Akutagawa każdy dzień zaczynał równo o szóstej, co w dawnych czasach doprowadzało jego byłego współlokatora do białej gorączki. Zwykło się uważać, że studenci preferują raczej nocny tryb życia, w nocy imprezując, nie wstają przed południem, a po wykładach odsypiają godziny spędzone na zabawie. Akutagawa jednak nie był na żadnej imprezie, w żadnym klubie, a już na pewno nie na domówce. Miał ważniejsze rzeczy do roboty.
Po przebudzeniu zrywał się z łóżka, ubierał, brał prysznic i ze śniadaniem siadał do nauki przed wyjściem na uczelnię. Uczył się oczywiście na bieżąco, zawsze miał dokładne notatki, o które ludzie go wręcz błagali, wtedy bezczelnie kłamał, że zgubił zeszyt. Nie widział powodu, dlaczego miałby pomagać pasożytom. Jeśli nie miał z czegoś bezpośredniego zysku, jakakolwiek fatyga była bezsensowna.
Jego rutyna była zawsze identyczna, co do minuty. Żył dzięki tej regularności, miał jakiekolwiek poczucie kontroli. Nic nie było w stanie zaburzyć jego rutyny od lat, dlatego kiedy obudził się o drugiej w nocy, był bliski wniosku, że świat dochodzi do swojego kresu.
Być może owa apokaliptyczna wizja, a może chłodne powietrze sączące się przez uchylone okno skłoniło go do wyjścia z domu. Ubrał płaszcz, włożył buty, zszedł cicho po schodach akademika. Nie pamiętał swojego snu, ale w jakiś sposób musiał odbiegać on od normy, skoro obudził się w nocy. Liczył, że spacer odświeży mu pamięć.
Miasto jak zawsze żyło. Kazimierz tętnił jak bijące serce, poziom hałasu unosił się i opadał. Ta dzielnica miała swój urok, swój konkretny rytm, który narzucał się wszystkim osobom przebywającym na jej terenie. Nawet krople deszczu musiały słuchać zasad i uderzały o bruk w odpowiednim tempie.
Tej nocy nie padało, ale w powietrzu wisiała dziwna wilgoć, jakby niewidoczna mgła osiadła nad miastem. Sam nie wiedział, gdzie idzie. Już trzeci raz mijał ten dziwny klub, do którego nigdy nie zajrzał, ale gdzie chodzili ludzie nazywający się jego znajomymi.
— Szukasz czegoś? — zawołała za nim stojąca przed wejściem dziewczyna. Chciał ją zignorować i iść dalej, ale znowu poczuł coś dziwnego, jakby szpilkę wbijaną we wnętrze czaszki. Miał się zatrzymać. — Mogę ci pomóc.
Odwrócił się, przyjrzał się dokładnie dziewczynie. Była w jego wieku, prawdopodobnie chodziła na tę samą uczelnię i mieszkała w jego akademiku.
— Niczego konkretnego — odpowiedział szczerze. — Nie mogłem spać.
— Spacer o drugiej w nocy, bo nie możesz spać? — Uśmiechnęła się krzywo.
Miała na sobie ciasno oplatający szyję naszyjnik, a włosy ścięte jak ta dziewczyna z plakatu „Pulp fiction". Paliła, ale wyglądała na trzeźwą.
— A miałem wyjście inne niż spacer albo gapienie się w sufit?
— Jest tyle rzeczy, które można robić nocą — Wypuściła z ust kłąb dymu, który uformował się w coś przypominającego spiralę albo pnącą się łodygę. — jednak ty wychodzisz na spacer. Niesamowite. Nie sądziłam, że tacy ludzie jeszcze istnieją.
Podała Akutagawie papierosa, ale odmówił. Przez chwilę panowała cisza, a parę sekund później dziewczyna z jakiegoś powodu wybuchnęła śmiechem.
— Dziwne, że nie palisz — wyjaśniła.
— To zabronione przy astmie.
— Wiem. Po prostu nie wyglądasz na kogoś, kto by się tym przejmował.
Dopiero gdy wrócił do domu, zorientował się, że nigdy nie mówił jej o swojej przypadłości. Zupełnie jakby miał do czynienia z duchem albo innym nadnaturalnym stworzeniem. Ona jednak miała brązowe, wpadające w fiolet oczy, osobliwe, jednak naturalne. Ludzkie. Koralowa szminka na jej ustach była trochę rozmazana, delikatny ślad widniał na końcówce papierosa. Rajstopy w jednym miejscu miała podarte, ale nie wyglądała na kogoś, kto nie zwraca uwagi na takie detale, musiały więc popsuć się tej nocy. Co robiła? Czemu stała sama przed wejściem do klubu jak widmo, w dodatku trzeźwa, i nagabywała przechodniów? Jednocześnie wyglądała jak człowiek i emanowała nieludzkim pierwiastkiem, jakby za wszelką cenę starała się przekonać wszystkich, że nie ma w niej nic dziwnego.
CZYTASZ
Anafora || shin soukoku ||
FanficAkutagawa za jako jedyny cel w życiu postawił sobie utrzymanie pirwszego miejsca w rankingu studentów na swojej uczelni. Życie towarzyskie jest dla niego sprawą drugorzędną, miłość zaś nie istnieje. Kiedy ktoś zajmuje należące do niego pierwsze miej...