XVIII

95 10 3
                                    

Dwójka młodych Griszów szła przez jodłowy, mroczny las, nie obawiając się ataku przez chodź by największe stworzenie jakie mogło w nim przebywać. Zapytamy, dlaczego ani ona, ani on nie odnajdywali w sobie krztyny strachu? Otóż odpowiedź była niezmiernie prosta, byli razem. A nawet gdyby któreś z nich znalazło się tu samo, griszów takich jak oni, nie dało się pozbyć w tak bardzo przyziemny sposób.

W dodatku, czym było młode życie w pokoju jeśli nie było w nim chociaż najmniejszej nutki melodii ekscytacji podczas starania się zrozumienia jak tak naprawdę funkcjonuje świat i jakim może być?

To mogło być wyczekiwaną odpowiedzią, jednak dziś, w tym lesie, nie znaleźli się tylko z chęci powłóczenia się po jakichś do tej pory nie odkrytych przez nich miejscach, nie zapuścili się tak daleko bez powodu. Od wielu już dni, coraz to częściej, mieli okazję słuchać pogłosek o stworzeniu, jak się mówiło, z bajki dla małych dzieci, które wydawały się nieprawdopodobne. Oboje słyszeli jak myśliwi z wioski, w której przyszło im się zatrzymać tym razem, coraz częściej opowiadali o pięknym Jeleniu z rozłożystym porożem, skręcającym się na najróżniejsze znane sposoby. Mówili, że ten miał piękne białe futro i inni dopowiadali o tym jak niezmiernie inteligentne miał on spojrzenie. Tak bardzo odmienne od spojrzeń oczu jego pobratymców z tego samego gatunku jak on. A więc każde zdanie wskazywało, że to zwierze miało w sobie potężną moc, że było jednym z amplifikatorów Mrozova, które wielu uważało za fikcję.

Ale mimo tego, ani przywoływaczem mroku, ani jego zawsze jaśniejącej gwieździe, wskazującej mu którą drogą ma iść, nie kierowała chciwość. Żadno z nich nie zapuściło się z drugim w te lasy dla posiąścia jeszcze większej potęgi niż już posiadało. Szli tam tylko dlatego, że chcięli wiedzieć prawdę. Czy to było możliwie, że Jeleń Mrozova istnieje? Jeżeli udałoby się im odnaleźć twierdzącą odpowiedź na to pytanie, obiecali sobie zabrać tą wiedzę ze sobą aż po sam grób lub w razie wydania się tego, chronić stworzenia, chodź by za cenę życia. By żaden Grisha nie skusił się na zwiększenie swej potęgi w tak ogromnym stopniu.

Tak więc już od dwóch dni, nocami ogrzewani przez jej światło, wedrowlai przed siebie. I kolejnego dnia, kolejny już raz oboje siedzieli tuż przy sobie i tak właściwie nie trzeba było im dużo więcej. Aleksander co noc obiecywał jej gwiazdy i mówił jak wiele byłby w stanie oddać, by móc mieć tą griszę tuż obok już zawsze. Ona zaś jedynie trzymała na jednej ręce malutką kuleczkę światła i raz na jakiś czas spoglądała na jego twarz, słuchając z jaką młodzieńczą fascynacją opowiadał jej to wszystko oraz jak posyłał swój wzrok ku gwiazdom.

I za którymś razem kiedy tak na niego patrzyła, on odwrócił swoją głowę od nocnego nieba by  spojrzeć na nią tak, jak nigdy wcześniej, ani później nie patrzył na nikogo innego.

- Mimo tych wszystkich konstelacji Otyl. - zaczął, gdy czarne oczy, odnalazły te skrzące się topionym złotem - Mimo gwiazd, które podróżnikom wyznaczają szlak, którym mają podążać, to ty jesteś moją własną, skrzącą się gwiazdą i promykiem światła pośród zupełniej ciemności, za którym zawsze podążę. I tylko za nim.

A razem z tymi słowami, które wypowiedział, griszka uśmiechnęła się w jego kierunku i pocałowała lekko jego policzek. Chciała również mu coś odpowiedzieć w zamian za to wyznanie, jednak nie zdołała, bo wówczas oboje usłyszeli lekkie stąpanie po śniegu.

Nie musiała minąć nawet sekunda, aby Otylia zamknęła swoją dłoń i zdusiła migające światło. Po tym ruchu, gdy byli skąpani jedynie w świetle księżyca, Aleksander rozejrzał się, kiedy zupełnie niespodziewanie, dostrzegł go, tuż na wprost nich na wzgórku.

Lśniąca sierść Jelenia była długa i biała, jak wspominali zwykli ludzie. Poroże było również takie jak z opowieści oraz wzrok... o wiele bardziej inteligentny niż mogło się to wydawać.

Jeleń był spokojny, zupełnie jakby ich oczekiwał w swoim majestacie, dlatego nawet nie poruszył się na milimetr, kiedy oboje, ciągle nim zafascynowani, wstali, strzepując z siebie śnieg. Wówczas głos griszki, nawet mimo tak cichego szeptu, żeby nie spłoszyć stworzenia, wydał się głośny na tle leśnej głuszy.

- On istnieje..

- Istnieje - przytaknął ze spokojem grisza chcąc postąpić parę kroków do przodu - I dziś oboje jesteśmy tego pewni.

Jeleń jednak uprzedził go i podszedł do nich spokojnie, szybciej od niego,pochylając przy nim swój nieskazitelnie biały jak śnieg pysk. Mądre oczy zwierzęcia skupiły się zaś nie na nim, a na griszce kilka kroków za przywoływaczem ciemności. Wydawało się, że zapraszał ją ku sobie, zapraszał by zobaczyła prawdziwą legendę, dotknęła jej i żeby wypowiedziała słowa, jakie to od niej oczekiwało.

Dlatego właśnie wypowiedziała je, tuż po chwili zrównania się z Aleksandrem z dłonią wyciągniętą ku głowie stworzenia. Nie wystarczyła nawet sekunda, aby jej blada dłoń zanurzyła się w śnieżnobiałym futrze Jelenia.

- Nikt nie może nigdy odkryć, że on rzeczywiście jest prawdziwy - powiedziała spoglądając na Aleksandra, który jedynie skinął głową, zgadzać się i dodając słowo od siebie kiedy i jego dłoń przejeżdżała przez futro zwierzęcia.

- Od dziś jesteśmy strażnikami tej tajemnicy - odezwał się, gdy kąciki jego ust zadrgały, w czasie krótkiego spojrzenia na Otylię a potem na powrót na zwierzę, do którego skierował swoje słowa. - Ty i Ci którzy z tobą mogą zbudować potęgę griszy, są bezpieczni...

Jego twarz zamazała się kiedy Otylia usłyszała trzask drzwi i zrozumiała, że nadal znajduje się w kapitańskiej kajucie, a Ivan, słysząc po jego dość szybkich oddalających się krokach już za nimi, najpewniej ciągle ze strachem, właśnie ją opóścił.

Słuch nigdy nie zawodził, jednak złote oczy potrzebowały sekundy aby znów dobrze rejestrować otoczenie, żeby zrozumieć, że Mrozova popadł w ogromne zamyślenie tak silne jakie było griszki dosłownie moment wcześniej.

Oplotlo go ono najprawdopodobniej bardzo mocno, gdyż czarnowłosa grisza zauważyła, że wszystko wokół niego jeszcze bardziej pociemniało. Potwory zaś znikły, prawdopodobnie odwołane przez ich stwórcę, bo przywoływanie ich najpewniej wiele go kosztowało. A energia psyhiczna i fizyczna tak czy inaczej była mu potrzebna, zwłaszcza, gdy musiał grać w tą intrygę w tak okrutny sposób.

I nagle mocno uderzył w gruby stół otwartą dłonią z pierścieniem. A w tym uderzeniu było zawarte aż zbyt dużo flustracji i gniewu. Zacisnął ją zaraz w pięść by jego usta mogło opuścić ciężkie westchenie, po nim Otylia wiedziała, że powinna zaryzykować rozmowę po raz kolejny.


Widzimy się znów w nowej części, dlatego dziękuję za każdą oddaną gwiazdkę oraz napisany komentarz. A teraz pytanie, chcielibyście szczęśliwe zakończenie czy może nieszczęśliwe?
Pozdrawiam<3

Trylogia Grisha : Mrok i ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz