Na wykładach Justyna nie dawała mu spokoju. Wypytywała go o współlokatora, mimo że Atsushi cały czas powtarzał jej, jak mało się dzieje.
— Śpi, uczy się i je — tłumaczył.
Celowo nie mówił nic więcej: nie mówił o tym, jak blisko byli do zostania parą. O tym, że pojechali razem na majówkę i że wydarzyło się tam parę rzeczy na zawsze zmieniających ich rzeczywistość. Dziewczyna coś podejrzewała, ale miała na tyle taktu, żeby nie wypowiadać swoich myśli na głos.
Zamiast tego nachyliła się konspiracyjnie:
— W weekend moja znajoma robi imprezę w swoim mieszkaniu. Przyjdziecie?
— Niestety mam już plany. Przyszedłbym, ale tego nie mogę przełożyć.
Za późno zorientował się, że tylko ją tym zainteresował. Drążyła temat, na szczęście praca była idealną wymówką. Nie musiała wiedzieć, że w rzeczywistości specjalnie zamienił się z kimś zmianami, byle tylko mieć parę dni wolnego.
Nie musiała wiedzieć tego wszystkiego, co działo się dookoła niego, porywając go jak tornado. Wystarczyło, że gdzieś usłyszał jego imię, by prawie przeszedł go dreszcz, był już gotowy do ucieczki. To tylko jego koledzy z roku spekulowali, kto dostanie stypendium za wyniki, nic ważnego, nic, co by go dotyczyło.
Wciąż nie mógł myśleć o tym, co stało się tamtej majowej nocy, która nigdy już nie wróci. Czegokolwiek nie zrobi, nie powtórzy tamtej chwili, nie będzie w stanie jej odtworzyć. Na szczęście. Minęły dwa tygodnie, wszystko już omówili, poruszyli nawet te niewygodne kwestie, wielokrotnie zapewniali, że teraz między nimi będzie już normalnie, skoro wreszcie znikną niedopowiedzenia i kłamstwa. Zrobiło się tylko gorzej. Stali na jeszcze bardziej niepewnym gruncie niż wcześniej, Atsushi bał się choćby do niego uśmiechnąć jak zawsze. Kiedy był przekonany, że na jakąkolwiek wzajemność nie ma co liczyć, było jakoś łatwiej. Mógł bez konsekwencji mówić mu, jak dobrze wygląda w danej koszuli, wymyślać zawoalowane, prawie niewychwytywalne komplementy, patrzeć na niego bezkarnie, kiedy tylko chciał. Teraz zaś odebrano mu tę możliwość, bo najwyraźniej Akutagawa coś do niego czuł, a cokolwiek to było, skutecznie pozbawiało Atsushiego całej pewności siebie, czuł się, jakby w miejscu, gdzie wcześniej nie było nic, ktoś postawił solidny ceglany mur, na który wpadał za każdym razem, gdy chciał w jakiś sposób zdobyć jego uwagę. Nie był przygotowany na to, że ją dostanie. Wybijało go to z rytmu, odbierało słowa gromadzące się w gardle, sprawiało, że kończyny mu drętwiały, a serce jednocześnie zwalniało i przyspieszało. Jakim cudem mógł zachowywać się tak idiotycznie tylko dlatego, że ktoś odwzajemniał jego uczucia?
Przy Akutagawie teraz czuł się całkiem odsłonięty, nie miał problemu z wyrażaniem swoich uczuć, ale jakikolwiek przyjaźniejszy gest z jego strony wystarczał, by każdy nerw w ciele Atsushiego krzyczał. Nie znosił tego, a przynajmniej tak sobie wmawiał, bo nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś podobnego i nawiedzające go uczucie bezsilności połączone z dziwnym wrażeniem lodu przyklejającego się do lepkiej skóry na całym jego ciele nie mogło być pozytywną reakcją. Wiedział, że gdyby Akutagawa poprosił go o cokolwiek, nie odmówiłby mu, bo nie potrafił. Zrobiłby dla niego wszystko, właśnie w taki sposób wpływała na niego świadomość, że jego uczucia nie były jednostronne. Jednocześnie się cieszył i go to przerażało, miał ochotę już nigdy się od niego nie oddalać i uciec, krzyczeć z radości i nigdy więcej się nie odezwać.
Akutagawa cały był jego największą sprzecznością.
Do Atsushiego dotarły z oddali czyjeś słowa. Odwrócił się do Justyny, która wyglądała, jakby oczekiwała odpowiedzi. Nie potrafił jej udzielić, bo ani trochę nie słuchał.
CZYTASZ
Anafora || shin soukoku ||
FanficAkutagawa za jako jedyny cel w życiu postawił sobie utrzymanie pirwszego miejsca w rankingu studentów na swojej uczelni. Życie towarzyskie jest dla niego sprawą drugorzędną, miłość zaś nie istnieje. Kiedy ktoś zajmuje należące do niego pierwsze miej...