17

215 2 0
                                    


Był piątek, dwa tygodnie minęły od jego ostatniej wizyty. Zmywałam akurat naczynia po obiedzie kiedy zadźwięczał dzwonek przy drzwiach. Diana pobiegła otworzyć, a ja nie przerwałam zmywania czekając kogo usłyszę. Jednak nie usłyszałam nikogo i właśnie odwróciłam się od zlewu chcąc sprawdzić kto przyszedł gdy omal nie wpadłam na klęczącego przede mną Adriana. W jednej ręce trzymał bukiet kolorowych różyczek, a w drugiej otwarte pudełeczko z pierścionkiem. Wprost mnie zatkało, a on zapytał z uśmiechem

-Czy tak to właśnie powinno wyglądać?

-Wstań – powiedziałam i zaśmiałam się bo nagle wydało mi się to bardzo śmieszne – Nie wygłupiaj się – dokończyłam i wstał pytając

-Tak czy nie? – wciąż się uśmiechał i spojrzałam na Dianę, która stała obok nas wpatrując się we mnie jakby od tego jednego krótkiego słowa miało zależeć całe jej życie

-Chyba nie mam wyjścia – odparłam odbierając od niego kwiaty – Diana do końca życia by mi nie wybaczyła gdybym odmówiła

-Dobra decyzja – odezwał się wsuwając mi pierścionek na palec – Nie będziesz żałować

No cóż, kilka miesięcy temu usłyszałam podobne słowa z jego ust i nie żałowałam spędzonych z nim ferii, ale później nie raz miałam żal do siebie, że się zgodziłam. Oglądałam na swoim palcu delikatny złoty pierścionek z małym diamentem, a Diana upomniała się

-A ja, mnie też taki kupiłeś?

-Nie było dokładnie takiego samego w twoim rozmiarze – odparł ze śmiechem sięgając do kieszeni – Ale znalazłem inny – i wsunął jej na palec mały odpustowy pierścionek w kształcie kolorowego kwiatuszka

Niebyło to nic specjalnego, ot zwykłe dziecięce kolorowe świecidełko, ale ona była nim zachwycona. Nie liczył się wygląd, ale fakt, że dostała go od niego i już zaczęła nazywać go swoim tatusiem. Była taka radosna i szczęśliwa, że aż trudno było ją zagonić wieczorem do łóżka. Dopiero gdy Adrian powiedział, że jeśli zaraz się nie położy to będzie musiała zasnąć bez jego bajki. Na to nie mogła się zgodzić bo wprost je uwielbiała więc w końcu późnym wieczorem położyła się. Zasnęła bardzo szybko i nim wyszedł odezwał się do mnie jeszcze

-Z tego co pamiętam mówiłaś, że wcześniej brałaś tylko ślub cywilny więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie byśmy wzięli ślub w kościele, prawda?

-Chcesz wziąć ślub kościelny? - zdziwiłam się trochę

-Moich rodziców raczej nie zadowoliłby tylko urzędowy papierek - odparł spokojnie

Był zdecydowany ślubować mi miłość i wierność, więc może jednak się zmieni? Zakiełkowała mi iskierka nadziei, ale szybko ją zdusiłam. Basi pewnie też by tak ślubował, a przecież powiedział, że wierny nigdy nie będzie. Już prawie wychodził gdy sobie przypomniał i zapytał

-Masz jakieś plany na niedzielę? Umówiłem się z rodzicami, że przedstawię im przyszłą synową, ale wolę zapytać bo już raz rzucałaś się, że rozporządzam twoim czasem

-Nie, nie mam żadnych planów. Jednak nawet gdybym je miała musiałabym je zmienić skoro już się umówiłeś – odpowiedziałam niezbyt zadowolona, że znów nie raczył mnie wcześniej o niczym poinformować – Mówiłeś już im o kogo chodzi?

-Nie – uśmiechnął się – Chcę zobaczyć ich reakcję

-Mogą nie być zadowoleni z rozwódki z dzieckiem

-Będą zadowoleni z każdej, nie martw się – odpowiedział pewnym tonem i wyszedł

Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Leżałam i rozmyślałam nad tym co przyniesie mi teraz życie. Z jednej strony trochę się cieszyłam bo będę miała go na co dzień i bardzo tego chciałam z drugiej jednak wiedziałam, że żeni się ze mną tylko dlatego by nie stracić pieniędzy. Uśmiechnęłam się bo to zakrawało na absurd. Nigdy mi się nie przelewało i żyłam bardzo oszczędnie, a ktoś chce się ze mną ożenić dla pieniędzy. Tak dziwnie plecie się życie, że czasem aż trudno w to uwierzyć. Wyliczałam sobie dobre strony wynikające z tego małżeństwa i było ich wiele. Zapewnię Dianie rodzinę, którą tak bardzo chciałam jej dać. Będzie miała wspaniałego tatę, co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości. On naprawdę ją kochał i świetnie się z nią umiał bawić. No i już nie będę musiała z niecierpliwością czekać na alimenty i będę żyć spokojniej, ale... Nigdy nie będę dla niego prawdziwą żoną. Tą jedyną najważniejszą kobietą w jego życiu i to bolało. Chciałabym bardzo, żeby był tylko mój, ale wiedziałam, że nie mogę tego żądać. Już kiedyś mi powiedział, że jest zdolny na wiele ustępstw wobec mnie i dopóki nie będę wymagać wierności to jakoś się dogadamy. Bardzo chciałam, żebyśmy żyli w zgodzie, bonie lubiłam gdy się złościł. Kiedy przypomniałam sobie jego zachowanie gdy wyprowadziłam go z równowagi, aż zadrżałam. Był nieobliczalny gdy się naprawdę zdenerwował. Przypomniała mi się też rozmowa, która do tego doprowadziła. Jak tłumaczył mi dlaczego akurat z Basią ma zamiar się ożenić. Teraz wybrał mnie z podobnego powodu. Choć tego nie powiedział rozumiałam, że toteż miało wpływ na jego decyzję. Wiedział, że ja też będę mu wierna bo go kochałam i prócz niego nie chciałam nikogo innego. Poza tym miałam dziecko więc nie miałam czasu na zdradę.

DrańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz