-Jennifer! - Wrzasnęła mama z dołu. Westchnęłam, ale w końcu zwlekłam się z łóżka. Ubrania leżały na fotelu. - Zaraz się spóźnisz!
Szybko zbiegłam na dół. Tata siedział w kuchni, czytając gazetę. Mama smarowała tosta masłem, rozmawiając z kimś przez telefon. Petunia stała pod drzwiami do łazienki, wyzywając Lily z groźną miną. Potter, który przyjechał wczoraj wieczorem (podwiózł go Syriusz, obowiązkowo popisując się swoim czarnym Harleyem) właśnie czesał włosy.
-Jak się spało? - Spytał, zakładając okulary.
-W porządku. - Nie za bardzo rozumiałam, co miał na myśli.
Weszłam do kuchni, przytuliłam mamę i otwarłam szafkę, zaczynając grzebać w niej ręką. Nic.
-Kto wychlał moje płatki? - Zapytałam, biorąc tosta z talerza mamy.
-Jennifer, nie potrafisz się ładnie wysławiać? Jak będziesz tak przeklinać, to żaden chłopiec cię nie zechce. - Powiedziała mama, wyrywając mi tosta z ręki. - Zjesz u Chase'ów.
-Mam jeszcze czas. - Powiedziałam, strącając okruszki z policzka.
-Jesteś pewna? - Mama uniosła brew. - Za dwadzieścia minut masz być w pracy.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Pisnęłam, pędząc po schodach na górę.
-Budziłam cię cztery razy. - Usłyszałam głos mamy z dołu, gdy wciągnęłam na siebie spodnie.
Musiałam przecież jakoś wyglądać, żeby nie wystraszyć dzieci.
Ubrałam więc bawełnianą koszulkę w kwieciste wzory, dżinsowe spodenki i moje żółte trampki.
Chwyciłam torbę i szybko wybiegłam z kuchni.
Po wyjściu z domu szybko wsiadłam na rower, pędząc na łeb na szyję do pracy.
***
Już po kilku minutach byłam na miejscu. Dom Chase'ów był zbudowany z jasnoczerwonej cegły. Dwa okna na piętrze były uchylone. Dom otaczał ogródek z różami.
Szybko oparłam rower o ścianę i zapukałam w drzwi. Od razu otwarła mi Rose Chase. Była to trzydziestoletnia kobieta o krępej budowie ciała, długich, złotych włosach, rumianych policzkach i uprzejmym uśmichu.
-Wejdź. - Powiedziała kobieta, odsuwając się od drzwi.
Miała na sobie ładną, ciemnozieloną sukienkę za kolano i czarne obcasy.
-Napewno sobie poradzisz? - Zapytała kobieta, kładąc mi dłoń na ramieniu. - To aż piętnaście godzin.
-Poradzi sobie. - Po schodach zszedł Paul Chase. Był to wysoki mężczyzna o opalonej skórze, czarnych wybrylantynowanych włosach i zawadiackim uśmiechu. - Idziemy. - Położył dłoń na ramieniu Rose, lekko popychając ją w stronę drzwi.
-Dzieci śpią na górze. Jeszcze ich nie budź. Ziemniaki są na stole. Nie zapomnijcie iść na spacer z Kevinem! - Wrzeszczała, gdy Paul zamykał drzwi.
-Miłej zabawy, Jessie! - Krzyknął Paul, wpychając żonę do samochodu.
-Połóż ich spać najpóźniej dwadzieścia po ósmej! To jeszcze dzieci! - Słowa kobiety zostały trochę zagłuszone przez dźwięk uruchamianego silnika.
-Dobrze! Zapamiętam! - Krzyknęłam, ściągając buty.
Piętnaści godzin. Piętnaście godzin tylko dla mnie.
Najpierw wyjęłam Opowieści z Narni, a potem puszkę coli.
I wtedy usłyszałam kroki na schodach. Już po chwili obok mnie stał Ethan.
CZYTASZ
Siostra Lily Evans - Regulus Black
Fanfikce*** - Wiesz, jesteś do dupy. Wszystko jest do dupy. Moje życie jest do dupy, rodzice, brat, wszystko. - Na pewno dobrze się czujesz? - Nie! Nigdy nie czułem się dobrze! *** Zaczęte : 28.12.2022 TW:krew, przemoc, homoseksualiści, przekleństwa, de...