9. Moja prywatna tancerka

3.7K 119 90
                                    

Po akcji w sklepie przy stacji benzynowej, wraz z Timothym skierowaliśmy się w stronę domu Connie. Mimo że podczas drogi chłopak wydawał się być początkowo nieco skrępowany, wkrótce na jego twarz powrócił szelmowski uśmiech, a wypowiadane słowa podszyte zostały odwzajemnioną przeze mnie złośliwością.

– Dlaczego ta kasjerka nazwała cię Thomasem? – spytałam nagle.

– Ponieważ wiedziałem, że zacznie rozmawiać ze swoimi koleżankami – odparł. – A te przekażą innym przyjaciółkom, które powiedzą swoim partnerom, a ci z kolei opowiedzą o sytuacji w pracy. I takim sznureczkiem przeredagowana informacja dotarłaby do moich rodziców, którzy nie byliby zadowoleni z faktu, że ich syn ma domniemany romans z jakąś kobietą – wyjaśnił. – Pod przykrywką Thomasa nic mi nie grozi. Śmiało mogłem wszystkiego się wyprzeć.

– Sprytnie – skomentowałam. – W takim razie, jaką mam pewność, że rzeczywiście masz na imię Timothy?

– Stuprocentową. – Posłał mi uśmiech. – Mogę pokazać ci akt urodzenia.

– Powiedzmy, że wierzę na słowo – odparłam.

I tak wspólnie dotarliśmy pod dom Connie. Chłopak nacisnął dzwonek, prosząc o otwarcie furtki. W tym czasie przeskanowałam wzrokiem otoczenie. Posiadłość dziewczyny była znacznie przytulniejsza od rezydencji Seana. Otaczały ją pojedyncze drzewa oraz masa polnych kwiatów, mieniących się w soczyście zielonej trawie. Nie zabrakło również marmurowych figur, które znajdowały się przy drzwiach frontowych domu, a do których prowadziła wyłożona kostką brukową ścieżka. Samą posiadłość zdobiły ściany w kolorze śniegu i okna, w których widniały wzorzyste firanki. Moje przemyślenia przerwało donośne szczekanie, a ja odskoczyłam od bramy, nie spodziewając się, że zza jednego z drzew wybiegnie dość spory golden retriever.

– O patrz – parsknął nagle Timothy – Connie zmieniła się w psa!

Pokręciłam głową, uśmiechając się na ten głupi komentarz. Wkrótce koło zwierzaka pojawiła się jego nastoletnia właścicielka.

– Garfield! – Uniosła ostrzegawczo palec, a pies zaczął kręcić się przy jej nogach. – Dobry piesek. – Pogłaskała go, a ten zaczął wesoło merdać ogonem.

– Dobry, ale w manipulacji – szepnął w moim kierunku Tim. – Rzuci się na nas jak tylko Connie się odwróci.

Zaśmiałam się cicho, patrząc, jak dziewczyna ubrana w czerwoną kwiecistą sukienkę otwiera nam bramę. Ruszyłam przodem, witając się z Connie przytuleniem. A kiedy ta chciała przybić z chłopakiem piątkę, ten padł ofiarą Garfielda. Pies oparł swoje łapy na jego koszulce, tym samym nieco ją brudząc. Oprócz tego polizał go, na co ten jedynie się skrzywił.

– Jesteś jego ulubieńcem. – Connie posłała Timothy'emu uśmiech. Następnie odciągnęła od niego psa, który ruszył w moją stronę. – Ciebie też lubi – zwróciła się do mnie.

Wyciągnęłam niepewnie dłoń, którą pies obwąchał. Dotknęłam jego miękkiej sierści, a ten położył się na kostce, chcąc, bym zaczęła go głaskać. Spełniłam jego prośbę, a następnie pochwaliłam. Czułam, że się polubimy.

Connie skierowała mnie i Timothy'ego do ogrodu. Oczywiście Garfield podreptał za nami, w międzyczasie merdając wesoło ogonem. Widząc rozpalone ognisko w połączeniu z rozwieszonymi wokół lampkami, uchyliłam usta ze zdziwienia. Dziewczyna naprawdę postarała się ze stworzeniem klimatu, którego największe efekty miały być widoczne dopiero po zachodzie słońca. Na rozstawionych kłodach siedział Sean, dyskutujący z Dylanem, który przypiekał na ogniu białą kiełbasę, trzymając ją na patyku. Gdy tylko zdali sobie sprawę z naszej obecności, obaj spojrzeli w naszą stronę. Nawet Lawrence, który zdawał się nie chować do mnie większej urazy. Bądź po prostu doskonale udawał nieporuszonego.

Let's pretend it's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz