13

264 5 0
                                    


Gdy wróciłam napuściłam wody do wanny i zanurzając się w pachnącej kąpieli pozwoliłam znów płynąć łzom. Ostatnio tak dużo płakałam i to ciągle przez Adriana. Dlaczego to właśnie jego musiałam spotkać na swojej drodze, dlaczego właśnie jego pokochałam?. Kochałam go i nienawidziłam jednocześnie i nie mogłam zrozumieć jak można żywić tak dwa skrajne uczucia względem jednego mężczyzny. Sama na siebie byłam zła, że zaczęłam dzisiaj tę rozmowę. Dawno już nie myślałam o tej jego Basi i nagle dziś przyszła mi do głowy. Bardzo chciałam dowiedzieć się, dlaczego właśnie z nią chciał się ożenić. Widziałam, że nie chce o tym mówić, że denerwuje go ta rozmowa, mimo to nadal drążyłam temat. Gdyby nie wypowiedział tego słowa może jakoś udało by mi się załagodzić sprawę. Ale słowo bękart działało na mnie jak płachta na byka. Przez trzy lata gdy mieszkałam z ciotką dość się go nasłuchałam. Nigdy nie wypowiedziała mojego imienia. Byłam dla niej bękartem puszczalskiej kuzynki. Później matka Jarka tak właśnie nazywała Dianę. Twierdziła, że ktoś taki jak ja może urodzić tylko bękarta. Nawet kiedy Jarek zrobił badania i miała czarno na białym, że to jego córka to twierdziła, że pewnie puściłam się z lekarzami by sfałszowali wyniki. Bardzo bolały mnie te słowa, ale chciałam Dianie dać dom i rodzinę. Jednak nie udało mi się. Ta wredna małpa miała na niego większy wpływ niż cokolwiek innego. Był cholernym maminsynkiem i to co powiedziała mamusia było ważniejsze nawet od jego córki. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego nie umiał jej pokochać. Była i nadal jest taka śliczna i kochana. Zawsze była grzecznym dzieckiem, niewiele płakała i była cichutka, ale im i tak przeszkadzała. Nic dla nich nie znaczyła, a dla mnie była wszystkim. Z całych sił pragnęłam by ona była w życiu szczęśliwa. Drżałam na samą myśl o tym, że i ona może spotkać w życiu takiego drania jak Adrian, ale wiedziałam, że nie uchronię jej przed tym.

Następnego dnia gdy ubierałam się rano do pracy zauważyłam siniaki na nadgarstkach i okropną malinkę na szyi i wściekłam się na niego jeszcze bardziej. Była piękna słoneczna pogoda, a ja musiałam założyć sweter z długim rękawem i apaszkę. Niezłą zostawił mi pamiątkę, ale wiedziałam, że nawet Patrycji nie powiem co zrobił. Wściekła by się na niego, a nie chciałam by prowadziła wojnę z własnym bratem. Dopóki ja się nie pojawiłam byli dobrym rodzeństwem i nie miałam zamiaru być kością niezgody pomiędzy nimi.

Po pracy odebrałam Dianę z przedszkola i opowiadała mi o udanym popołudniu z Patrycją. Mówiła, że zabrała ją na poszukiwanie wiosny i dziś w przedszkolu też o tym mówili. No cóż nie dało się ukryć, że już nadeszła, było słonecznie i ciepło.

Kilka dni później Patrycja uprzedziła mnie

-Nie planuj na weekend spotkania z Adrianem bo wyjeżdżamy z Arturem na wycieczkę więc nie będę mogła zająć się Dianą

-Spokojnie, nie planuję już w ogóle się z nim spotkać

-Dlaczego? – zdziwiła się – Czyżbyś się już odkochała?

-Nie, niestety tak szybko mi nie przejdzie, ale nie mogę już się z nim widywać. To musi wreszcie się skończyć

-Cieszę się, że w końcu poszłaś po rozum do głowy. Mogę wiedzieć co cię skłoniło do podjęcia tej mądrej decyzji?

-Życie – odparłam krótko

-A konkretnie?

-Pokłóciliśmy się – odparłam nie chcąc wnikać w szczegóły

-A mogę wiedzieć o co ?

-O Basię

-Możesz mówić jaśniej? Nie bardzo wiem dlaczego akurat ona doprowadziła do kłótni. Widziała was?

DrańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz