🌑2🌑

407 29 18
                                    

- Za wolno. - powiedziałem ze spokojem wykręcając rękę przeciwniczki i przyciskając do ziemii.

- Nie, chwila jeszcze mogę...! - próbowała się wyrwać, jakby miała jakiekolwiek szanse. Szybko wyjąłem swój nóż i uderzyłem w głowę jego rączką. - Ała...

- Znowu porażka. - wstałem uwalniając ją z ucisku. - Gdyby to nie był trening zabiłbym cię przynajmniej trzy razy.

Dziewczyna powoli podniosła się z podłogi otrzepując z wszechobecnego w pomieszczeniu pyłu. Raz na tydzień usiłowałem uczyć ją walki na bliski dystans. Mimo, że podstawy opanowała do perfekcji, bardzo łatwo się rozpraszała, przez co popełniała notorycznie najprostsze błędy. Próbowałem jej to wybić z głowy, co okazało się naprawdę długą i wyboistą drogą.

- Przyznaję poszło mi okropnie. Wiele brakuje mi do pana poziomu. - stanęła przede mną i spojrzała niepewnie - Jest pan niesamowity, panie Xiao.

- Xiao wystarczy, jesteśmy w podobnym wieku. - poprawiłem ją od razu. Miała zwyczaj zwracać się nad wyraz uprzejmie do ludzi, z którymi rozmawia. Może niektórym to odpowiadało, lecz ja nie byłem taką osobą - Robię tylko to co potrafię, ty też powinnaś się na tym skupić, Ganyu.

- Dobrze pa-... - rzuciłem jej znaczące spojrzenie, które najwyraźniej zrozumiała - Xiao.

- Skoro wszystko jasne, możemy skończyć dzisiejszy trening. Pamiętaj, żeby ćwiczyć i nie unikać jedzenia posiłków. Jakbyś miała sprawę, wiesz gdzie mnie znaleźć.

- Tak, tak dziękuję bardzo. - zabiera swoją torbę z podłogi - Do widzenia!

- Do widzenia.

Drzwi za błękitnowłosą zamknęły się zostawiając mnie samego w pustym pokoju. Do tej pory nie wiem, dlaczego trafiła w takie ciemne i ponure miejsce. Jej spokojne usposobienie gryzło się z atmosferą mafii Liyue Harbour. Czego nie można było jej jednak zaprzeczyć, naprawdę dobrze radziła sobie w roli snajpera z dalekiej odległości. Jej celne strzały wiele razy przydawały się podczas trudnych akcji.

Ja natomiast idealnie sprawdzałem się w bliskim eliminowaniu przeciwnika. Czy to z zaskoczenia, czy w walce jeszcze nigdy nie zawiodłem, za co wspiąłem się wysoko w hierarchii tej niechlubnej organizacji. Nie, żeby zależało mi na tym jakoś bardzo, ale przyjąłem taką przychylność losu.

Zamknąłem salę treningową i udałem na piętro, do biura. Jak zwykle musiałem zameldować, że skończyłem zadanie i jestem gotowy na podjęcie kolejnego. Tutaj zawsze było coś do zrobienia. Wszedłem do środka od razu kierując się do biurka.

- Oh Xiao, tak wcześnie? - odezwała się zza niego Keqing - nie miałeś pomagać Ganyu?

- Już skończyliśmy. Masz coś dla mnie?

- Ja nie, ale Childe prosił, żebyś do niego zajrzał.

- Znowu on... - powiedziałem cicho nieprzyjemnym tonem. Słysząc to popatrzyła na mnie błagalnie.

- Tylko nie rób nic głupiego. Childe to twój przełożony, Lady Ninguangg rozmawiała z tobą na ten temat.

- Tak wiem. Tamto zdarzenie było tylko chwilą słabości, nie powtórzy się.

- No mam nadzieję. - po wypowiedzeniu tych słów jej wzrok uciekł na monitor komputera, gdy jej palce zaczęły stukać po klawiaturze - Udaj się do niego najlepiej od razu. Wiesz jaki potrafi zrobić się niecierpliwy.

- Tak też zrobię. - odpowiedziałem i wyszedłem nie chcąc przeszkadzać dziewczynie w jej pracy.

Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać z Tartaglią. On wiedział o tym zbyt dobrze, dlatego nie mógł po prostu poprosić Keqing o przekazanie mi wiadomości. Lubił się ze mną droczyć aż za bardzo, dlatego teraz muszę znosić jego wkurzający temperament. Odnosiłem wrażenie, że sprawiało mu to nie małą przyjemność.

Już chwilę później stałem pod drzwiami gabinetu Childa. Starając się uspokoić negatywne emocje nacisnąłem na klamkę otwierając sobie drogę do pomieszczenia.

- Nie nauczono cię, że do drzwi się puka? - odparł obracając się w moją stronę na jego obrotowym krześle. Uśmiechnięty od ucha do ucha, jakby nie mógł być bardziej irytujący.

- Powiedziano mi, że masz dla mnie zadanie. Nie powinieneś być więc zaskoczony.

- Oj Xiao, nie znasz się na żartach? - oczekiwał odpowiedzi, której nie zamierzałem mu dawać. W końcu zrezygnował. - To chyba ja powinienem się na ciebie złościć za to, jak ostatnio się na mnie rzuciłeś.

- Należało ci się, ale fakt mogłem zrobić to bardziej dyskretnie...

- Rozumiem, że zaciągnąłbyś mnie w ślepy zaułek i zostawił martwego na pastwę losu.

- Raczej nie zabijam z prywatnych pobudek, ale jak dalej będziesz tak mówił zrobię dla ciebie wyjątek. - wyrzuciłem z siebie chłodno. Childe stąpał po bardzo cienkiej linie i jeśli by przesadził, nie miałbym oporów.

- No już, już. Ty naprawdę nie masz poczucia humoru. - założył nogę na nogę i wskazał na krzesło. - Usiądź, specjalnie dla ciebie pominę wstęp i powiem o zleceniu.

- Nie trzeba. Postoję.

- Nie polecam, trochę mamy do omówienia. - zdziwił mnie tym spojrzeniem co przyprawiło mnie o drobny niepokój.

- To nie jest standardowe zlecenie?

- Siadaj, a wszystko ci wytłumaczę. - po chwili namysłu zająłem miejsce gotowy wysłuchać wszystko o nowym zadaniu.

++++++++++++++++++++++++++++++++
A tu perspektywa Xiao w wykonaniu Kremówki.
Na razie to dwie różne historie, ale spokojnie wszystko w swoim czasie.
Oddaję pióro Cremino

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz