13.

1.2K 37 7
                                    

Miałam nadzieję, że chocjaż jeden dzień uda mi się przeżyć jak normalnej nastolatce. Szkoda, że nie wiedziałam jak bardzo byłam w błędzie, ale o tym później. Kiedy razem z brunetką szłyśmy w stronę naszych szafek, zostałyśmy zatrzymane przez naszą wychowawczynię. Niska blondynka, zawsze uśmiechnięta i bardzo miła, ma w sobie coś przez co nikt nie jest w stanie jej odmówić, podobnie było i tym razem kiedy zadała pytanie:

- Do szkoły właśnie przyjechało dwóch uczniów ze Stanów na wymianę międzynarodową. Czy mogłybyście oprowadzić ich po szkole? Będą w naszej klasie, dlatego chciałabym, żebyście się tym zajęły, oczywiście jeśli nie macie nic przeciwko. - uśmiechnęła się przyjaźnie, popatrzyłyśmy na siebie z Carmen po czym dziewczyna odpowiedziała za nas dwie:

- Oczywiście, to żaden problem i chętnie pomożemy. - po tych słowach blondynka ucieszona zaprowadziła nas do sekretariatu gdzie zastaliśmy bardzo podobne do siebie dwie osoby. Szatynka, średniego wzrostu, o przeszywającym ciemnym  spojrzeniu. Ubrana była w czarny top, jeansowe spodenki i biało czarne jordany 1. Drugą osobą był wysoki szatyn o jasnych oczach. Uśmiechał się on delikatnie prowadząc konwersacje w języku angielskim z dziewczyną stojącą po jego prawej stronie. On sam był ubrany w zwykły biały T-shirt, beżowe dresowe spodenki i białe air force 1. Można było się domyślić, że to rodzeństwo, a nawet bliźniaki. W końcu będą chodzić do jednej klasy, to raczej logiczne.

- To są Aurora i Hunter Smith. Jak już mówiłam przyjechali ze Stanów. Zostaną na dwa miesiące. Mam nadzieję, że się dogadacie. - po tych słowach Pani Sánches zwróciła się do nowych uczniów. - Zostawiam was w dobrych rękach. - uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła.

Carmen pierwsza zabrała głos przedstawiając nas. Powiedziała również o tym od czego zaczniemy zwiedzanie szkoły po czym opuściliśmy razem sekretariat i zaczęliśmy wycieczkę krajoznawczą.

***

Po oprowadzeniu rodzeństwa po szkole i przedstawieniu ich reszcie klasy, po prawie dwóch godzinach skończyłyśmy dzięki czemu mogłyśmy iść spokojnie zjeść. Jakie było nasze zdziwienie kiedy na szkolnej stołówce dwójka amerykańskich nastolatków przysiadła się do nas i zaczęła rozmawiać z nami jakbyśmy znali się od lat. Intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak i oni mogą dużo namieszać. Jednak chyba pierwszy raz w życiu wolałam, żeby myliła się ona chociaż w małym stopniu. Rozmowę z szatynem i burnetką przerwał mi dźwięk powiadomienia. Był to nikt inny jak młody hiszpański pomicnik.

Gavi ⚽

Co tam, żyjesz jeszcze?

Ja

Nie załamuj mnie

Przez ponad dwie godziny łaziłam po szkole jak jakiś piepszony przewodnik dla uczniów z wymiany.

Gavi ⚽

Przyjadę po Ciebie i Carmen jak skończycie, bo musicie pojechać ze mną i Pedrim w jedno zajebiste miejsce.

Ja

I znając was nie dowiemu się gdzie jedziemy prawda?

Gavi ⚽

Dokładnie tak

Ja

Za często mnie wyciągacie z domu

Muszę zacząć być asertywna

Gavi ⚽

Powodzenia

Ja

Dzięki

- Z kim ty tak piszesz znowu, co? - zapytała brunetka

- Z Gavim. Razem z Pedrim znowu chcą nas gdzieś wyciągnąć zaraz po szkole. - odpowiedziałam kładąc telefon ekranem w stronę blatu pomiędzy mną a Carmen.

- I ty mi próbujesz wmówić, że pomiędzy wami nic nie ma - oburzyła się delikatnie moja przyjaciółka.

- Nie próbuję nic wmówić tak po prostu jest. - odpowiedziałam na co moja rozmówczyni prychnęła prześmiewczo pod nosem, ale już nic więcej nie komentowała.

- Czekaj, to ty jesteś tą ,,Tajemniczą pięknością" z artykułów o Gavim? -zapytała Aurora przyglądając mi się dokładnie.

- Nie nazwałabym siebie tym mianem, ale tak to... - nie dane mi było dokończyć zdania, ponieważ przerwał dobrze mi znany głos.

- Przesadzasz jak zawsze. Powinnaś się cieszyć i pogodzić z tym jak Cię nazywają Tajemnicza Piękności. - nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że Pablo stoi zaraz za moimi plecami.

- Mogę wiedzieć co ty tu robisz, mamy jeszcze dwie godziny? - zapytałam totalnie olewając jego wcześniejsze słowa, zapisując w pamięci, żeby później poruszyć ten temat. Razem z brunetką odwróciłyśmy się w stronę, jak się okazało, dwóch piłkarzy FC Barcelony.

- Mała zmiana planów i jedziemy teraz. - odpowiedział Pedri tonem nie znoszącym sprzeciwu. W taki sposób urwałyśmy się z hiszpańskiego i matematyki.

645 Słów

Más que suerte... || Pablo Gavi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz