II

340 23 1
                                    

Po starym lesie rozchodziło się echo stukania końskich kopyt, grisza siedząca na grzbiecie zwierzęcia rozglądała się nieufnie po otaczającym ją terenie i zauważyła, że rzeczywiście las był dziwnie cichy, jeszcze cichszy niż ostatnia noc spędzona pod gołym niebem i gwiazdami z którymi wiązało się tak wiele najróżniejszycg wspomnień...

Dokładnie pamiętała noce spędzane pod niebem w towarzystwie Aleksandra, tak odległe, a jednak tak bardzo pamiętne...

Oboje co noc spotykali się na wzgórzu nieodległym od wioski do której w tamtym czasie znów powróciła Bagrha z synem. Kolejny raz łącząc dwie zapisane sobie dusze po tak długiej rozłące.

Dlatego przy najbliższej okazji leżeli na chłodnej trawie i wpatrywali się w niebo w noc spadających gwiazd, byli razem w najpiękniejszą noc roku, obok siebie, przytuleni i stęsknieni do siebie nawzajem.

- Spójrz tam - dziewczyna nagle wskazała na jedną ze spadających gwiazd - I pomyśl życzenie..

Pamiętała jak grisza odwrócił wzrok i spojrzał w niebo w tym samym kierunku gdzie ona, tak samo dostrzegając jaskrawą smugę na niebie.

Nie wiedziała, że ten miał tylko jedno życzenie, żeby zawsze mogło być tak jak było tamtej nocy... by nigdy nic się nie zmieniło...

Gdy zawiał wiatr, ona przysunęła się do niego bliżej, czując coraz bardziej ogarniający ją chłód. Nadal pamiętała, jak ten bez wahania objął ją szczelniej, opierając swój policzek o jej głowę.

- Otylia? - zapytał nagle grisza i spojrzał na nią łagodnym wzrokiem - Czy może już tak zostać?

Ciemnowłosa griszka unioska lekko głowę i dostrzegła jego nienaganne rysy twarzy, które już w tedy ukochała...

- Jeżeli tylko będziemy chcieć... - szepnęła po chwili cicho i wtuliła się mocniej w jego tors - Wszystko może być takie już zawsze...

Z czasem jednak oboje przekonali się, że los dał im zupełnie inne karty, którymi musieli rozegrać życie.

Uśmiechnęła się gorzko pod nosem i spojrzała w znów zaciemniające się niebo. Że też musiała spędzić sto lat zamknięta w fałdzie by mogła docenić to jakie było piękne..

Dopiero po stu latach ciemności nauczyła się kochać blask, dzień, życie i naturę.

Jej oczy przykuwały liście łagodnie tańczące na wietrze, chmury spokojnie sunące po niebie i samo słońce, które skrywając się za horyzatem zabarwiało je w barwach od pomarańczu, aż po fiolet.

Chłonęła ciszę wokół niej, spokój jakim teraz mogła się otaczać, choć przez chwilę nie myśląc o jakichkolwiek problemach...

*

Grisza z westchnieniem opuścił swoją komnatę i poszedł w kierunku schodów. Zszedł po nich, by znaleść się na korytarzu Małego Pałacu, a później na samym jego dziedzińcu.

Ten oświetlony był jedynie przez łunę jaką dawało niebo, w pięknej mieszaninie barw, jednak ten mimo tego podążył w kierunku stajni i tam wsiadłszy na czarnego ogiera pojechał w kierunku Wielkiego Pałacu, który po zaledwie parunastu minutach zaczął górować przed nim na wzgórzu, oświetlany przez to samo niezwykle światło.

- Zakochałabyś się w tym widoku Otyl.. - szepną cicho do siebie z melancholijnym uśmiechem i wjechał w obszerną bramę, otwartą specjalnie na jego przyjazd, jego, który wokół ludzi budził strach, a kiedyś był dla kogoś najbezpieczniejszą, ukochaną osobą...

- Generale, car już czeka - powiedział ktoś od razu kiedy ten zsiadał z konia, dlatego grisza nałożył na siebie swoją zwyczajową maskę i odwrócił się w kierunku stojącego przed nim chłopaka.

- Możesz odejść - rzucił do niego spokojnym głosem, by samemu podążyć w kierunku również otwartch drzwi do środka, czując na swoich plecach wiele przestraszonych spojrzeń...

Trylogia Grisha : Mrok i ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz