam, ale w końcu zwlekłam się z łóżka. Ubrania leżały na fotelu. - Zaraz się spóźnisz!

Szybko zbiegłam na dół. Tata siedział w kuchni, czytając gazetę. Mama smarowała tosta masłem, rozmawiając z kimś przez telefon. Petunia stała pod drzwiami do łazienki, wyzywając Lily z groźną miną. Potter, który przyjechał wczoraj wieczorem (podwiózł go Syriusz, obowiązkowo popisując się swoim czarnym Harleyem) właśnie czesał włosy.

-Jak się spało? - Spytał, zakładając okulary.

-W porządku. - Nie za bardzo rozumiałam, co miał na myśli.

Weszłam do kuchni, przytuliłam mamę i otwarłam szafkę, zaczynając grzebać w niej ręką. Nic.

-Kto wychlał moje płatki? - Zapytałam, biorąc tosta z talerza mamy.

-Jennifer, nie potrafisz się ładnie wysławiać? Jak będziesz tak przeklinać, to żaden chłopiec cię nie zechce. - Powiedziała mama, wyrywając mi tosta z ręki. - Zjesz u Chase'ów.

-Mam jeszcze czas. - Powiedziałam, strącając okruszki z policzka.

-Jesteś pewna? - Mama uniosła brew. - Za dwadzieścia minut masz być w pracy.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Pisnęłam, pędząc po schodach na górę.

-Budziłam cię cztery razy. - Usłyszałam głos mamy z dołu, gdy wciągnęłam na siebie spodnie.

Musiałam przecież jakoś wyglądać, żeby nie wystraszyć dzieci.

Ubrałam więc bawełnianą koszulkę w kwieciste wzory, dżinsowe spodenki i moje żółte trampki.

Chwyciłam torbę i szybko wybiegłam z kuchni.

Po wyjściu z domu szybko wsiadłam na rower, pędząc na łeb na szyję do pracy.

***

Już po kilku minutach byłam na miejscu. Dom Chase'ów był zbudowany z jasnoczerwonej cegły. Dwa okna na piętrze były uchylone. Dom otaczał ogródek z różami.

Szybko oparłam rower o ścianę i zapukałam w drzwi. Od razu otwarła mi Rose Chase. Była to trzydziestoletnia kobieta o krępej budowie ciała, długich, złotych włosach, rumianych policzkach i uprzejmym uśmichu.

-Wejdź. - Powiedziała kobieta, odsuwając się od drzwi.

Miała na sobie ładną, ciemnozieloną sukienkę za kolano i czarne obcasy.

-Napewno sobie poradzisz? - Zapytała kobieta, kładąc mi dłoń na ramieniu. - To aż piętnaście godzin.

-Poradzi sobie. - Po schodach zszedł Paul Chase. Był to wysoki mężczyzna o opalonej skórze, czarnych wybrylantynowanych włosach i zawadiackim uśmiechu. - Idziemy. - Położył dłoń na ramieniu Rose, lekko popychając ją w stronę drzwi.

-Dzieci śpią na górze. Jeszcze ich nie budź. Ziemniaki są na stole. Nie zapomnijcie iść na spacer z Kevinem! - Wrzeszczała, gdy Paul zamykał drzwi.

-Miłej zabawy, Jessie! - Krzyknął Paul, wpychając żonę do samochodu.

-Połóż ich spać najpóźniej dwadzieścia po ósmej! To jeszcze dzieci! - Słowa kobiety zostały trochę zagłuszone przez dźwięk uruchamianego silnika.

-Dobrze! Zapamiętam! - Krzyknęłam, ściągając buty.

Piętnaści godzin. Piętnaście godzin tylko dla mnie.

Najpierw wyjęłam Opowieści z Narni, a potem puszkę coli.

I wtedy usłyszałam kroki na schodach. Już po chwili obok mnie stał Ethan.

Siostra Lily Evans - Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz