Pamiętał jeszcze, że oplatające go ramiona były ciepłe i pachniały oliwkowym mydłem. Sam dotyk by wystarczył, ale w połączeniu z delikatną presją stał się czymś nieodparcie pocieszającym. Nie sądził, że czyjeś objęcia mogą utulić go do snu. Dosłownie.
Nie widział łagodnego spojrzenia Atsushiego, jego pełnego ulgi przymrużenia powiek. Nie widział, jak zmarszczone z troski brwi wracają na swoje miejsce, nie słyszał już powolnego wydechu wstrzymywanego powietrza. Czuł za to ostrożnie blądzące po jego ramionach palce, ale dotyk ten był odległy, jak gdyby pokrywała go niemożliwa do przebicia bariera wody.
W ich przypadku ponowne przeczytanie ukochanej książki po raz pierwszy było możliwe.
***
Spóźnili się na pociąg, bo przez rozmowę całkowicie zapomnieli o czymś tak trywialnym jak pakowanie walizek. Było już po piętnastej, kiedy zignorowali pukanie do drzwi, bo akurat doszli do momentu, kiedy Atsushi upierał się, że nigdy by nie zjadł gruszki z własnej woli. Nie znosił ich, więc jego wcześniejsze wcielenie też musiało żywić do nich wstręt.
— Chłopcy, wasz pociąg odjechał piętnaście minut temu — ogłosiła kobieta bez cienia emocji w głosie i wyszła.
Początkowo nie przejęli się tym ani odrobinę, przecież mieli historię do dokończenia. Każde słowo ożywało nowym znaczeniem, nabierało barw, kiedy opuszczało usta. Byli właśnie na wrzosowiskach, Akutagawa biegł za Atsushim, spodnie miał mokre do kolan, co chwilę potykał się o wystające kamienie, ale za każdym razem się podnosił i gonił za swoim przeznaczeniem.
— Ta historia ma szczęśliwy koniec — kłócił się Akutagawa, kiedy Atsushi znowu mu uciekał. — Muszę cię złapać.
Oczy Atsushiego rozbłysły.
— Bo?
— Jak inaczej miałbym chwycić cię za rękę — w miarę gdy mówił, wykonywał wszystkie gesty — zatrzymać twoją szaleńczá ucieczkę, klęknąć przed tobą, tak jak wiele lat później, i błagać, byś porzucił dla mnie wszelki rozsądek?
Ciszę na wrzosowiskach rozdarł odjeżdżający pociąg. Atsushi wreszcie otrzeźwiał, nie był już w siedemnastowiecznej Irlandii, nie miał przemoczonych butów, nie kąsała go zimna mgła, a on nie uciekał z zamku. Dźwignął całkowicie oddanego opowieści Aktutagawę do pozycji stojącej, spojrzał w jego skupione, przykryte wodnistą warstwą marzeń oczy, dotknął palcami jego podbródka i uniósł w górę.
— Spóźniliśmy się na pociąg — powiedział, celowo przesadnie wolno artykułując każdą sylabę. Akutagawa powoli do niego wracał, ale nie chciał wynurzyć się ze wspomnień. — Musimy zdążyć na następny, więc proszę, współpracuj.
Będzie trzeba sprawdzić rozkład jazdy, kupić nowe bilety, poprosić ciocię Akutagawy, by podwiozła ich na dworzec, spakować się, bo póki co na łóżku za nimi leżała sterta ubrań, a w pokoju Atsushiego nie było lepiej. Trzeba znaleźć jakieś jedzenie na podróż, zorganizować masę różnych rzeczy, bo oni rozmawiali zamiast zająć się czymś pożytecznym.
— A co będę z tego miał? — zapytał podstępnie Akutagawa.
— Czego tylko chcesz.
W tamtej chwili Atsushi zgodziłby się na wszystko. Mógłby go prosić o przyniesienie mu horyzontu, a on dla świetego spokoju by z radością pobiegł w dal.
— Chcę, żebyś mnie przytulił, kiedy o to poproszę.
To żądanie nie wydawało się wygórowane, dlatego Atsushi zaczynał mieć swoje podejrzenia. Nie mógł jednak poświęcać na to więcej czasu, bo mieli go zbyt mało.
CZYTASZ
Anafora || shin soukoku ||
FanficAkutagawa za jako jedyny cel w życiu postawił sobie utrzymanie pirwszego miejsca w rankingu studentów na swojej uczelni. Życie towarzyskie jest dla niego sprawą drugorzędną, miłość zaś nie istnieje. Kiedy ktoś zajmuje należące do niego pierwsze miej...