🌕5🌕

289 27 10
                                    

Siedziałem przy stoliku sącząc herbatę z miodem od Ayaki. Mój stan szybko się poprawił, a to wszystko była jej zasługa. Idealnie się mną zaopiekowała, muszę jej wkrótce za to podziękować.

Narazie muszę spotkać się z Ayato. Poprosił mnie, bym poszedł na dach naszego domu. Czasem tam przesiadujemy i rozmawiamy, a jesteśmy dość przyzwyczajeni do skakania po dachach.

Moją specjalizacją, której uczył mnie Ayato jest snajperstwo. To najmniej ryzykowna opcja usuwania celi. Jedynym naszym wrogiem jest światło, które może odbić się od lunety i łatwo zdradzić nasze położenie.

Mimo wszystko strzelanie z dachu jest najmniej ryzykowne. Nie masz bezpośredniego kontaktu z celem i łatwiej ci uciec.

Ayato opowiadał mi kiedyś jak pracował jak jeszcze był w tym sam. Podobno spoufalał się z celami i eliminował je w jakimś zacisznym miejscu. Dzięki temu jest bardzo wprawiony w walce wręcz. Kiedyś poprosiłem, by jej mnie nauczył, jednak odmówił, tłumacząc, że nie jest mi ona potrzebna. W razie potrzeby on mnie obroni.
.
.
.
.
.
Powoli wspinałem się po drabinkach. Gdy dotarłem na dach, rozejrzałem się po niebie, uplecionym z różu i oranżu. Wiosenno-letni wiatr mierzwił mi rozplecione włosy. Były aktualnie w nieładzie. Powinienem był je zapleść.

Ayato leżał parę kroków ode mnie i wpatrywał się z uwagą w ciemne obłoki. Położyłem się obok i również spojrzałem w górę.

Nigdy nie łapałem jak ludzie widzą w chmurach kształty. Dla mnie to zawsze było coś dziwnego i sam nie potrafiłem nic w nich dostrzec.

Czekałem aż Ayato zacznie temat zlecenia, które mi obiecał. Ten jednak nie wyglądał jakby miał zamiar coś powiedzieć.

- Yato... - zacząłem ten delikatny temat.

- Hm? - usłyszałem w odpowiedzi. Jego głos był
miękki i spokojny.

- Nie przyprowadziłeś mnie tu bez powodu, prawda?

Tym razem dostałem tylko milczenie. Tak jakby chłopak zbierał się w sobie i szukał odpowiednich słów. To nigdy nie był łatwy temat.

- To bardzo poważna sprawa Aether. - mruknął. Zadrżał mu głos. Martwi się czymś, bardzo to słychać. Zastanawiałem się tylko czym.

- Wiesz, że pomogę ci w czymkolwiek? Zrobię wszystko, o co mnie poprosisz. - zapewniłem.

Błękitnowłosy westchnął.

- Wiem, czasem mnie to przeraża. - mówiąc to, lekko się uśmiechnął. Krótko po tym, znowu zagościła na jego twarzy powaga. - Mafia zaczęła węszyć w naszych interesach.

- Huh?! Naprawdę, mafia? - podekscytowałem się, może trochę za bardzo. Zawsze wiedziałem, że działa gdzieś tam, ale jakoś tak nie potrafiła do mnie dotrzeć do mnie ta informacja. Może wiedzą coś o mojej siostrze!

- Nie ma się z czego cieszyć Aeth... Thoma był ostatnio na zapleczu Kiminami. Zasłyszał coś o tym, że nas szukają. Gdyby to była policja...

- Ma to związek z moim zleceniem? Mam zabić członka mafii? - spytałem z ekscytacją. Nie było to szczególne szczęście. Po prostu mafia wydawała się czymś fajnym. Ayato jednak nie pałał entuzjazmem. Spojrzał na mnie z pełną powagą.

- Nie Aether. To oznacza, że będziesz siedział w domu i nie ruszał się z niego na krok. - powiedział stanowczo,

Aż się podniosłem, a błękitnowłosy poszedł w moje ślady. Nie rozumiałem. Dlaczego? Aż tak we mnie nie wierzył?

- Ale niby za co? Co ja zrobiłem? - oburzyłem się. Potrafię strzelać i się obronić. Dlaczego aż tak się martwi? Niepotrzebnie.

- Za to, że się boję o twoje życie, cholera jasna Aether! - podniósł głos, a ja aż podskoczyłem z zaskoczenia.

Ayato nigdy na mnie nie krzyczał. Zawsze był spokojny. Stąd moje zaskoczenie. Traktował sprawę bardzo poważnie.

- Dopóki się nimi nie zajmę, nie ma mowy o żadnym wychylaniu się. Zrozum mnie błagam i choć raz posłuchaj. - ujął moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie z czystą troską. - Wykonywanie zleceń a walka z mafią, to dwie różne rzeczy. Rozumiesz mnie?

Nie rozumiem. W tym rzecz.

- Obiecałeś. Obiecałeś, że będę mógł ci pomóc. Że nie będziesz pracował sam.

- To było zanim dowiedziałem się, że gigantyczna zorganizowana grupa przestępcza siedzi nam na ogonie.

Nic nie zrobię. Nie jestem w stanie go przekonać. Będzie uparcie trwał w chęci ochrony mnie.
.
.
.
.
.
Długo jeszcze leżałem w łóżku, myśląc o tym wszystkim. Dlaczego Ayato tak się o mnie boi? Przecież nie jestem dzieckiem, które trzeba niańczyć.

Wstałem i podreptałem do kuchni. Dochodziła druga w nocy. Nalałem wody do szklanki i upiłem parę łyków.

Wtedy pomyślałem, „kto mi zabroni działać?". Ayato nie może trzymać mnie tu siłą. Nie skontroluje gdzie jestem i co robię.

Sam zajmę się mafią i mu pomogę.

Udowodnię, że może mi ufać.
.
.
.
.
.
Nazajutrz udałem się do centrum. Jak tak właściwie znajduje się członków mafii?

Przecież nie chodzą sobie tak zwyczajnie po ulicach. Na pewno mają jakieś kryjówki, ale jakie i gdzie?

Chodziłem tak zamyślony po mieście, a mój tok myślenia zmierzał do nikąd. Nie mam pojęcia jak pomóc Ayato. Może i jestem niecierpliwy, ale im szybciej się tym zajmę, tym lepiej.

Usiadłem przy stoliku jakiejś kawiarni i oklapłem.  To wszystko jest trudniejsze niż z początku zakładałem.

I co teraz?
.
.
.

no właśnie~
co teraz kremówko? ;)
-cremino <3

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz