29. Czas, aby maski opadły

2.7K 117 142
                                    

– Czy kiedykolwiek się nie spóźnię? – jęknęłam, słysząc, jak Sean zatrąbił już setny raz, usiłując mnie pospieszyć. – Cholerne szpilki! – krzyknęłam, męcząc się z zapięciem.

Trzydziesty sierpnia. Przedostatni dzień wakacji, a zarazem dzień wystawy zdjęć Nicolasa Santosa. A przy okazji jeden z najbardziej pechowych dni, kiedy lepszym pomysłem od wyjścia z domu byłoby zostanie w wygodnym łóżku. Może nawet z Seanem, którego zmusiłabym do obejrzenia Naszego magicznego Encanto, ucząc go na pamięć wszystkich piosenek. A przy okazji wykorzystałabym go jako swoją poduszkę. A gdyby specjalnie nie narzekał, mogłabym nawet pozwolić mu tutaj nocować.

Jednak zamiast wypełniania planów spędzenia dnia ze swoim chłopakiem, męczyłam się z ułożeniem swojej sukienki oraz zapięciem tych samych przeklętych szpilek, które miałam na sobie podczas kolacji z państwem Lawrence. Bez dwóch zdań musiałam w przyszłości wyposażyć się w ich inne, wygodniejsze pary.

– Mam małe deja vu – usłyszałam głos Niny, która niemal od razu schyliła się, pomagając mi z niesfornym zapięciem. – Randka?

Kiedy wraz z Seanem postanowiliśmy zostać oficjalnie w pełni prawdziwą parą, od razu powiadomiłam o tym swoje rodzeństwo, które pogratulowało mi, standardowo nie odpuszczając sobie złośliwości. Bo w końcu jak inaczej można określić uwagę Lewisa, że nie chce zostać wujkiem po raz drugi, czy słowa współczucia, które Nina chciała skierować w stronę Lawrence'a, którego minęła pewnego dnia w drzwiach. O sytuacji opowiedziałam również tacie, który posłał mi szeroki uśmiech pełen dumy. Niestety o wszystkim musiała dowiedzieć się też mama, którą ominęło naprawdę wiele. I choć kilka razy jej twarz wyraźnie pobladła, ostatecznie pogratulowała mi związku.

– Nie – odpowiedziałam, dziękując jej za pomoc małym uśmiechem. – Idziemy na wystawę zdjęć.

– Czyli randka – stwierdziła, a ja westchnęłam.

Oczywiście nie streściłam swojej rodzinie wątku Danielle. Stwierdziłam, że był zbyt zagmatwany i zahacza o prywatne sprawy rodziny Lawrence. Poza tym zwyczajnie nie chciało mi się tłumaczyć każdej kwestii. Dlatego też jedyną informacją, którą przekazałam domownikom, było wyjście na wystawę jakiegoś słabego fotografa w celu pośmiania się z jego braku umiejętności. Oczywiście nikt nie widział sensu tego spotkania, lecz ostatecznie wszyscy machnęli na ten fakt ręką, życząc mi dobrej zabawy.

Przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze, poprawiając swoją białą sukienkę. Dokładnie tę, którą miałam tamtego dnia na ognisku, gdy po raz pierwszy spotkałam paczkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak ważni staną się dla mnie ci ludzie oraz jak dużą rolę odegrają w moim życiu.

Rzucając kilka słów pożegnania, ruszyłam przed siebie, zatrzaskując za sobą drzwi. Ruszyłam stronę Seana, który znudzony bawił się kluczykami, opierając się o maskę auta. Na mój widok chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie powstrzymał się, niemalże zamierając. Spojrzałam na niego z konsternacją.

– Co? Mam coś na twarzy? – spytałam, wycierając delikatnie usta tak, aby nie rozmazać pomadki.

– Co? – odezwał się chłopak i kiedy już miałam powtórzyć swoje pytanie, ten kontynuował: – Nie, nic nie masz. Po prostu... – zaczął, jakby nie potrafił dobrać odpowiednich słów.

– Dobra, Lawrence. Wyduś z siebie, że wyglądam dzisiaj pięknie – parsknęłam, a następnie stanęłam na palcach, aby złożyć na jego ustach krótki pocałunek.

– Masz na sobie tę sukienkę – wymamrotał, a na moją twarz mimowolnie wpełznął szeroki uśmiech.

Pamiętał.

Let's pretend it's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz