🌑6🌑

288 33 18
                                    

Promienie słońca przebijały się i padały na mnie przez szpary w zasłaniających okna roletach. Byłem zmuszony otworzyć oczy. Dałbym sobie uciąć rękę, że dopiero co się położyłem. Czas ewidentnie nie stał po mojej stronie. Nie pierwszy raz i nie ostatni.

Zebrałem się w końcu i wstałem kierując prosto pod prysznic. Nie pofatygowałem się wczoraj zdjąć ubrania, więc był to obecnie mój priorytet, by doprowadzić się do ładu. Mogłem wykonywać brudną robotę, ale higiena osobista była zawsze ważna. Nigdy nie wiem, czy kiedyś znowu nie będę miał do niej dostępu, więc muszę korzystać.

Rzuciłem moje odzienie na podłogę. Odkręciłem kurek z ciepłą i zimną wodą i wszedłem do kabiny. Wtedy też mogłem uciec na chwilę od tej szarej otaczającej mnie przestrzeni i skupić na tym, co mnie dzisiejszego dnia czeka.

Przede wszystkim udam się do siedziby mafii. Jak zwykle zapytam Keqing o zlecenia i wykonam, jeśli jakieś się trafi. Oprócz tego, moim obowiązkiem było sprawdzenie stanu naszej zbrojowni. Czasem zdarzało się, że jakiś najemnik zwinie pistolet, czy ostre narzędzie. Niemądrze z ich strony, bo łatwo jest wykryć kto coś ukradł na wszechobecnych kamerach, ale to ich problem. Tak czy siak to miejsce musiało być kontrolowane co jakiś czas, czym musiałem się zająć.

Następnym punktem na mojej liście było unikanie Tartaglii. Nie oszukujmy się, to dla mnie żadna nowość. Po prostu działał mi na nerwy. Tym bardziej, jak swoimi słowami niszczył pamięć o nim...

Zhongli...

Gdyby słyszał to wszystko pewnie by go zganił. Był kiedyś w końcu dyrektorem Liyue Harbour, mógł wszystko. Chociaż, do Childe'a zawsze miał dziwnego typu słabość. Nigdy tego nie rozumiałem. Zawsze dbał o wszystkich swoich podwładnych. Nawet o mnie, którego znalazł dosłownie na ulicy...

Zatrzymałem w tym miejscu mój ciąg myślowy. Już dawno nie myślałem o nim i o przeszłości, która miała jakiekolwiek znaczenie.

- Ten głupi rudzielec - powiedziałem pod nosem, lecz tak naprawdę myślałem dalej.

Dawno u niego nie byłem. Co prawda wątpiłem, żeby chciał mnie widzieć takiego, jakim jestem teraz. Gdy jeszcze pracował w mafii starał się robić wszystko, żeby odciągnąć mnie od zabijania. Teraz jednak nie mam wyboru, jakoś muszę się utrzymać i przeżyć. W końcu to mu obiecałem i zrobię wszystko, by danego słowa dotrzymać. Nawet jeśli zapłacić muszę krwią wielu osób.

Wyszedłem z pod prysznica, ubrałem i opuściłem ruderę, którą nazywam mieszkaniem. Skierowałem się na główną drogę, potem skręciłem w jedną z wąskich uliczek i po dłuższym czasie dotarłem do mafii.

Tak jak myślałem, Keqing tym razem znalazła dla mnie coś do roboty. Musiałem sprawdzić, czy wszystko jest przygotowane, do najbliższego napadu Liyue Harbour. Nie miałem w nim uczestniczyć, praca w grupie to nie moja bajka. Nie przeszkadzało to jednak w tym, żeby jako członek mafii wypełnić swoje obowiązki.

Wszystko było na swoim miejscu, zarówno sprzęt do zadania, jak i bronie w magazynie zbrojnym, do którego udałem się zaraz potem. Zostało mi jeszcze trochę czasu, więc kręciłem się po siedzibie szukając czegoś do roboty, aż nastał wieczór, koniec zmiany w tej nietypowej pracy. Ucieszyło mnie to o tyle, że cały dzień nie miałem okazji spotkać Childe'a. Co jak co, tak mogło być codziennie.

Zameldowałem, że opuszczam budynek i wyszedłem. Gdy wracałem nie skierowałem się jednak do mojego mieszkania. Zamiast tego obrałem drogę przez park. Szedłem paręnaście minut, w międzyczasie zakupiłem kwiaty.

Calla Lilly, ulubione kwiaty Zhongliego.

Postanowiłem, że dzisiaj będzie ten dzień, kiedy go odwiedzę i porozmawiam. Jakkolwiek głupie by to nie było, za długo z tym zwlekałem. Przeszedłem przez otwartą bramę. Bez pukania, czy dzwonienia w dzwonek.

W końcu kto mógłby otworzyć mi na cmentarzu?

Mijając kolejne nagrobki szukałem tego, dla którego tu przyszedłem.

W moim życiu tylko dwie osoby były w stanie wykrzesać ze mnie te dobre uczucia. Jedna z nich pewnego dnia po prostu zniknęła. Zostało mi po niej jedynie przyjemne, rozmazane wspomnienie. Druga leżała zakopana martwa tuż przede mną. Pod nagrobkiem głoszącym:

"Zhongli Morax"
"Świecący przykładem i opanowaniem"

- Zhongli - odparłem z utęsknieniem.

Ile minęło, odkąd mogłem zobaczyć go na własne oczy? Rok, dwa lata? Ciężko powiedzieć, chociaż to i tak nie ma znaczenia. Jedyne, na co mogę teraz patrzeć, to zimna marmurowa płyta z wygrawerowanym napisem.

To on znalazł mnie, kiedy błąkałem się po ulicach. Wziął mnie na początku pod skrzydła mafii. Z czasem zaprosił mnie do siebie i uczył rzeczy, których wcześniej nie miałem okazji nawet spróbować. Jeśli mi nie wychodziło, siedział ze mną i czekał, aż w końcu zrozumiem. Dawał mi perspektywy, których teraz, przez jego brak nie potrafię ponownie dojrzeć. Był dla mnie jak ojciec, do którego jednak nigdy nie powiedziałem "tato".

Zmarł na wskutek jednej z misji mafii. Ponoć tylko Tartaglia widział co się stało. W całym Liyue Harbour zapanowała żałoba, a miejsce dyrektora zajęła Lady Ninguang. Długo nie potrafiłem się z tym pogodzić, ale przed misją Zhongli poprosił mnie, żebym mu coś obiecał. Obiecał, żebym nie patrząc na to co się wydarzy, żył dalej. Dlatego stoję tu dalej i póki mam siły będę wypełniać jego wolę.

Położyłem kwiaty przy nagrobku i udałem z powrotem miejąc w planie umyć się i położyć do łóżka. Przeszedłem przez park i trafiłem na uliczkę pełną sklepików. Była tam też kawiarenka. Nic nadzwyczajnego, tylko... osoba, która tam siedziała wydawała mi się znajoma.

Stanąłem na chwilę i wtedy mnie olśniło, skąd mogę go znać. To było tak mało prawdopodobne, ale nie mogłem po prostu odejść bez upewnienia się. Podszedłem w stronę chłopaka i z ryzykiem wyjścia na totalnego debila zapytałem niepewnie.

- To ty, Aether?

++++++++++++++++++++++++++++++++
Może członkowie mafii chodzą jednak po ulicach?
Ale zaraz, czemu Xiao zna imię Aethera?
Cremo za tydzień wam wyjaśni :>

𝐌𝐞𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨 𝐌𝐨𝐫𝐢 |🌓| 𝐗𝐢𝐚𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz