Sean
Wkrótce minął drugi tydzień przerwy letniej. Wakacje były okresem, który jednocześnie kochałem i darzyłem nienawiścią. Miłość powodował fakt, że nie musiałem tkwić wzrokiem w nieprzyjaźnie wyglądających podręcznikach i mogłem w pełni korzystać z szansy na odpoczynek. Z kolei nienawiść wywoływała nuda przeplatana z natrętnymi myślami dotyczącymi studiów. Mimo że zbliżały się wielkimi krokami, czułem pewien strach. Uzasadniałem go jednak tym, że przecież każdy w jakimś stopniu obawiał się tego, co nieznane.
W wakacjach uwielbiałem również możliwość spotykania się z przyjaciółmi. Ostatni tydzień upłynął mi głównie na tym oraz wpychaniu w siebie masy lodów o różnorodnych smakach. Dlatego właśnie to robiłem tamtego dnia z Dylanem i Timothym. Nie było z nami Connie, która spędzała czas w słonecznej Hiszpanii oraz Eleny, która rzuciła jakąś słabą wymówką w postaci sprzątania pokoju.
– Frajerzy – rzucił Dylan, kiedy graliśmy na jego konsoli. Siedzieliśmy u niego w domu, spędzając czas na kanapie w salonie. – Jesteście w to beznadziejni.
– Nie chcę cię martwić, ale to ty zajmujesz ostatnie miejsce – wytknął mu Tim, wskazując palcem na ranking w rogu telewizora. Ścigaliśmy się jakimiś pikselowymi autami, co przysparzało mi jedynie nerwów niż jakiejkolwiek przyjemności.
– Co? Tu jest jakiś ranking? – spytał wyraźnie zdziwiony Harvey. – A to nie ta liczba na rejestracji?
– Jesteś tak durny czy tylko udajesz? – prychnął Wang. – To numer auta. Przecież nie jestem osiemnasty w rankingu na nas trzech. – Trącił naszego wspólnego przyjaciela w bok, na co ten oddał mu uderzeniem w ramię.
– Nie moja wina, że mam numer jeden. – Wzruszył ramionami.
– Sam sobie tak wybrałeś. – Timothy rzucił chłopakowi rozbawione spojrzenie.
Kompletnie nie dziwiłem mu się, że reakcja Dylana go rozśmieszyła. Harvey nigdy nie grzeszył inteligencją, a czasem zdarzało mu się powiedzieć coś tak głupiego, że najwięksi uczeni mieliby zagwozdkę, co autor danych słów miał na myśli. Jednak zdecydowanie nadrabiał braki mentalne swoim wyglądem. Jego loki w kolorze cappuccino i zielonkawe oczy robiły ogromne wrażenie.
– A ten co? – Harvey wskazał wzrokiem na mnie. Korzystając z momentu nieuwagi, wyprzedziłem jego wyścigówkę, po tym jak ten ominął mnie kilka sekund wcześniej.
– Pewnie myśli o tej swojej Elenie – zaśmiał się, a następnie posłał mi kpiący uśmiech. – Jeśli ludzie zakochani są tacy nieobecni, to wolałbym pozostać sam do końca życia.
– Obawiam się, że związek i tak ci nie grozi – odparłem, a następnie wyprzedziłem jego bolid. – Wygrałem, idioci – dodałem, przekraczając metę.
Po moim spektakularnym zwycięstwie odłożyliśmy grę. Podszedłem do lodówki, a następnie rzuciłem chłopakom po puszce coli. Sam otworzyłem swoją, a następnie dołączyłem do nich na sofie. Tego dnia upał był jeszcze większy niż ostatnio, a postawiony koło nas wiatrak wcale nie polepszał sytuacji.
– Swoją drogą jak poznaliście się z Eleną? – spytał mnie Wang, a ja przekląłem jego imię w myślach. Cholera.
Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Chciałem, aby uwierzyli w bajkę o naszym związku, ponieważ któryś z nich z łatwością mógłby wygadać wszystko Danielle. Szczególnie pewny byłem, że zrobiłby to Harvey, który nigdy nie potrafił trzymać języka za zębami.
– Wpadliśmy na siebie kiedyś na jakiejś imprezie – wyznałem, nieco naginając prawdę. – Spodobałem jej się – dodałem pewny siebie. – Tak, jak mówiłem, to jeszcze nie jest nic szczególnie poważnego, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
CZYTASZ
Let's pretend it's love
Teen FictionElena Anderson to dziewczyna, która od zawsze wychowywała się w cieniu starszego rodzeństwa. Szczególnie, że w przeciwieństwie do charyzmatycznych bliźniaków i ustatkowanego już brata, nie przepadała za zawieraniem nowych znajomości. Z reguły spędza...