23.

1K 30 3
                                    

Minął tydzień od wypadku, policja nic nie ustaliła, oprócz tego, że Gavira chwilę przed tym jak został potrącony skończył rozmawiać z kimś kto mógł być według mnie potencjalnym sprawcą. Zapytacie kto to taki? Otóż już wam mówię, był to Hunter pierdolony Smith. Owszem mogli rozmawiać o wszystkim, ale po pierwsze skąd Amerykanin miał numer Pabla, a po drugie niedawno chciał go prawdopodobnie pobić, co mu się nie udało. Na dodatek nie miałam żadnych dowodów, że to on albo jego siostra, jednak nikt inny nie przychodził mi do głowy. Przez to, że napisaliśmy już egzaminy nie wymagali od nas obecności na lekcjach, dzięki czemu mogłam ten czas poświęcić na siedzenie w szpitalu obok bruneta, który już nie uśmiechał się w ten typowy dla siebie sposób, nie przewracał oczami na moje głupie docinki, po prostu leżał i milczał. Już chyba wolałam jak gadał dużo, nawet jeśli nie miało to sensu.

Ile ja bym dała, żeby teraz usłyszeć jego głos albo zobaczyć te czekoladowe tęczówki wlepione w moją osobę albo usłyszeć chociaż krótki melodyjny śmiech. Na razie nie było takiej możliwości.

Nie wiem kto to zrobił, ale nie zostawię tego bez żadnych konsekwencji z mojej strony. Jak już mówiłam Carmen czas w końcu zacząć bronić siebie i swoich bliskich.

Siedziałam obok bruneta już kolejną godzinę. Ansu, Balde i Raphinia próbowali wyciągnąć mnie i Pedriego ze szpitala, w którym spędzaliśmy 90% czasu. Na nic były ich starania. Jedyna osoba, która była w stanie teraz przekonać mnie do czegokolwiek leżała w śpiączce od tygodnia. Nie wiedziałam czy Pablo słyszał to co do niego mówiłam, ale opowiadałam mu za każdym razem jak siedziałam przy łóżku różne rzeczy. Opowiadałam jak idą przygotowania do meczów, jak wygląda planowanie ostatniej imprezy przez prawie wszystkich w klasie. Jednak najczęściej te opowieści o tym jak minął mi kolejny dzień bez niego zmieniały się w jedną wielką prośbę o poprawę jego stanu zdrowia i tak też skończyło się tym razem.

- Gavi nie możesz nas zostawić. - powiedziałam łamiącym się głosem ze łzami w oczach. - Drużyna Cię potrzebuje... Twoja rodzina Cię potrzebuje... Pedri też Cię potrzebuje... Ja Cię potrzebuje... - jedna łza spłynęła po moim policzku, kiedy ja poprawiałam włosy szatyna, które już nie były tak lśniące jak tydzień temu. - Kto będzie mi powtarzał, że nie nadaję się do pieczenia ciastek, które i tak później zjesz? Z kim pójdę oglądać zachód słońca na naszej plaży? Kto będzie mnie ratował z opresji kiedy wpadnę na jakiś głupi pomysł? Nie możesz mnie zostawić... Nie możesz zostawić Pedriego i całej reszty drużyny. Nie możesz zostawić nikogo. Niby lekarze mówią, że to nie groźne i powinieneś się za niedługo wybudzić, ale powinieneś a wybudzisz się to dwie inne rzeczy. - teraz już wodospady łez spływały po moich policzkach, nie mogłam znieść widoku bladej jak kartka papieru skóry młodego Hiszpana, na której znajdowały się liczne zadrapania, siniaki i inne oznaki tego co się stało, ale dalej siedziałam obok. Po tym jak już wyżaliłam się i podałam miliony powodów, dla których musi się obudzić położyłam głowę na jego brzuchu i bawiąc się palcami brązowookiego zasnęłam.

***

Nie wiem jak długo spałam, ale obudził mnie Pedro, który wszedł do sali z dwoma kubkami kawy. Jeden podał mi, a z drugiego upił dość spory łyk.

- Dziękuję. - powiedziałam odbierając od niego przedmiot, wcześniej podnosząc się do pozycji siedzącej, na co ten tylko kiwnął głową i usiadł na drugim krześle obok mojego.

- Nie zasłużył na to. - powiedział starszy Hiszpan patrząc na leżącego przyjaciela.

- Nikt nie zasłużył Pepi. Nawet Hunter Smith czy jego kochana siostra Aurora, a wiesz jaki mam do nich stosunek w ostatnim czasie. - odpowiedziałam pijąc łyk, jak się okazało, karmelowego latte.

- Nie martw się, za niedługo będziesz miała dość jego gadania na bezsensowne tematy. Ostatnio jak siedzieliśmy i graliśmy w FIFĘ ten głąb zaczął gadać o globalnym ociepleniu, po czym zapytał mnie co sądzę o gospodarce w Singapurze. - oboje się zaśmialiśmy.

- To prawda czasami ma swoje dziwne nastroje, ale brakuje mi ich, a minął dopiero tydzień. Boję się co będzie po miesiącu.

- Nie myśl o tym, za nim się obejrzymy będzie biegał w rozwiązanych korkach za piłkę na Camp Nou.

- Obyś miał rację González.

- Zawsze mam rację.

- Jakbym słyszała tego o tutaj. - głową wskazałam na śpiącego bruneta, na co czarnowłosy się zaśmiał.

- Chodź siedzisz tu od 8.00 musisz trochę odpocząć jest prawie 4.00. Santiago mnie zabije jak spędzisz tu choć minutę dłużej. - bez sprzeciwu wstałam ostatni raz tego dnia popatrzyłam na Gavirę i razem z Pedrim opuściłam budynek szpitala.

Nie miałam na nic siły. Jedyne co chciałam w tym momencie to porządnie się wyspać. Pablo by mnie zabił gdyby zobaczył do jakiego stanu się doprowadziłam. Spanie po kilka godzin, jedzenie jednego małego posiłku dziennie, o ile w ogóle coś jadłam i picie dużej ilości kawy, o energetykach już nie wspomnę. Byłam wrakiem człowieka, ale jak mogło być inaczej skoro jedna z ważniejszych dla mnie osób leżała w śpiączce, a sprawca tego spokojnie chodził po ulicach wiecznie słonecznej stolicy Katalonii. Całą drogę do mojego domu spędziliśmy w ciszy, której potrzebowaliśmy, kiedy już byliśmy na miejscu cicho podziękowałam i pożegnałam się z Pepim, który ruszył w stronę swojego domu, a ja najciszej jak mogłam weszłam do swojego, ogarnęłam się i położyłam się na łóżku czekając na sen, który nie chciał do mnie przyjść. Leżałam i myślałam o całej tej sytuacji.

Może policja celowo unika złapania sprawcy? Może zostali przekupieni?  Może nie robili wszystkiego co w ich mocy jak zapewniali rodziców osiemnastolatka? Nie miałam pewności, ale jednego byłam pewna, nie pozwolę, żeby to uszło na sucho tej osobie.

Kiedy tak leżałam i rozmyślałam usłyszałam dźwięk powiadomienia, mówiącego o nowej wiadomości. Chwyciłam telefon do ręki z myślą, że może Pablo się wybudził. Jakie było moje zdziwienie kiedy to co przeczytałam nie było wiadomością, którą chciałam zobaczyć.

Numer nieznany

To tylko ostrzeżenie kochanie

Dobranoc

970 Słów


Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz