🌑22🌑

176 20 6
                                    

Patrzyłem na Aethera, którego policzki przybrały różowy kolor. Z telewizora dobiegały mnie konwersacje fikcyjnych postaci, których nie umiałem teraz zrozumieć. Nawet nie chciałem. Cała moja uwaga była skupiona na nim.

Nie spodziewałem się, że moje wątpliwości tak szybko odejdą. Z jednej strony wydaje się to dziwne. Pocałowałem przyjaciela, a on odwzajemnił moje uczucia. Z drugiej strony czuję, że tak miało być już dawno. Być może był dla mnie kimś więcej długo przed tym, jak zdałem sobie z tego sprawę.

Dalej nie potrafię się połapać w tej nowej sytuacji. Od kiedy weszliśmy do mojego mieszkania, bezustannie mam ochotę go dotknąć, pogłaskać lub objąć. Nie mogę oderwać od niego wzroku choćby na chwilę, a jak tylko o nim myślę... szukam odpowiedniego momentu, by ponownie go pocałować.

Okazało się, że moje obawy stały się prawdą. Nasza relacja się zmieniła i już nigdy nie wróci do tego, co było kiedyś. Tylko, że nie przeszkadzało to żadnemu z nas. A przynajmniej tak to wyglądało po reakcji Aethera.

- Myślałem, że to się nigdy nie stanie. - odezwał się w końcu.

- Że my tak blisko?- mi również ciężko było to ubrać w słowa.

- Bałem się, że jeśli zrobię pierwszy krok, to mnie odrzucisz.

- Nigdy bym tego nie zrobił. Nawet gdybym czuł inaczej, dalej byłbyś moim przyjacielem.

- Mam wielkie szczęście, że jest inaczej.

Nie dał mi odpowiedzieć, bo zamknął moje usta swoim. To było niesamowite, jak taki intymny dotyk potrafił sprawić przyjemność człowiekowi.

Przez resztę trwania filmu skupiałem się wyłącznie na nim. Tak blisko nie byłem jeszcze z nikim. Aether był jedyną taką osobą, z którą mógłbym siedzieć wtulony całą noc, a nawet dłużej.

Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, zgodnie ustaliliśmy, żeby udać się do łóżka. Nikt z nas nie powiedział tego wprost, ale spanie na jednym materacu wydawało się jedynym słusznym rozwiązaniem. Zasnęliśmy podobnie jak ostatnio w siebie wtuleni.

Gdy słońce wstało, poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Nie planowałem zapraszać Aethera, więc nie kupiłem nic dobrego wcześniej. Na szczęście w głębi lodówki znalazłem nieotwarty słoik dżemu. Przygotowałem kilka kanapek i postawiłem wodę na herbatę.

Udałem się do sypialni, żeby go obudzić. On jednak nie spał. Stał na przeciwko komody wpatrując się w coś na niej. Nie mogąc się powstrzymać zrobiłem jeszcze jeden krok do przodu i objąłem go od tyłu.

- Hej - powiedziałem cicho.

- Cześć.

Po tej równie krótkiej odpowiedzi zapadła cisza. Aether położył swoją dłoń na mojej i zaczął ją delikatnie głaskać. Rzadko kiedy mogę czuć się taki spokojny. Zatraciłem się w tym błogim stanie, aż Aether ponownie się nie odezwał.

- Kim jest ten mężczyzna na zdjęciu?

Zesztywniałem, gdy usłyszałem to pytanie. Zasłaniał mi sobą, ale wiedziałem o kogo mu chodzi i bardzo nie chciałem poruszać tego tematu. Ostatnio często musiałem do tego wracać.

- To Zhongli. - zgodnie z oczekiwaniami nic mu to nie powiedziało, jednak pytał dalej.

- Twój znajomy?

- To skomplikowane. - puściłem go i odsunąłem się trochę.

- Może nie powinienem tak drążyć. - odwrócił się w moją stronę - Trochę mnie to zaciekawiło, bo to jedyne zdjęcie, które u ciebie zauważyłem.

Wahałem się przez dłuższą chwilę. Dalej wolałbym zakończyć ten temat, ale nie wiedziałem czy powinienem. Tyle osób o tym wiedziało, to czemu on by nie miał. Tym bardziej przez to co jest między nami powinien wiedzieć.

- Wiele mu zawdzięczam. Pomógł mi, kiedy nie mogłem liczyć na nikogo i się mną zaopiekował. Niestety nie mam już jak się za to wszystko odwdzięczyć.

- Mówisz, że...

- Nie żyje.

Cisza, która zapadła tym razem zrobiła się strasznie niezręczna.

- Przykro mi... Xi, przepraszam, nie wiedziałem.

- Nie musisz przepraszać. To ja dalej nie potrafię się przyzwyczaić.

- Tęsknisz za nim?

- Nie wiem. Z nim wszystko było prostsze i... może żałuję, że wcześniej nie zauważyłem, jaki był dla mnie ważny. - Powiedziałem więcej, niż zamierzałem. Mimo to, nie przerywałem. - Przez to co zrobił był dla mnie jak ojciec. Nigdy nie byłem mu w stanie tego powiedzieć... i już nie będę.

Aether nic nie mówiąc objął mnie mocno. Nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać. To z resztą nie miało znaczenia. Powiedziałem Aetherowi to, czego jeszcze nikomu przedtem i poczułem się lżej. Wtuliłem się w niego nie oszczędzając swoich łez.

Wiedziałem, że mnie rozumiał. Lumi zaginęła dawno temu. Podziwiałem go za to, że nadal ma nadzieję, że może ją odnaleźć. Mimo to, na pewno choć raz musiał przemknąć mu przez myśl najgorszy scenariusz. Mam nadzieję, że Lumi jednak żyje. Nikomu nie życzyłbym czuć się w ten sposób. Aetherowi w pierwszej kolejności.

Po paru minutach uspokoiłem się na tyle by przestać płakać. Wyprostowałem się i spojrzałem zaczerwienionymi oczami na Aethera.

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj. Przy mnie nie musisz się powstrzymywać.

To niepozorne zdanie poprawiło mi humor. Zdołałem nawet minimalnie się uśmiechnąć.

- Chodź na śniadanie.

++++++++++++++++++++++++++++++++
Wesoło smutny rozdział
Plan był totalnie inny ale wyszło jak zawsze
Ale i tak mam nadzieję że się spodoba :>

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz