28. Dom może być osobą

3.2K 138 173
                                    

Hej! Udało wam się mnie namówić, dlatego rozdział dzień wcześniej. Miłego czytania <3

Spotkanie z Dylanem dodało mi energii, której tak bardzo zaczynało mi brakować. Chłopak wszedł do mojego domu nie tylko ze swoim szerokim uśmiechem, a także z dawką nadziei, która wypełniła mnie wyjątkowo szybko. Dlatego wspólnie opracowaliśmy plan akcji rehabilitacji, małymi krokami wcielając go w życie. Wyruszyliśmy do paru sklepów, gdzie odnalazłam wszystkie potrzebne przedmioty. Następnego dnia usiadłam na dywanie w pokoju, rozkładając kolejno kwiat fioletowego bzu, dwa bilety na lekcje tańca, zdjęcie moje i Seana, które zrobiłam nam, gdy chłopak przyszedł do mnie na z koszem słodyczy i podarował jeden z piękniejszych pocałunków. A nawet przez dwie godziny oglądałam tutoriale na zbudowanie kartonowego żółwika. Ostatecznie wyszedł krzywo, lecz i tak postanowiłam dołączyć go do swojego małego prezentu.

Otarłam pot z czoła, przyglądając się swojej pracy. Westchnęłam, wkładając leżące przedmioty do pudełka. Nie wiedziałam, czy ten podarunek wystarczająco głośno wykrzyczy słowo przepraszam. Nie byłam pewna, czy Sean nie wyrzuci mnie za drzwi, prawdopodobnie wywołując moje kolejne uderzenia smutku i złości skierowanej do samej siebie. Czułam, że droga do wybaczenia nie była szczególnie prosta. Jednak Dylan wprost powiedział mi, abym nie pozwoliła temu uczuciu doszczętnie spłonąć. Dlatego musiałam podjąć ryzyko, choćby miało narobić jeszcze większego bałaganu w moim życiu.

Zamknęłam pudełko, naklejając na nią pomarańczową kokardę. W końcu kolor ten oznaczał energię, ciepło i bezpieczeństwo. Uznałam go za zwiastun nowego, pozytywnego etapu. I miałam nadzieję, że taki rzeczywiście miał nastąpić.

Wzięłam paczkę do rąk, dopiero teraz zauważając, jak bardzo zaczęły się trząść. Wykonałam dwa głębokie wdechy. W końcu jechałam do Seana. Chłopaka, którego kochałam. Przy którym czułam się bezpiecznie. Który nie byłby w stanie zrobić mi krzywdy. Więc dlaczego tak bardzo się tym stresowałam?

Kiedy wsiadłam na miejsce kierowcy, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Spojrzałam po raz ostatni na leżący koło mnie prezent. Niepewnie przekręciłam kluczyk w stacyjce, czując, jak mój żołądek boleśnie się zaciska. Nie mogłam się poddać. Nie, kiedy wyjaśnienie sytuacji, która nie dawała mi spokoju, było tuż na wyciągnięcie ręki. Ruszyłam z miejsca, przejeżdżając przez kolejne ulice Cochrane. Podświadomie modliłam się, aby Seana nie było akurat w domu. Aby okazało się, że wyjechał do Greater Sudbury wcześniej, gasząc tlącą się we mnie nadzieję. Zaparkowałam nieopodal domu chłopaka, chwilę pozostając w środku pojazdu. Nie czułam się w żadnym stopniu gotowa na tę konfrontację. Przeklęłam w myślach swoją naiwność, mając ochotę powrócić do domu. Co ja sobie myślałam? Że Lawrence wpadnie w moje ramiona i wybaczy mi, że nie ufam mu na tyle, aby powiedzieć prawdę? Zacisnęłam dłonie w pięści, a następnie uderzyłam jedną z nich w kierownicę. Nie mogłam pozwolić negatywnym myślom wyciszyć nadziei, która niedawno zaczęła we mnie kiełkować. Nie byłabym w stanie wyrzucić przygotowanego prezentu, którego wykonanie zajęło mi łącznie trzy godziny. Było za późno, aby się wycofać.

Pochwyciłam pudełko, a następnie wysiadłam z auta. Moje nogi mimowolnie się ugięły. Przymknęłam powieki, zbierając w sobie siłę. Zamknęłam samochód, a następnie ruszyłam w stronę wyłaniającego się zza drzew budynku. Przeszłam przez otwartą bramę, mijając te same idealnie białe figury, którymi zachwycałam się, pierwszy raz odwiedzając rezydencję rodziny Lawrence. Wyciągnęłam trzęsącą się dłoń, niepewnie naciskając dzwonek. Miałam nadzieję, że drzwi nie otworzy Danielle, ponieważ nie miałam ochoty nawet na nią patrzeć. Przebierałam nogami ze zniecierpliwieniem, jednak nikt się nie pojawiał. Westchnęłam zrezygnowana, odwracając się na pięcie. Wiedziałam, że ktoś musiał być w środku ze względu na otwartą bramę. Jednak nie byłam już częścią życia Seana. I musiałam się z tym pogodzić. Odgoniłam niechciane łzy, unikając dodatkowego upokorzenia. Nie potrzebowałam tego. Byłam wystarczająco żałosna, myśląc, że mój plan może zadziałać.

Let's pretend it's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz