🌑4🌑

303 33 9
                                    

- Twoim zadaniem będzie pozbycie się zabójcy. - oznajmił Childe z tym swoim wkurzającym uśmieszkiem.

- Zabójcy? - powtórzyłem, przetwarzając tą informację. - To zewnętrzne zlecenie?

- Otóż nie. Zleceniodawcą jestem ja, we własnej osobie.

To było dosyć niespodziewane twierdzenie. Nie przypominałem sobie, by Tartaglia kiedykolwiek zlecał mi przysłowiowe "pozbycie się" kogokolwiek. Oczywiście, często wykazywał inicjatywę, a wiele jego pomysłów rozpatrywanych było przez samą Ninguang. To zadanie było jednak inne. Nie będę kłamał, wydawało mi się przez to bardzo podejrzane.

- Aż tak się boisz jakiegoś przypadkowego zabójcy? - odezwałem się w końcu.

- Czego tu się bać? Jesteśmy mafią, byle zabijaka nic nam nie zrobi.

- A więc o co chodzi? Chyba nie chcesz, pod pretekstem zlecenia, zobaczyć jak dwóch zabójców walczy na śmierć i życie? - powiedziałem już z lekką złością w głosie na samą myśl, że to mógł być prawdziwy powód. Myślę, że byłby do tego zdolny.

- Nie, nie... Chociaż ten aspekt też jest ciekawy.

- Czy możesz przestać robić sobie te głupie żarty? - czułem jak krew w moim ciele się gotuje.

- Xiao, jak ty się zwracasz do swojego przełożonego? - na szczęście mój wzrok rzucony na Tartaglię typu "zaraz cię zabiję, naprawdę" zaoszczędził mi strzępienia języka. - Masz szczęście, że w miarę cię lubię. Za tym wszystkim stoi więcej niż myślisz.

- No to mów, że wreszcie! - nie powstrzymałem się od uniesienia głosu. Nie mógł przejść do sedna od razu, jak mówił na początku. Musiał się jeszcze wybawić. Na szczęście teraz miałem dowiedzieć się czegoś przydatnego

- Zauważyłeś, że ostatnimi czasy dostajesz mniej zleceń związanych z zabijaniem?

Odczekałem chwilę, aż moje emocje opadły i odpowiedziałem.

- Tak, ostatnio dostaję albo zadania w kwaterze, albo asystuję przy większych misjach, a pozbyć się kogoś muszę rzadko. To jest znowu jakiś twój głupi żart?

- Nie, nic z tych rzeczy. Prawda jest taka, że do całej mafii przez ostatnie miesiące napływa ich znacząco mniej niż w poprzednich latach. W dodatku pojawia się wiele informacji odnośnie zaginionych, czy zabitych osób. Na tej podstawie wysnułem wniosek, że w naszej okolicy musi grasować jeszcze jeden zabójca.

- Czekaj. Czyli ty nie wiesz kto nim jest? W dodatku nie masz stuprocentowej pewności, że faktycznie owy grasuje w pobliżu?

- Zrozum, to bardzo prawdopodobne. Poza tym, nawet jeśli nie działa podobnie do naszych zabójców, będziemy mogli w ten sposób pozbyć się konkurencji. I tu też druga część twojego zadania. Musisz pomóc ustalić mi jego tożsamość. Potem oczywiście zająć się nim odpowiednio.

- Mam się bawić w detektywa!? Jak mam niby znaleźć kogoś, o kim nie wiem praktycznie nic!?

- Wszystko da się znaleźć, jeśli dobrze poszukasz. Normalnie poprosiłbym o to Yelan, ale pracuje teraz nad czymś innym. Nie wiem dokładnie, w każdym razie będę też szukał na własną rękę, ale potrzebuję kogoś, kto zbada te bardziej niebezpieczne środowiska.

- Dlatego postanowiłeś wybrać mnie?

- Dokładnie, ale muszę cię ostrzec. Pewne jest, że ktoś zabija, jednak nie wiemy z kim mamy do czynienia. Może to być równie dobrze ideologiczny morderca lub członek organizacji, o której jeszcze nie mieliśmy szansy usłyszeć. Musisz być przez to ostrożny.

- Czyli jak zawsze. Wiesz, że jeszcze nigdy nie zawaliłem. Nie dam się zaskoczyć przez własną nieuwagę.

- Więc zgadzasz się na przyjęcie zadania? - zapytał, mimo, że doskonale znał odpowiedź.

- A mam inny wybór? Złożyłem obietnicę i zamierzam jej dotrzymać. Jeśli tylko będę pracować sam, powinienem znowu zakończyć je pomyślnie.

- Obyś miał rację. Ja też coś mu obiecałem, więc nie pozwolę, stracić cię przez taką niepewną misję.

Prychnąłem na to stwierdzenie.

- Brzmisz jakbyś się o mnie martwił.

- Spokojnie, gdyby nie Zhongli nie zwracałbym na ciebie najmniejszej uwagi. - cały Childe. Jednak nie to mnie w jego wypowiedzi dotknęło.

- Miałeś o nim nie wspominać. - burknąłem.

- To, że nie będę o nim mówić, nie oznacza, że nagle zniknie.

- To może oznaczać, że jak poprzednim razem przesadzisz i znowu się nie powstrzymam.

- Co oznacza, że znowu trafisz na dywanik do Lady Ninguang. - popatrzył na mnie z wyższością wiedząc, że ten argument ciężko będzie odeprzeć. Odwróciłem tylko wzrok. - Xiao, wiesz jak to wygląda, musisz to w końcu przyjąć do wiadomości.

- Nic nie muszę, a już na pewno nie będę słuchać twoich rad. - ostatkami rozsądku stłamściłem w sobie narastającą falę gniewu i wstałem. - Jeżeli to wszystko, pójdę już. Nie mam tu nic do roboty.

- Przekazałem ci co wiedziałem, o reszcie będę informował cię na bieżąco.

- Świetnie - błyskawicznie podszedłem do drzwi. Zanim jednak udało mi się wyjść z pomieszczenia rudzielec odezwał się jeszcze.

- Zhongli na pewno nie chciałby, żebyś rozpamiętywał wydarzenia z przeszłości.

- Nie udawaj, że znałeś go tak dobrze.

- Ma-... Mieliśmy ze sobą więcej wspólnego, niż ci się wydaje.

- Oczywiście... - nie dodając już nic wyszedłem z jego biura.

Czułem złość połączoną ze zdenerwowaniem... i strachem. Childe doskonale znał moje słabe punkty. Zawsze, kiedy miał okazję używał ich, żeby zepsuć mój nastrój. Tym bardziej jak mówił o nim. Traciłem wtedy panowanie nad sobą. Tak też było w zeszłym tygodniu, kiedy postanowił ze mną na ten temat podyskutować. Cóż, oboje nie wyszliśmy z tego najlepiej.

To było jednak za mną, a dzisiaj udało mi się wyjść na tyle szybko, żeby nic większego nie odmalować. Dzięki temu nie musiałem słuchać reprymendy Lady Ninguang i mogłem zająć się innymi codziennymi sprawami mafii takimi jak własny trening, sprawdzanie zaopatrzenia i im podobnymi.

Dzień jak zwykle minął szybko, a gdy tylko dotarłem do mojego ciasnego, małego mieszkania padłem na łóżko i po kilku sekundach zasnąłem.

++++++++++++++++++++++++++++++++

Kolejny tydzień kolejny rozdział
Jak wam się podoba?
Czekam na to co Cremo wymyśli
Do następnego <3

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz