🌑14🌑

217 28 12
                                    

Opierałem się o zimną ścianę ze skrzyżowanymi na piersi rękami. W te pochmurne popołudnie w siedzibie mafii ponownie panowała cisza. Wczorajszy napad, oczywiście udany, kosztował członków Liyue Harbour dużo energii, dlatego większość z nich postanowiła wykorzystać ten dzień na odpoczynek.

Nie widziałem na przykład Tartaglii, który kierował grupą uderzeniową. Podobno odwalili kawał dobrej roboty odwracając uwagę od prawdziwego celu misji. To, że owocowało to ich dzisiejszą nieobecnością było kolejnym plusem.

Jedną z nielicznych osób, które zdecydowały się mimo wszystko przyjść była Ganyu. Widziałem ją przemykającą koło mnie z jakimiś papierami. Jej pracy nigdy nie było mało. Gdyby mogła, pewnie zamieszkałaby w mafii.

Osoby, które nie uczestniczyły w akcji musiały jak zwykle stawić się w pracy. Do tego grona zaliczałem się również ja. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale dzisiaj było inaczej. W końcu nie codziennie nocuje u mnie przyjaciel z dzieciństwa.

Aether wydawał się nic nie pamiętać z poprzedniego wieczoru. Nie byłem pewny czy to dobrze, czy też nie. Może na początku wolałem, żeby to, co stało się po pijaku odeszło w niepamięć. Teraz miałem mieszane uczucia.

Zrobiłem mu śniadanie. W międzyczasie rozmawiał z kimś przez telefon. Nie jestem typem wścibskiej osoby, dlatego nie zapytałem z kim dokładnie. Chociaż przyznam, trochę mnie to interesowało.

Zjedliśmy razem posiłek w przyjaznej atmosferze gadając o błahych sprawach. Gdyby Aether nie zadał mi jednego pytania sam bym zapomniał, dlaczego chłopak w ogóle się tu znalazł.

- Mówiłem wczoraj coś dziwnego?

Nie byłem pewien, co mu odpowiedzieć. Wszystko co wczoraj robił, czy mówił, było uwarunkowane jego nietrzeźwością. Poza tym, jakich słów miałbym użyć, zeby opisać wczorajsze wydarzenia? Postanowiłem zachować to dla siebie.

- Nic takiego, nie przejmuj się.

Aether wyraźnie się zamyślił. Może jednak, coś ze wczoraj zostało mu w głowie? Na to pytanie również nie znałem odpowiedzi.

Kiedy nasze talerze były puste, powiedziałem, że muszę zbierać się do pracy. Aether też chciał już wracać do domu. Mówił, że jego przyjaciółka się o niego martwiła i nie chciał sprawiać jej więcej kłopotów. Zaproponowałem, że go odprowadzę, na co po chwili przystał.

Poszliśmy pieszo. Mijaliśmy miejsca, w których bywaliśmy jako dzieci i nieco wspominaliśmy. W parku często spacerowaliśmy razem i gadaliśmy. Gdy byliśmy w jednej kawiarni, ekspedientce starczyło tylko na jedną granitę. Musieliśmy dzielić się nią we trójkę.

Aether uśmiechał się smutno, gdy o tym mówił. Brakowało mu Lumi. Żałowałem, że nie wybrałem innej drogi, lub nie pojechaliśmy autobusem. Z chęcią zrobiłbym wszystko, żeby nie musiał się tak smucić.

Po dłuższym czasie doszliśmy do jego domu. Odprowadziłem go pod same drzwi.

- Dzięki, naprawdę nie musiałeś. Trafiłbym tutaj.

- Nie ma sprawy. Chcę być pewny, że jesteś bezpieczny.

- Oj Xi - uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odpowiedziałem mu tym samym i... Może to przez wczorajsze wydarzenia, ale zachciałem czegoś więcej. Chciałem go przytulić.

Zrobiłem krok w jego stronę, lecz wtedy otwarły się drzwi. Stała w nich białowłosa dziewczyna. Patrzyła na nas przez chwilę po czym wtuliła się w Aethera.

- Jak dobrze, że jesteś cały. - powiedziała miękkim głosem, po czym spojrzała na mnie. - Dziękuję, że się nim zaopiekowałeś.

- To nic takiego. - odparłem trochę zmieszany. - Lepiej już pójdę. - odwróciłem się i odszedłem kilka kroków.

- Do zobaczenia. - usłyszałem Aethera, więc zetknąłem na niego jeszcze i pomachałem na pożegnanie. Potem poszedłem dalej prosto do siedziby mafii.

Udałem się do Keqing złożyć raport z wczorajszego zlecenia i zapytać, czy znajdzie coś dla mnie do roboty. Dała mi plik papierów i poprosiła o powpisywanie dzisiejszej daty. Szybko się z tym uwinąłem i oddałem papiery sekretarce.

- Już? Zaraz znajdę ci coś jeszcze.

- Jasne.

Było pewne, że nic znaczącego mnie dzisiaj nie czeka. Kolejny nudny dzień w mafii. Zacząłem myśleć o zadaniu od Childe'a. Sprawa tajemniczego, wrogiego zabójcy wciąż jawiła się jako wielki znak zapytania. Do tego Lumi... Cały czas stałem w miejscu, a pytań pojawiało się coraz więcej.

- Xiao, słyszysz mnie? - dobiegł mnie głos nieco zirytowanej fioletowowłosej.

- Tak, przepraszam. - Musiałem wreszcie wpaść na jakiś trop czy w jednej czy w drugiej sprawie. Na ten moment widziałem jedno logiczne rozwiązanie. - Lady Ninguang jest dzisiaj w siedzibie?

- Z tego co wiem to tak. - spojrzała na mnie z pewną ciekawością. - Chcesz się z nią spotkać?

- Tak, mam do niej pewną sprawę.

- Jaką? - musiała drążyć temat.

- Chcę zadać jej tylko jedno pytanie.

- Mhm... Mam nadzieję, że to będzie warte jej czasu. - znów zwróciła wzrok na monitor. - Idź pod jej gabinet. Dam jej znać, że tam będziesz.

- Dzięki - zrobiłem tak, jak powiedziała i oparłem się o ścianę, czekając.

Sporo czasu minęło odkąd tutaj stałem. Chyba po półgodzinie wreszcie zostałem wpuszczony do środka.

Gabinet Lady Ninguang był najbardziej bogato wyposażonym pomieszczeniem w całej siedzibie mafii. Sam nie przepadałem za takim przepychem, ale co kto lubi.

Kobieta spojrzała prosto na mnie.

- Witaj Xiao. Słyszałam, że chcesz o czymś porozmawiać.

- Tak, Lady Ninguang. Szukam informacji na temat pewnej osoby.

- Ach tak. Więc pytaj.

Być może miała być to kolejna bezowocna próba dowiedzenia się czegokolwiek, ale nie mogłem nie spróbować.

- Czy wie pani coś o Lumine?

- Lumine? - zamyśliła się, po czym spojrzała na mnie z poważnym wyrazem twarzy - Coś wiem.

++++++++++++++++++++++++++++++++
Znowu późno przepraszam TwT
I no polsat się zrobił
Ale Cremo wam coś ciekawego zapoda za tydzień
Tak myślę ;3

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz