Na miejsce dojechaliśmy wyjątkowo szybko. Kiedy Timothy zaparkował na specjalnie wyznaczonym do tego miejscu, niemal wyskoczyłam z auta, nabierając w płuca świeżego powietrza. Podczas jazdy zrobiło mi się wyjątkowo gorąco, a w pewnym momencie poczułam nagłe mdłości. Nie miałam pojęcia, czy spowodowane było to nagromadzonymi emocjami, czy panującym upałem. Jednak stojąc już na twardym podłożu, nie chciałam dłużej analizować swojego samopoczucia.
Wyjęłam z bagażnika swoją torbę, jednocześnie odrzucając pomoc Seana w niesieniu jej. Czułam do siebie pewien żal wymieszany ze wstydem ze względu na nasz wcześniejszy, zainicjowany przeze mnie pocałunek. Choć w tamtym momencie nie przywiązałam do niego większej wagi, szybko przekonałam się, że zderzenie z rzeczywistością bywa wyjątkowo bolesne. Bez wątpienia moje impulsywne działanie niosło za sobą konsekwencje. I, mimo że intensywnie myślałam nad tym, czy nie są one jedynie moją imaginacją, ciężar, który czułam w swoim sercu, uświadomił mi, że naprawdę mogłam dokonać czegoś wyjątkowo głupiego.
Wkrótce dogoniłam Connie, która miała pokazać nam nasze pokoje. Z początku obawiałam się, że wyląduję w jednym pomieszczeniu wraz z Seanem, czego oczywiście bym nie chciałam. Morrison rozwiała jednak moje wątpliwości, wprost oznajmiając, że potrzebuje damskiego towarzystwa i kogoś, kto nie jest aż tak denerwujący jak pozostała trójka. Tym samym nie miała zamiaru przyjmować żadnych sprzeciwów, mianując mnie swoją współlokatorką.
Kiedy tylko wskazała chłopakom, gdzie powinni się kierować, niemal pociągnęła mnie za sobą w stronę korytarza na piętrze. Miałam wrażenie, że prędzej przewrócę się na tych krętych schodach, niż dożyję momentu zobaczenia po raz pierwszy miejsca, w którym miałam mieszkać przez najbliższe dwa dni. Wkrótce Connie uchyliła drzwi, przepuszczając mnie przodem. Spojrzałam w głąb pomieszczenia, a na mojej twarzy wymalował się zachwyt.
Pokój prezentował się subtelnie. Białe ściany i wzorzyste firanki w dwóch sporych oknach sprawiały, że pomieszczenie wypełniło się jasnością. Na środku stało jedno dwuosobowe łóżko, na którym zamiast pościeli znajdowały się dwa osobne koce. Patrząc na panujące za oknem temperatury, ucieszyłam się, że ktoś wpadł na tak świetny pomysł. Położyłam się na miękkim materacu, myśląc o tym, jak dobrze będzie się w nim spało.
– Nie przywiązuj się do niego. – Wskazała palcem na łóżko. – Robimy wieczór filmowy i razem zasypiamy w salonie – wyjaśniła pospiesznie.
I tyle było z mojej wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia.
Mimo moich protestów spowodowanych niechęcią do spotkania Seana, a przede wszystkim potrzebą zapoznania się z wygodnym łóżkiem, Connie namówiła mnie, abyśmy nabrały chłopaków, udając, że dom jest nawiedzony. Z początku uznałam ten pomysł za niesamowicie idiotyczny, jednak wizja przerażonego Lawrence'a podkusiła mnie na udzielenie zgody i pomoc w przygotowaniu małego żartu.
– Jak byliśmy tutaj rok temu, poprosiłam wujka, aby wypuścił dość sporego pająka – zaczęła opowiadać dziewczyna. – Przez jakiś czas miałam ustawione na tapetę zdjęcie wystraszonego Dylana, który celował do tego słodziaka wałkiem do ciasta. Ubrał jeszcze garnek na głowę, chcąc chronić swój, jak to ujął, niezwykle wartościowy mózg.
Zaczęłam śmiać się na samo wyobrażenie chłopaka, który stał na łóżku, próbując zgrywać odważnego. Zdecydowanie opisana przez Connie postawa pasowała do jego niepoważnej osobowości.
– Chciałam w tym roku nieco pobawić się w ducha – zaproponowała, a ja słuchałam jej uważnie. – Zaczniemy puszczać z laptopa jakieś dziwne dźwięki, stłuczemy lusterko, zapalimy świece, a potem uciekniemy, zostawiając włączoną na telewizorze przerażającą muzykę.
CZYTASZ
Let's pretend it's love
Teen FictionElena Anderson to dziewczyna, która od zawsze wychowywała się w cieniu starszego rodzeństwa. Szczególnie, że w przeciwieństwie do charyzmatycznych bliźniaków i ustatkowanego już brata, nie przepadała za zawieraniem nowych znajomości. Z reguły spędza...