21.

1.1K 38 4
                                    

Przez kilka kolejnych dni chodziłam już mniej zestresowana całymi tymi egzaminami końcowymi. Najwyraźniej cały ten monolog Gaviego nie był tak zbędny jak mi się wydawało. Co do chłopaka to widzieliśmy się kilka razy, jednak cała drużyna bardzo dużo trenowała przed zbliżającym się meczem z Realem Madryt. Tak jak obiecałam odpuściłam sobie naukę i zajęłam się spędzaniem czasu ze swoją przyjaciółką, która nie chciała przyznać się do tego, że pomiędzy nią a Pedrim jest coś więcej niż przyjaźń, pomimo, że nawet ślepy by to zauważył. 

Dzisiaj miałam pisać pierwsze egzaminy z hiszpańskiego i angielskiego. Wstałam trochę zestresowana ubrałam czarną sukienkę sięgającą trochę za kolano, do tego czarne szpilki i małą torebkę, w której były schowane najpotrzebniejsze rzeczy, czyli czarne długopisy, telefon, portfel i dowód osobisty, bez którego nie wpuściliby mnie na salę egzaminacyjną. Po ubraniu się zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam do kuchni zjeść śniadanie. W międzyczasie do mojego domu jak do siebie wparował zadowolony Pablo.

- Nigdy nie nauczysz się pukać ani dzwonić do drzwi, prawda? - zapytałam pijąc swoje ukochane karmelowe latte.

- Zacznę dzwonić jak nauczysz się zamykać drzwi. - odpowiedział, po czym totalnie jakby był u siebie zrobił sobie kawę. - Rusz się chyba, że chcesz się spóźnić na egzamin. - powiedział siadając z kawą obok mnie, na co przewróciłam oczami.

- Oboje wiemy, że jedyną zdolną do tego osobą jest Carmen - imię dziewczyny wymówiliśmy w tym samym czasie na co się zaśmialiśmy.

- Stresujesz się? - zapytał brunet odkładając kubek z gorącą cieczą na blat przed sobą.

- Trochę.

- Pamiętaj co mówiłem Ci na plaży, nie ważne jak Ci pójdzie...

- Już jesteś za mnie dumny, pamiętam. - powiedziałam wkładając swoje naczynia do zmywarki. - Rusz się, bo nie chce się spóźnić. - brązowooki się zaśmiał po czym wypił swój napój i oznajmił, że możemy jechać.

Chwilę później byliśmy w drodze pod moją szkołę. Dwie rzeczy w zachowaniu bruneta mnie zdziwiły jednak o nie nie pytałam. Pierwszą z nich było to, że pozwolił mi prowadzić, drugą rzeczą było to, że śpiewał on przypadkowe piosenki dopóki nie podłączył swojego telefonu do radia i nie włączył piosenki Me gustas Tu Manu Chao i ją również śpiewał. Jak już po kilku minutach byliśmy na miejscu oboje wyszliśmy z czarnego Marcedesa ja w celu udania się do szkoły, a Pablo w zajęciu miejsca kierowcy. Zanim jednak to nastąpiło brunet przytulił mnie na pożegnanie szepcząc cicho:

- Powodzenia, pamiętaj dla mnie już napisałaś je wszystkie na 100%. - zaśmiałam się cicho.

- Nie przesadzaj. - odpowiedziałam dalej zostając w jego objęciach.

- Nigdy nie przesadzam.

Kiedy już Gavi stwierdził, że wystarczająco dużo razy powtórzył ,,powodzenia" i ,,już jestem dumny" ruszyłam w stronę szkoły, żeby tam czekać na rozpoczęcie egzaminów. Po 10 cholernie długich minutach zaczęli wpuszczać nas na salę, oczywiście tak jak przypuszczałam Carmen przyszła spóźniona.

Egzamin z hiszpańskiego okazał się bardzo łatwy albo po prostu wkuwanie się do czegoś przydało. Co do angielskiego nie byłam przekonana jak mi poszło. Nigdy nie miałam kłopotów z tym językiem, jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy miałam wątpliwość co do używanych przeze mnie zwrotów i układanych zdań. Obiecałam nie przejmować się za bardzo, dlatego odgoniłam myśli o egzaminach i w mojej głowie pojawił się pewien brązowooki szatyn z leniwym uśmiechem na ustach i spokojnym spojrzeniem. Dokładnie z tym kojarzył mi się Pablo Martín Páez Gavira, pewnie teraz biega za piłką na treningu. Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie gdy wyszłam ze szkoły i o czarnego Marcedesa stał oparty Gavi z leniwym uśmiechem i uniesioną prawą brwią patrząc w moją stronę. Kiedy już miał ruszyć się ze swojego miejsca poszedł do niego znienawidzony przez nas brunet, który zachowywał się dziwnie, bardzo agresywnie gestykulował i wykrzykiwał jakieś niezrozumiałe dla mnie z tej odległości słowa. Skończyło się tym, że Hunter przymierzał się do uderzenia, jednak Pablo był szybszy, zrobił unik i sam uderzył Amerykanina. Ten poszedł kilka kroków do tyłu i ponowił swoją próbę, która skończyła się tak jak wcześniejsza, tym razem jednak jasnooki brunet odpuścił i z krwią na białej koszuli odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Piłkarz miał zaciśniętą szczękę i dłonie w pięści, kiedy tylko zobaczył, że jestem coraz bliżej jego wyraz twarzy od razu złagodniał i tak jak zawsze przytulił mnie na powitanie.

Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz