Postać z krwią cieknącą z jej szerokich warg zbliżała się coraz bliżej. Moje plecy zetknęły się z zimną ścianą, a usta same zaczęły szeptać błagania o pomoc. Spod jej czerwonego kaptura dostrzegłam pojedyncze pasma kruczych włosów. Z kolei oczy wypełniało obłąkanie pomieszane z mrokiem. Wyglądała jak obrzydliwa zjawa, która pojawia się w tych wszystkich strasznych legendach. A ja stałam z nią twarzą w twarz, nie znajdując żadnej drogi ucieczki.
Obudziłam się zlana potem. Mój oddech był nierówny, a ciało wtulało się w inne, bardziej postawne. Oddychałam szybko, a czyjaś dłoń zaczęła wędrować po moich plecach. Odruchowo odtrąciłam ją, wyrywając się z uścisku. Co jeśli była to ta paskudna zjawa? Co jeśli to właśnie teraz miał nastąpić mój koniec?
– To tylko zły sen, Ellie – wyszeptał Sean. – Jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje.
I właśnie jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Ostrożnie zaczęłam skanować otoczenie. Zamiast w przerażającym lesie, znajdowałam się w domku letniskowym wujka Morrison, czyli dokładnie tam, gdzie powinnam czuć się bezpiecznie. Spojrzałam w stronę śpiących chłopaków oraz Connie, której oczy przykrywała maska przedstawiająca rudego lisa. Byłam wśród przyjaciół. W otoczeniu nie było żadnej obrzydliwej zjawy. Kilkoma energicznymi mrugnięciami odgoniłam łzy, które pojawiły się w moich oczach, a następnie wtuliłam w pluszowego żółwia. Czułam się jak mała, przestraszona dziewczynka, bojąca się potworów spod łóżka. Z tym że doskonale wiedziałam, że one nie tyle co nigdy nie istniały, a przerodziły się w inny, bardziej realny strach.
– Przepraszam, przepraszam... – zaczęłam mówić cicho, czując nadciągającą falę wstydu. – Obudziłam cię.
– Jeśli będziesz tego potrzebować, to jestem w stanie nie spać przez całą noc – zapewnił. – Nie przejmuj się tym, dobrze?
– Jest mi tak głupio...
– Nie powinno – uciął. – Chciałbym, abyś wymawiała moje imię, ale nie w ten sposób i nie w tych okolicznościach.
Byłam pod wrażeniem samej siebie, ponieważ nawet kiedy moja widoczność była ograniczona, wycelowałam pięścią idealnie w jego ramię. Chłopak pokręcił głową, nie będąc jednak zaskoczonym moim ruchem.
Bez wątpienia był masochistą.
– Nie przypominam sobie, abym wymawiała teraz twoje imię – odparłam. – I nawet nie licz, że kiedykolwiek się to wydarzy – sprostowałam, aby ten kretyn nie otrzymał pola do rzucania swoimi dwuznacznymi uwagami.
– Prosiłaś przez sen, żebym ci pomógł – odparł, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Więc przytuliłem cię i chyba podziało.
– Dziękuję – przerwałam mu. – I jeszcze raz przepraszam za problem.
Chłopak przytaknął, a następnie odwrócił się plecami do mnie, rzucając ciche dobranoc. Sama postanowiłam również się położyć, jednak ja zwróciłam się w stronę Connie, która zaraz przed wyłączeniem filmu stwierdziła, że nie chce spać koło Dylana, ponieważ rzekomo głośno chrapie.
W rzeczywistości to ona chrapała sto razy głośniej.
Przez dobre piętnaście minut przewracałam się z boku na bok. Jednak ilekroć zamykałam oczy, widziałam obraz tej obrzydliwej zjawy. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie obejrzę ani jednego horroru, oraz że nikogo więcej nie wystraszę. Przytuliłam się do pluszaka, jakby to on był gwarancją mojego bezpieczeństwa. Podkuliłam nogi, szukając wygodnej pozycji. Miałam ochotę krzyczeć z bezsilności, którą w tamtym momencie czułam. Spojrzałam na zegarek elektryczny, który wskazywał godzinę piątą, co oznaczało, że niedługo miał nastąpić wschód słońca. Uśmiechnęłam się do siebie, a następnie postanowiłam uciąć swoją mękę w postaci nieudanych prób ponownego zaśnięcia i udać się na werandę. I tak też zrobiłam, mając w głowie wyblakłe wspomnienia czasów, gdy wszystko było nieco prostsze.
CZYTASZ
Let's pretend it's love
Teen FictionElena Anderson to dziewczyna, która od zawsze wychowywała się w cieniu starszego rodzeństwa. Szczególnie, że w przeciwieństwie do charyzmatycznych bliźniaków i ustatkowanego już brata, nie przepadała za zawieraniem nowych znajomości. Z reguły spędza...