Było styczniowe popołudnie. Do naszej nowej przychodni na osiedlu przybiegłyśmy z Dianą bardzo spóźnione. Wszystko tego dnia szło mi jak po grudzie. To najwyraźniej nie był mój najlepszy dzień. Zdyszana podeszłam do okienka rejestracji
-Przepraszam bardzo, zastałam jeszcze doktora Zaorskiego?
-Właśnie wychodzi – odburknęła mi rejestratorka niezbyt przyjaznym tonem
-Rejestrowałam córkę na wizytę telefonicznie. Diana Potocka – odpowiedziałam i dziewczyna spojrzała na leżącą obok kartotekę po czym zerknęła w ekran monitora
-Była pani umówiona na szesnastą, a jest szesnasta czterdzieści
-Przepraszam, ale musiałam zostać dłużej w pracy – tłumaczyłam się, a ona tyko westchnęła i zawołała w głąb pokoju
-Panie doktorze jeszcze jedna spóźnialska pacjentka, przyjmie pan?
-Tak, jedną chwileczkę – usłyszałam miły męski głos i przeszłam z córką do poczekalni
Zdjęłam jej ciepłą kurtkę i czapkę odkładając na krzesło obok. Cała była rozpalona i wyglądała bardzo źle. Już od wczorajszego wieczora nie potrafiłam zbić jej temperatury i nie mogła pójść dziś do przedszkola. Ja niestety musiałam pójść do pracy i zostawiłam Dianę z sąsiadką. Kiedy czekałyśmy na doktora znów miała atak duszącego kaszlu
-Och co za wstrętny kaszelek – usłyszałam głos doktora podchodzącego do gabinetu
Był to wysoki, bardzo przystojny, młody mężczyzna. Miał krótkie, lekko kręcone czarne włosy i delikatny zarost. Obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów i przekręcił klucz w drzwiach swojego gabinetu wpuszczając nas przodem
-Przepraszam bardzo za spóźnienie – odezwałam się gdy wszedł i zamknął drzwi – Jadę prosto z pracy
-Nic się nie stało – odparł uprzejmie – Ale miała pani szczęście, że mnie jeszcze zastała
-Przynajmniej jedno szczęście na dziś – wyszeptałam do siebie, ale chyba usłyszał bo przyjrzał mi się z uśmiechem, po czym podszedł do Diany i przycupnął przy niej
-My się chyba jeszcze nie znamy prawda? - zapytał, a ona tylko pokiwała nieśmiało główką więc wytłumaczyłam
-Dopiero miesiąc temu tutaj się przeprowadziliśmy. Wcześniej mieszkaliśmy na drugim końcu miasta
Diana znów zaniosła się kaszlem i doktor skrzywił się prosząc bym ją rozebrała. Wziął z biurka stetoskop i osłuchał ją bardzo dokładnie, kręcąc przy tym głową. Obejrzał jej gardło, sprawdził węzły chłonne i nie miał zadowolonej miny. Pomyślałam więc sobie, że to chyba nie tylko zwykłe przeziębienie. Skończył badanie i założyłam jej sweterek, a on usiadł za biurkiem i zajrzał do jej zupełnie pustej jeszcze kartoteki
-Nie podoba mi się to – odezwał się – Ten kaszel ją wprost dusi, a w oskrzelach słychać całą orkiestrę. Jest też bardzo rozpalona
-Wiem, już od wczoraj próbuję zbić tę temperaturę, ale niestety nie bardzo mi się udaje
-Od kiedy utrzymuje się ten brzydki kaszel?
CZYTASZ
Drań
RomantizmPowieść o samotnej matce, która nawiązuje znajomość z lekarzem pedriatrą swojej córki i rodzi się między nimi uczucie