🌑30🌑

193 17 33
                                    

Krew skapywała na ziemię, tworząc na niej rozległą plamę brunatnej cieczy. Przez niemiłosiernie długą chwilę nikt nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nawet mój refleks nie był na tyle dobry, żeby powstrzymać mężczyznę, który strzelił w naszym kierunku.

- Yato... - Spojrzałem na Thomę, a ten upadł na ziemię.

- Nie, nie, nie, Thoma! - Kamisato podbiegł do niego zszokowany i wziął go w swoje ramiona. - Dobry Boże... O nie... Nie...

Rana w jego brzuchu zdążyła zabarwić jego już i tak brudne ubranie. Nie znałem ich wcale, jednak po reakcji Kamisato wywnioskowałem, że mieli ze sobą dobrą relację. Nie widział do kogo strzela. Owszem był szybszy, lecz jakim kosztem. Odruchowo uniosłem wzrok na Aethera, któremu z oczu ciekły łzy. Gdybym wtedy na dachu strzelił pierwszy, nie wiem co bym zrobił.

- Ayato! - krzyknęła dziewczyna stojąca obok Aethera, cała czerwona od płaczu. - Jasna cholera!

- Ayaka? - słaby głos Thomy dobiega moich uszu.

- Przyszliśmy cię uratować. - mówi łamiącym się głosem Aether.

- I Aether... Wszyscy tu jesteście.

- Nic nie mów, odpoczywaj, musimy ci to dobrze opatrzyć. - Ayato zaczął przeszukiwać swoje kieszenie.

- Yato... To nic nie da.

- N-nie mów tak! - wtrąciła się dziewczyna. - Thoma...

- Cieszę się, że mogłem was zobaczyć.

- Thoma, ty żartujesz, prawda? Thoma...!

Jego głowa opadła bezwładnie na ramię Ayato, a klatka piersiowa zastygła w bezruchu.

- Nie, nie, Thoma wróć! - krzyknął zrozpaczony mężczyzna. On również zaniósł się płaczem - Nie zostawiaj mnie samego.

Chyba wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że żadne bandaże nie były już w stanie nic zdziałać. Ayaka wtuliła się w Athera wypłakując w jego ramię. Poczułem drobne ukłucie zazdrości, lecz zdusiłem je w sobie. Cała trójka przeżyła coś strasznego, nie mogłem zabronić jej się wypłakać.

Aether patrzył nieobecnym wzrokiem w stronę Ayato tulącego nieruchome ciało Thomy. To było straszne, widzieć go takiego załamanego. Podobnie było w wypadku zniknięcia Lumi. Jednak tam była jeszcze nadzieja, a tutaj...

Żałowałem, że nie mogłem poznać Thomę bardziej, i że stałem tam nie wiedząc, jak się zachować. Podejrzewałem, że będzie próbował się mnie pozbyć w drodze do Aethera, jednak okazało się inaczej. Jak bardzo się myliłem

Minęło parę minut, a ja zacząłem słyszeć kroki, najprawdopodobniej z pobliskiego korytarza. To znaczy, że dowiedzieli się o kamerach i braku więźnia... Jak bardzo bym nie chciał, musiałem przerwać ich żałobę.

- Musimy iść, jeśli nie chcecie zostać złapani przez mafię.

- Nie możemy zostawić tu Thomy! - dziewczyna oderwała się od Athera.

- To nas opóźni. Nie będziemy się mieli jak bronić.

- Xiao - od razu spojrzałem na Aethera. Nasze oczy się spotkały. - przyszliśmy tu po niego... i z nim chcemy wrócić.

Zawahałem się przez chwilę. Rozumiałem, co chcieli zrobić, ale nie widziałem na to dobrego rozwiązania. Zacząłem się jeszcze raz zastawiać czy nie ma innego sposobu, by obie strony były zadowolone, ale nie zdążyłem dojść do niczego sensownego. A kiedy kroki stały się niebezpieczne głośne odezwał się Kamisato.

- Idźcie z nim. Ja zostanę z Thomą.

- Ayato, nie gadaj głupot! - oburzyła się Ayaka. - Co jak ty też zginiesz?!

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz