29.

1K 34 10
                                    

Za dwie godziny miałam być w klubie, który cała moja klasa wybrała na miejsce imprezy pożegnalnej. Na szczęście nie będziemy musieli cisnąć się ze wszystkimi innymi osobami w jednym miejscu, ponieważ mamy wykupione loże VIP. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł, ale był geniuszem. Obecnie siedzę przed lustrem i usiłuje narysować proste kreski, co dzisiaj wyjątkowo nie chciało mi wyjść. Kiedy po kilku minutach udało mi się skończyć wcześniejszą czynność przeszłam do ubrania na siebie wybranej wcześniej sukienki. Postawiłam na czarną, sięgającą do połowy uda. Do tego były czarne szpilki i tego samego koloru torebka na srebrnym łańcuszku. Po ubraniu się upięłam włosy w wysokiego koka i byłam gotowa do wyjścia. Do torebki włożyłam portfel, wejściówkę moją i Gaviego, dokumenty oraz szminkę. Teraz tylko czekałam na Pabla, który chwilę później wszedł do mojego domu. Brunet był ubrany w czarną koszulę, w której dwa pierwsze guziki były odpięte, tego samego koloru spodnie jeansowe i białe Air Force 1.

***

Dotarcie do klubu zajęło nam około 15 minut, przez całą drogę przegadaliśmy na temat totalnych głupot. Uwielbiałam spędzać czas z brązowookim, bo mogliśmy pogadać o największych głupotach i nigdy nie powiedział, że coś jest głupie czy bezsensu. Słuchała spokojnie tego co mówię nawet kiedy, były to rzeczy sprzeczne z tym co on uważał. Mimo tego, że może wydawać się on narwany i agresywny, jest wręcz przeciwnie. Jak się go dobrze pozna to Pablo Martín Páez Gavira jest bardzo wrażliwą i spokojną osobą, choć czasami jest lekkomyślny i nieodpowiedzialny. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy swoje kroki w stronę wejścia do loży VIP. Przed wejściem sprawdzono nasze wejściówki, po czym wpuszczono do środka. Było tam już dość sporo osób w tym Pedri i Carmen.

- Jestem pod wrażeniem. Carmen wyrobiła się na czas. - powiedział Pablo praktycznie krzycząc, żebym usłyszała przez głośną muzykę.

- To dość niespotykane. Nie zdziwię się jak spóźni się na swój własny ślub. - odpowiedziałam tym samym tonem.

- Idziemy do nich? - zapytał wskazując głową na parę siedzącą przy jednym z wielu stolików na kanapie.

- Czemu nie? - podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się.

- Jesteśmy w szoku, że wyrobiliście się na czas. - powiedziałam nawiązując do mojej wcześniejszej rozmowy z brązowookim.

- Nie spóźniam się cały czas. - powiedziała oburzona Topáz - To, że czasami mi się zdarza nie znaczy, że spóźniam się wszędzie.

- W Twoim przypadku dokładnie tak jest. - odpowiedział Gavira na co wszyscy oprócz brunetki się zaśmialiśmy.

- Oj, no nie obrażaj się tak już. - powiedział Pedri patrząc na nią z rozbawieniem.

***

Czas mijał dość szybko i nie zwróciłam uwagi kiedy z 22.00 zrobiła się północ. Wszyscy świetnie się bawiliśmy piłkarze poznali naszych znajomych z klasy i z większością załapali wspólny język. Nasze dobre humory musiały zostać chwilowo zniszczone przez pewne osoby, których nie widziałam od ostatniego egzaminu.

- Proszę, proszę. Sophie Martínez przyszła ze swoim ochroniarzem. Aż tak się mnie boisz? - zapytał prześmiewczo Hunter podchodząc do naszego stolika, w którym siedziałam ja Carmen, Pablo, Pedri, Carla i Polo.

- Chciałbyś, nie jesteś tak ważny, żebym musiała się Tobą przejmować. - odpowiedziałam pijąc Mojito.

- Jakoś po wypadku bardzo przejęłaś się moim dziełem. - uśmiechnął się.

Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz