30. To nie jest pożegnanie

2.7K 119 150
                                    

Sen o wypiciu całkiem dużej ilości alkoholu sprawił, że następnego dnia obudziłam się niemalże z piskiem. Prawie poderwałam się do pozycji leżącej, lecz w ostatniej chwili powstrzymały mnie od tego dwie rzeczy. Potężny ból, który nagle zaatakował moją niewinną głowę. I czyjeś ramię, które dociskało moje ciało do materaca. Otworzyłam oczy, obserwując ściany, które ewidentnie nie były tymi, które mieściły się w moim pokoju. Zmrużyłam oczy, nie przypominając sobie, żeby w ostatnią noc ktoś przeprowadzał u mnie przemalowanie i przemeblowanie pokoju.

Spokojnie, Elena, może nikt cię nie porwał – pomyślałam, przełykając ślinę.

Następnie moje spojrzenie padło na osobę, która leżała koło mnie, a powiedziałabym, że niemalże na mnie. Sean umiejscowił swoją głowę na ramieniu, które z kolei oplatało mój brzuch. Można więc powiedzieć, że przez całą noc robiłam za darmową (lecz mam nadzieję, że całkiem wygodną) poduszkę.

I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mój sen był rzeczywistością. Jęknęłam cicho, czując, jak moje policzki stają się czerwone z poczucia wstydu. A spoglądając na swoje ubrania, na usta cisnęły mi się najgorsze przekleństwa. Przecież tamtej nocy zachowywałam się jak skończona idiotka.

Poważnie Elena? Poprosiłaś go o ściągnięcie z ciebie sukienki?

Jak na złość, Sean akurat wtedy postanowił się przebudzić. Przekręcił głowę w moją stronę, przeskanował swoimi zielonymi tęczówkami, po czym posłał mi szeroki uśmiech.

A następnie jak gdyby nigdy nic, poszedł spać dalej.

W normalnych okolicznościach stwierdziłabym, że był to całkiem uroczy gest. Jednak wtedy cała ta sytuacja wydawała się być co najmniej niepokojąca.

– Sean? – odezwałam się, na co chłopak jedynie mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. – W skali od jeden do dziesięciu, jak bardzo wygłupiłam się poprzedniej nocy? – zapytałam, od razu tego żałując.

– Dwanaście – odparł, wcale mnie nie pocieszając. – Żartuję – dodał, na co odetchnęłam z ulgą. – Nie ma takiej skali, która by to ujęła.

Wyjęłam spod głowy jedną z kilku poduszek, aby po chwili ta wylądowała na jego głowie. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Kompletnie nie rozumiał, dlaczego właśnie oberwał.

– O co ci chodzi? Ja tu cię komplementuję, a ty się tak odwdzięczasz – powiedział z wyrzutem, na co prychnęłam.

– Właśnie powiedziałeś, że wczoraj zrobiłam z siebie idiotkę – odparłam.

– A – odezwał się zmieszany. – Myślałem, że pytasz o to, jak pięknie wyglądasz.

I wtedy moja złość po prostu wyparowała.

– A tak poważnie, wszystko jest okej – zapewnił, układając się lepiej na mojej klatce piersiowej. – Nie zrobiłaś nic złego. Pijana Connie jest o wiele gorsza, wierz mi,

– Teraz musisz mi o tym opowiedzieć.

– Rozmawiała z jedną z marmurowych figur sprzed domu, a ten pajac Timothy wmówił jej, że to jakiś ładny chłopak – mówił, a ja cicho się zaśmiałam. – Wiesz, jak trudno było zmyć ślady po szmince? – dodał z rozbawieniem. – Chciała też zaciągnąć ten biedny posąg do pokoju, ale okazał się być zbyt oporny. Nazwała go też nudziarzem, ponieważ praktycznie nic do niej nie mówił i tylko ona podtrzymywała rozmowę. W zasadzie był to monolog, ale pijana Con z początku raczej nie zwróciła na to większej uwagi.

– Czyli nie jest ze mną aż tak źle?

– Nie dobierałaś się do figur, więc raczej wszystko w porządku – zapewnił. – Nie mów Connie, że ci o tym powiedziałem. Mieliśmy o tym wszyscy zapomnieć, ale chociaż próbowałem, to naprawdę nie potrafię – zaśmiał się. – Dylan dalej gdzieś ma w telefonie filmik, może kiedyś ci wyśle.

Let's pretend it's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz