Pablo siedział przy brzegu wpatrując się w horyzont rozciągający się przed nim. Usiadłam obok i oparłam głowę o ramię bruneta delikatnie go obejmując, na co on położył swoją głowę na mojej. Siedzieliśmy chwilę w ciszy dopóki nie przerwał jej Gavi mówiąc cicho:
- Gdyby nie Raph i Pepi pewnie musieliby mu szykować pogrzeb.
- Wtedy Twoja kariera i ciężka praca, którą w to włożyłeś poszłaby się jebać. - odpowiedziałam identycznym tonem co brunet.
- To nie jest ważne.
- Dla Ciebie jest Pab.
- Nie tak jak ty.
- Gavi nie wygaduj bzdur proszę. Pedri mówił nie raz, że dla Ciebie piłka zawsze była, jest i będzie na pierwszym miejscu.
- Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, co oznacza, że musieliśmy się poznać. Wydaje mi się, że tym powodem jest to, że miałaś uświadomić mi kilka rzeczy.
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Pierwsza piłka nigdy nie była najważniejsza, tak mi się tylko wydawała, druga uświadomiłaś mi, że to rodzina i przyjaciele od zawsze byli są i będą na pierwszym miejscu i jest jeszcze jedna rzecz, ale wolę ją na razie zachować dla siebie.
- Zacząłeś mówić to kończ.
- Soph to na razie nie jest ważne. - podniósł głowę, przez co uczyniłam to samo. - Uwielbiam w Tobie to, że zawsze się martwisz, nawet kiedy nie ma takiej potrzeby, to całkiem urocze.
- Nawet nie zaczynaj.
- Przecież nic nie mówię. - zaśmiał się po czym mnie przytulił. - Dziękuję.
Czasami nie nadążam za jego zmianami humoru. Jest gorszy niż dzieci, ale ma to swój urok.
- Za co? - zmarszczyłam delikatnie brwi, ale nie mógł tego zobaczyć, przez to, że dalej mnie przytulał.
- Za to, że jesteś zawsze kiedy Cię potrzebuję.
- Nie masz za co dziękować, robisz dokładnie to samo dla mnie Pab.
Nie odpowiedział nic, tylko mocniej mnie do siebie przytulił. Siedzieliśmy w ciszy i patrzyliśmy na zachodzące słońce zatopieni w swoich myślach. Po chwili brunet przerwał ciszę:
- Wracajmy do reszty, pewnie się martwią. - pokiwałam głową na słowa chłopaka, wstałam z piasku i razem ruszyliśmy w stronę plaży, na której siedzieli nasi przyjaciele.
***
POV. Gavi
Po tym jak wróciłem z Sophie do reszty bawiliśmy się całkiem dobrze, ale nie było to, to samo co przed przyjściem tego amerykańskiego idioty. Po rozmowie z dziewczyną nie czułem już tak dużej złości i jednocześnie frustracji, chyba że był to efekt braku obecności osoby odpowiedzialnej za te uczucia. Nie byłem pewien czy to, że nie powiedziałem brunetce o ostatniej rzeczy było dobrą decyzją. Taka okazja może się nie powtórzyć. Pedri prawdopodobnie zauważył, że coś jest nie tak, bo podszedł i zapytał:
- Co ty taki jakiś dziwny?
- Mogłem jej powiedzieć, ale tego nie zrobiłem Pepi. Co jak nie będę miał okazji powiedzieć jej prawdy?
- Gavi zrobiłeś to co uważałeś za słuszne, a okazja na pewno jeszcze będzie. Musisz teraz po prostu poczekać. - poklepał mnie delkatnie po ramieniu, żeby dodać mi trochę otuchy.
- A ty kiedy powiesz Carmen, co?
- To nie jest to samo Pablo.
- To jest dokładnie to samo Pedro.
- Nie wiem, nie chce naciskać, bardzo dobrze o tym wiesz.
- Wiem i ty wiesz, że mam dokładnie to samo.
527 Słów
CZYTASZ
Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]
FanficSophie to 18 letnia mieszkanka Barcelony. Jej starszy brat uwielbia piłkę nożną, przez co z czasem dziewczyna też zaczęła uwielbiać ten sport. Pewnego dnia jej życie przewróciło się do góry nogami właśnie przez ten sport.