Mój plan o niemyśleniu o Seanie poszedł daleko w zapomnienie w momencie, gdy na czacie grupowym pojawiła się wiadomość od Connie z zaproszeniem na wyjazd do domku letniskowego nad wodą. W dodatku miała być to wycieczka dwudniowa, co nieco zmniejszyło mój entuzjazm. Nie przepadałam za wyjazdami. Wysysały ze mnie niemal całą energię, sprawiając, że kiedy wracałam do domu, spałam przez niemal połowę dnia.
Zauważając jednak, że wszyscy ochoczo zgodzili się na wycieczkę, odczułam presję. Przez jakieś dziesięć minut zadawałam Connie pytania odnośnie wyjazdu, kłamiąc, że te informacje ciekawią jedynie moją mamę. W rzeczywistości sama chciałam dowiedzieć się, jak będzie on przebiegać. Okazało się, że Morrison miała niezłą moc przekonywania, ponieważ po chwili zastanowienia stwierdziłam, że może odpoczynek od czterech ścian swojego pokoju dobrze mi zrobi. Poza tym Dylan miał niedługo wylecieć do Anglii, a ja chciałam chwytać każdy moment spędzony z paczką.
I kiedy moje negatywne nastawienie zostało pokonane, na drodze stała znacznie gorsza przeszkoda. Zgoda moich rodziców, którzy raczej nie chcieliby wypuścić swojej najmłodszej córki na noc około pięćdziesiąt kilometrów od domu. Zwłaszcza z ludźmi, których sami nie poznali.
Z westchnieniem udałam się do salonu. Czułam, że mój plan przekonania rodziców może się nie powieść. Wiedziałam, że nieszczególnie byli skorzy do podejmowania ryzyka i zawsze woleli poznać wszystkie szczegóły. Zacisnęłam dłonie w pięści, szykując w głowie wszystkie możliwe scenariusze przebiegu rozmowy. Układałam argumenty, którymi mogłabym przekonać rodziców. Planowałam wykład o własnej odpowiedzialności i ostrożności oraz walorach edukacyjnych wycieczki.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy natrafiłam na leżącego na kanapie ojca, który śmiał się z jakiejś komedii. Gdy tylko mnie zauważył, uniósł w moją stronę miskę z popcornem, jednak odmówiłam przekąski. Musiałam skupić się misji. Chociaż wcale nie zapowiadała się tak źle, ponieważ mogłam spotkać swoją mamę, która zapewne zaczęłaby rozważać wszystkie za i przeciw. Tatę dało się znacznie łatwiej do czegoś przekonać.
– Potrzebujesz czegoś? – spytał, kiedy stałam od pewnego czasu praktycznie w bezruchu. – Jeśli kasy to idź do mamy.
– Nie – zaprzeczyłam od razu. – Wiesz, że jesteście dla mnie bardzo ważni, ale...
– Nie, nie rzucisz szkoły i nie zostaniesz striptizerką – przerwał mi. – Przerabialiśmy ten temat.
– Nie o to tym razem chodzi – odezwałam się nieco zbulwersowana. – Connie, koleżanka Seana organizuje dwudniowy wyjazd nad wodę i tak pomyślałam, że...
– Spoko, możesz jechać – rzucił, przegryzając kolejne ziarenka popcornu.
Szybko poszło.
– Tak po prostu? Żadnego ale? – Uniosłem brew, zaskoczona jego bezpośredniością.
– W tym roku kończysz już osiemnaście lat. Nie jesteś małą dziewczynką, której wiecznie będziemy wszystkiego zabraniać – odparł. – Poza tym jeśli pojedzie Sean, to jestem spokojny.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nie dość, że ot tak zgodził się na wycieczkę, to w dodatku pochwalił Lawrence'a. Nie miałam pojęcia, czym właściwie wkupił się w łaski mojego taty. Przecież nie miał w sobie niczego niezwykłego. Powiedziałabym nawet, że nie należał do szczególnie odpowiedzialnych osób.
– Dlaczego tak uważasz? – spytałam, nie rozumiejąc jego postępowania.
– Ma na ciebie dobry wpływ – odpowiedział. – Lubię go.
Jeśli wtedy stałby koło mnie Sean, prawdopodobnie poklepałabym go po plecach z uznaniem. Zyskanie sympatii Hugha, którego oko co do ewentualnych sympatii było wyjątkowo czujne, było niemałym osiągnięciem. Mężczyzna nieraz potrafił wytknąć wady drugich połówek Lewisa bądź Niny. Zauważał to, czego nie dostrzegali inni. W końcu to właśnie psychologia była jego konikiem.
CZYTASZ
Let's pretend it's love
Novela JuvenilElena Anderson to dziewczyna, która od zawsze wychowywała się w cieniu starszego rodzeństwa. Szczególnie, że w przeciwieństwie do charyzmatycznych bliźniaków i ustatkowanego już brata, nie przepadała za zawieraniem nowych znajomości. Z reguły spędza...