XVI

120 12 9
                                    

Właśnie tamtego dnia intensywnie złote, niespotykane oczy, napotkały takie, które dorównywały im rzadkością, ciemne i mimo widocznej młodości, głębokie, wyjawiające przy tym również inteligencję, oczy w barwie kwarcu.

Dziewczyna w tamtej chwili stała naprzeciw urodziwego, aby nie rzec pięknego młodzieńca. Był uosobieniem jej przeciwieństwa a zarazem tego co również posiadała, był ciemnością, jakby samym księciem ciemności.

Miał on czarne jak najgłębsza noc oczy, nieco dłuższe włosy tego samego koloru i iście alabastrową skórę, która nadawała im kontrastu, ale szerokie barki i jego strój pokazywał również to, że był dobrze zbudowany.

Ale to jednak nie było jedyną rzeczą która zdradzała to , że nie był on zwykłym człowiekiem, a to, że stojąc tuż przed nią trzymał już ostrze. Ale nie zwykłe, takie która ona czasem wtedy potrafiła stworzyć a czasem jej się to nie udawało, cięcie w pełni stworzone z cienia, dymiące ostrze, ostrzejsze od jakiegokolwiek miecza. Cięcie które potrafili przywołać tylko najsilniejsi, cięcie które mógł stworzyć tylko odpowiednio silny Grisza.

Nie wiedziała w tedy ile czasu patrzyli sobie w oczy, ale dopiero po chwili zauważona została przez nią kobieta stojąca tuż za chłopakiem, znacznie od niego starsza ale ciągle, niezwykle dostojna. Ale to jej oczy z łatwością pokazywały to, że ten stojący przed Otylią, był jej synem.

- Nie zrobimy Ci krzywdy, dziewczę - powiedziała spokojnym głosem, nie, ten głos nie był spokojny, ziało on niego czystym lodem i pustką, dlatego szybko dało się będąc doświadczonym wyczuć jej wprawne kłamstwo - Chcemy jedynie wiedzieć gdzie jest najbliższą wioska

Stara Grisza najwyraźniej nie zawracała sobie głowy uprzejmościami, dla niej liczyło się osiągnięcie celu na który siostra Setha nie mogła pozwolić. Czwórka tajemniczych wędrowców na raz w jednej osadzie to zbyt duże ryzyko, zwłaszcza że to ona najbardziej z nich wszystkich rzucała się w oczy, właśnie przez niespotykany kolor jej tęczówek, a nie mogła prowadzić Setha dalej, przez to, że zbliżała się zima.

Może było to głupie posunięcie ale zrobiła parę kroków w kierunku jej brata i zasłoniła go, samej przywołując z lekkim wysiłkiem, dwa przecinające się na krzyż ostrza, jedno złote niczym blask słońca, a drugie czarne jak mrok nocy. Może nie do końca przywołała je do użytku, ale bardziej do przestrachu ich, ponieważ ciągle nie umiała posłać ich dokładnie tam gdzie chciała i ledwie je utrzymywała, mimo treningów.

Pamiętała jak oczy tej, którą później, wraz z czasem nauczyła się nazywać Bagrhą rozszerzyły się, tak samo jak jej syna.

- Najbliższe miejsce nie jest przeznaczone dla was. Odejdźcie stąd gdzieś indziej - powiedziała wtedy dziewczyna, stojąc centralnie przed Sethem, którego sen jakimś cudem ciągle nie pozostał przerwany

- Przywoływaczko... - zaczęła ciemnowłosa kobieta na której włosach już powoli zaczynały pojawiać się białe pasemka - Mam dla Ciebie propozycję...

Ale kiedy ta to mówiła, ona ciągle wpatrywała się w jej syna, który po chwili odpuścił ostrze na znak pojednania i skłonił lekko jej głowę wyciągając dłoń w jej kierunku.

- Nazywam się Aleksander.

Po usłyszeniu tych słów w swojej podświadomości oraz przypomnieniu sobie w tedy tego jeszcze w tamtym czasie jego nieufnego uśmiechu, wspomnienie niespodziewanie uciekło z jej głowy i grisza bardzo szybko znów odzyskała trzeźwość umysłu, by w ostatniej sekundzie miała szansę  prześlizgnąć  się cudem przez szparę w drzwiach, jaka została kiedy Ivan zamykał drzwi. Wraz z momentem kiedy znalazła się wewnątrz pomieszczenia, było niezwykle blisko aby nieomal na niego nie wpadła, jednak przez wyćwiczoną w sobie zwinność Grisza jakimś cudem ominęła go i przylgnęła plecami do desek ciemnej ściany.

Nie mogę sobie pozwalać na takie rzeczy, warknęła do samej siebie w umyśle, będąc na siebie zła za to jak łatwo zwykłe wspomnienie ją pochłonęło, niemal kosztując ją bezcenne informacje.

Najchętniej myślałaby jeszcze chwilę nad tym wszystkim, jednak nie zdążyła, ponieważ musiała rozejrzeć się wokół siebie i wyrywać wiedzę o tym co się dzieje i co Aleksander planuje, niemalże siłą, a nawet mimo tego nie wyhaczyła póki co nic niezmiernie ważnego.

- Generale - Ivan skłonił się Przywołaczowi Cienia z aż zbytnim szacunkiem i uniósł wzrok na mężczyznę siedzącego gdzieś w głębi cienia. - Stawiam się na wezwanie.

Grisha zaś  poprzez swoją moc zlewała się  cieniem i niemalże niewidocznym blaskiem, który tańczył po deskach kajuty, nie była nawet w najmniejszym stopniu widoczna, a nawet gdyby nie potrafiła tego co potrafi w tej kajucie panował niemalże wyłącznie mrok lub półmrok.

Złote oczy lekko się przymrużyły, chwilowo ignorując tego który siedział na fotelu, aby móc przeniknąć tą ciemność i dojrzeć zarysy kształtów, zapełniających to pomieszczenie. Po chwili gdy wzrok przywykł do ciemności, w końcu jej się to udało i zobaczyła bogato zdobioną kajutę, za bogato jak na zwykłą kajutę prostego  kapitana wielorybnika.

Ona, której nie powinno tu być, spojrzała na ścianę po swojej lewej, gdzie za drzwiami na całej ścianie rozciągał się gobelin, który jakimś sposobem przykół uwagę grishy.  

Zostały na nim przedstawione  najbardziej znane osoby z religii Ravkańskiej, między innymi sam twórca trzech powiązanych ze sobą amplifikatorów, sam Ilia Mrozov, który mimo każdego świętego obok niego, ukazanego jako męczennika,  wyglądał nieco inaczej...

Mrozova na tym gobelinie wyglądał na błogiego, wprawdzie miał na kostkach i nadgarstkach resztki łańcuchów, ale nie klęczał na ziemi zakrwawiony przy towarzystwie mitycznych istot, on stał na brzegu jakiejś wyspy z rozłożonymi dłońmi, zupełnie jakby chciał oddalić się  od śnieżnobiałego jelenia na brzegu z ogromnym, poskręcanym porożem i skoczyć, oddając się zupełnie  głębinie wody, w której wił się morski wąż,  Rusalie...Ten sam Rusalie na którego Aleksander chciał polować, a gdzieś tam wyżej...jakby latał mityczny żarptak, ale..

Otylia dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że część gobelinu była rozdarta lub jakoś odcięta, bo było widać tylko fragment morza, a te dłuższe nitki jakie zwisały z materiału, pokazywały, że ten właśnie gobelin był o wiele większy niż był tu.

Otylia zmarszczyła brwi po czym przeniosła wzrok w kolejne miejsce po jej drugiej stronie, tam jedynie tliło się lekko kilka świeczek, które były właściwie jedynym źródłem światła w całym, dość sporym pomieszczeniu, stały one na półkach na których były najróżniejsze książki i najpewniej gdzieś miedzy nimi stał dziennik kapitana i może dziennik pokładowy, który przydałby się wprawdzie do sprawdzenia, czy statek rzeczywiście należał do kapitana Stormhonda.

- Dlaczego tak zwlekałeś? - ostry, chłodny głos  przeciął nagle ciszę z jakiej Otylia dopiero zdała sobie sprawę, szczęściem było, ze nie poruszyła się o krok, bo gdyby nie to, usłyszeli by ją..

- Orecev stawiał opór - powiedział ciałobójca kiedy grisza stopniowo przekierowywała wzrok w miejsce naprzeciw drzwi. - Musiałem go spacyfikować.

2/2



Trylogia Grisha : Mrok i ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz