37.

911 24 5
                                    

Po dwóch godzinach lotu byliśmy w stolicy Włoch. Plan na dzisiejszy dzień był bardzo prosty. Jedziemy do hotelu, tam się wypakowujemy i odpoczywamy po podróży. O godzinie 16.00 idziemy przejść się po Rzymie, a reszta wyjdzie w między czasie. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do pokoju, który dzieliłam z Gavim, który nie chciał odpuścić i mimo licznych argumentów Pedra nie chciał pozwolić mi chociaż na chwilę od niego odpocząć, to rzucenie się na niezwykle wygodne łóżko.

- Jak dla mnie możecie mieć takie ,,wyjazdy służbowe" cały czas. - powiedziałam do bruneta, który właśnie wszedł do pomieszczenia.

- Czyli nagle nie jesteś zła za to, że Xavi wymyślił lot o prawie 5 nad ranem? - zapytał siadając na swoim łóżku.

- Jestem w stanie mu to wybaczyć. Przekonał mnie tym, że dostałam najwygodniejsze łóżko na całej Ziemi. - powiedziałam, po czym ziewnęłam.

Mój organizm domagał się chociaż godziny snu więcej, ale nie mogłam mu jej dać. W końcu walizka sama się nie rozpakuje.

- Idziesz spać? - zapytał ciemnooki, na co ja odpowiedziałam przecząco kręcąc głową.

- Muszę się rozpakować, a to zajmie trochę czasu.

- Daj spokój, wyśpij się, później to zrobisz. - powiedział Pablo wstając z łóżka i pokierował się w stronę wyjścia z pokoju.

- A ty gdzie idziesz?

- Do Pedriego, podobno ma mi coś ważnego do powiedzenia. - powiedział otwierając drzwi. - Wyśpij się, dobranoc. - dodał za nim całkiem wyszedł z pomieszczenia.

Postanowiłam posłuchać bruneta i już chwilę później przebrana w wygodny dres zasypałam na najwygodniejszym materacu na jakim kiedykolwiek leżałam.

***

Nie wiem jak długo spałam, ale obudziłam się przytulona do śpiącego ciemnookiego młodego piłkarza Blaugrany. Słońce za oknem było wysoko nad horyzontem, co oznaczało, że jest koło 12.00. Najdelikatniej jak mogłam wyplątałam się z objęć Gaviego, wcześniej biorąc czarny top i ciemnobrązowe krótkie spodenki, poszłam się przebrać i poprawić makijaż. Zajęło mi to nie więcej niż 15 minut, a że ciągle miała dużo czasu do wyjścia z resztą zajęłam się rozpakowywaniem swojej walizki. Podczas tej czynności Pablo się obudził i zajął się tym samym. Dużo rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się, co skutkowało naszym lepszym humorem. Wyjazd z Barcelony na jakiś czas był mi potrzebny. Ostatnio stało się tam dużo rzeczy, o których wolałabym zapomnieć. Co prawda konsekwencją tego był mój związek z jednym z najbardziej rozchwytywanych przez młode fanki piłkarzem, ale jakim kosztem. Chyba wolałabym, żeby Hunter i Aurora Smith nigdy nie pojawili się w stolicy Katalonii.

- Mamy jakiś dokładniejszy plan naszego wyjścia czy raczej czysty spontan? - zapytałam kiedy odkładałam ostatnią rzecz do wielkiej szafy.

- Wiesz jak jest z tymi ludźmi i pytasz czy jest jakiś plan? - zaśmiał się odkładając swoją walizkę pod łóżko, żeby nam nie przeszkadzała. - To ty zawsze jesteś od planowania skarbie. - słysząc ostanie słowo mimowolnie się uśmiechnęłam co nie umknęło uwadze chłopaka.

- Zapomniałam, że nawet Xavi często się mną posługuje jeśli chodzi o jakikolwiek plan. - zaśmiałam się razem z Pablem.

Po jakiejś godzinie stwierdziliśmy, że nam się nudzi, więc postanowiliśmy wcześniej wyjść i obejrzeć okolicę. Była godzina 14.00 przez co, jak na Włochy przystało, było dość ciepło. Przemierzaliśmy ulice Rzymu spacerem, wiedząc, że teraz żadne z nas nagle nie dostanie telefonu z informacją, która mogłaby wpłynąć negatywnie na nasze życie, które ostatnio uległo znacznej zmianie, w tym dobrym sensie. Zrobiło się spokojne, ale nikt nie wiedział, że to tylko cisza przed burzą, która nadchodziła wielkimi krokami.

562 Słów


Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz