Wbrew wszystkim pozorom śledzenie czarnej karety nie było w cale takie trudne. Dla bezpieczeństwa, griszka pozostała w ukryciu, a jednak nawet gdyby z nim nie była, nic nie wyróżniłoby jej z tłumu, między którym kareta dosłownie się przeciskała, tak jak ona sama.
Otylia mimo wszystko zwracała swoją uwagę na dosłownie każdą rzecz z nią związaną.
Każde stuknięcie, głośniejsze słowo ze środka , szurnięcie, szloch, mimo gwaru jaki panował wokoło, nie umknął jej uwadze.
Jednak to ostatnie ją szczerze zaintrygowało, bo właściwie, Alina była uśpiona w powozie i otoczona ciałobójcami, którzy ciągle mogli spowalniać rytm jej serca. A więc nową zagadka było, kto tak naprawdę łkał oraz dlaczego nie został uciszony?
Ta natrętna myśl dręczyła ją aż do momentu kiedy dojechali do portu w Shriftporcie i nie zatrzymali się w niedalekiej odległości od dosyć sporego statku. Był to prawdopodobnie wielorybnik, którym ludzie zwykle łowili właśnie wieloryby. I ten właśnie fakt intrygował griszę przez cały czas odkąd zorientowała się, że to właśnie do niego zmierzają. Myślała o tym nawet w momencie kiedy śledząc wzrokiem ruchy ciałobójców, wyprowadzających Mala i Alinę z karety w stronę statku, kryła się gdzieś w cieniu i uważnie obserwowała sytuację. Zauważyła, że ten przyszykowany był zupełnie tak, jakby i tym razem szykował się do połowu, jednak po co byłyby im wieloryby? A może... wchodząc ukryta na statek, do griszy niespodziewanie coś dotarło.
- Rusalie...- szepnęła niesłyszalnie i niespodziewanie zalała ją kolejna fala gniewu.
Po zobaczeniu jak na statek, tuż za nimi wnoszą pudła pełne harpunów, Otylia była już pewna, że Aleksander chce w kolejny sposób złamać obietnicę jaką kiedyś sobie złożyli. Zamiast chronić, postanowił wykorzystać... I najwyraźniej pamiętał jak kiedyś o tej właśnie istocie opowiadali im ludzie z okolicy wioski w której się zatrzymali już później z Bagrhą, tak jak ona pamiiętał, o tym jakie grube łuski ma to stworzenie i jak zwinnie potrafiło umykać od harpunów wielu łowców, tórzy kiedykolwiek go spotkali, opowiadając, że spotkali żywą legendę.
Przez moment grisza znalazła się w innym świecie, znalazła się w świecie legendy, która miała ożyć na jej oczach, tak samo jak mówili to tamci ludzie. Według tej legendy Rusalie był księciem zaklętym w smoka morskiego, który, swoim pięknym i melodyjnym śpiewem zachęcał młode dziewczyny by do niego przyszły, po czym zabierał je na dno morza, by były jego królowymi, jednak zanim nadążał to zrobić, te tonęły w wodzie, a Morski Bicz śpiewał swoją kolejną, przepiękną, żałobną pieśń.
Zostawiając rozmyślania na trochę później, grisza pokręciła głową, ostatecznie się ich pozbywając, by w następnej kolejności, mogła uważnie rozejrzeć się po statku. A pierwszym co się rzucało w oczy, była dość spora liczba griszów generała. Za to drugim co rzucało się w oczy równie mocno, była wyraźna niechęć załogi do nowoprzybyłych griszów , co nawet dało się zauważyć w oczach jednego z załogantów momencie gdy ten otwierał drzwi prawej ręce Aleksandra, gdy ten prowadził tych, którzy nieśli nieprzytomną Alinę ze związanymi rękami, a za nimi również rudą dziewczynę z lekko poczerwienionymi oczmi.
- Więc to ona płakała...- powiedziała znów używając tego samego tonu co wcześniej - Tylko kim jest i dlaczego?
Dziewczyna nie zastanawiała się zbyt długo, będąc najciszej jak tylko mogła, podbiegła do otwartych jeszcze drzwi i wślizgnęła się tuż za ostatnią griszką, ubraną w z tego co wiedziała, chyba nietypiwą keftę, czerwoną z niebieskimi haftami. Interesujące, jakie znaczenie miał ten haft? Jednak niestety to nie rozmyślania na ten moment.
Otylia po cichu doszła za wszystkimi griszami do małej wielkości kajutki w której ledwie mieściło się może pięcioro ludzi a całym umeblowaniem jakie tu było, było jedynie małe, z tego co się jej wydało twarde łóżko dla więźniów. Dziwne tylko, że to była tak jakby oddzielna kajuta, która była bardziej przeznaczona dla gości na statku. Kolejny intrygujący fakt.
- Rozbudzę ją a ty dasz jej się napić - rzucił szorstko ten którego Otylia rozpoznawała już jako Ivana, prawą rękę Aleksandra
Ciałobójca nie czekał aż ruda dziewczyna jakkolwiek zareaguje. Po porostu na moment rozbudził dziewczynę i trącił kobietę łokciem, by ta z kolei podsunęła Przywoływaczce Słońca mały garnuszek z wodą, którą ta się niemal nie zakrztusiła.
- Spokojnie bo się zadławisz - powiedziała łagodnym głosem, spokojnie patrząc na dziewczynę a Otylia mogła doszczętnie przyjrzeć się jej urodzie
Griszka rozietowala się że ta mogłaby nadawać się do jednej z książeczek o świętych jakie w młodości czytała. Taką miała właśnie urodę, była niezwykła, rude włosy opadały jej na keftę, oczy łagodne i jasne a palce delikatne i zadbane. Te właśnie oględziny sprawiły, że Otylia zauważyła, że dziewczyna musiała pochodzić z Małego Pałacu albo jakiejś szlacheckiej rodziny, o ile teraz coś takiego istniało.
Otylia kolejny raz uśmiechnęła się do siebie krzywo, sto lat to tak czy inaczej spory przeskok w latach, więc czasem ciągle się gubiła.
- Wystarczy - mruknęła dziewczyna odsuwając od ust Aliny wodę, a ta zbyt osłabiona nie była wstanie zrobić ruchu, kiedy somatyk stojący po prawej stronie rudej dziewczyny złożył ręce i uśpił przywoływaczkę.
- Więc nic już tu po mnie - stwierdziła bezgłośnie grisza, musiała czekać do czasu aż oni obudzą dziewczynę i ona będzie mogła porozmawiać z nią na osobności, bez żadnych oczu w tajemnicy.
Kiedy wychodzili inni, wyszła też ona i podążyła za Ivanem do kajuty Aleksandra. Który siedział na ciemnym fotelu zupełnie jak na tronie z założonymi nogami. Może już się powoli chciał wczuć w tą rolę? Nie, nie mógł stać się aż taki... a może mógł...?
- Jak sytuacja? - zapytał beznamiennie, jakby bawiąc się cieniem biegającym po jego pierścieniu - Jak sprawuje się tropiciel?
Otylia, nawet stojąc z boku, zmuszona do obserwacji, wyczuła strach bijący od Ivana. Czegoś się bał w swoim przywódcy, a może nie czegoś a kogoś? Napewno, nie bez powodu Bagrha wspominała o bestiach.
- Panna Starkov jest zmorzona snem w odpowiednim tego zdania znaczeniu - powiedział mu somatyk po czym przetarł ręce z tajemniczym uśmoechem - Z tropicielem było więcej problemów ale również jest w kajucie. Dlatego czekamy na kolejne rozkazy.
Aleksander przeciągnął się leniwie, zupełnie jak doświadczony kot, łowca, który czeka na odpowiedni moment by zagonic swoją ofiarę w ślepy róg i się jej pozbyć.
Kolejnym ruchem, przeczesał swoje kruczoczarne włosy i uśmiechnął się pod nosem, a jego mina wyglądała na minę kogoś kto wymyślił plan, który ciągle idzie po dobrej myśli.
- Parszywy draniu - chciała warknąć w jego stronę z cienia, widząc jego beztroskę po tym jak zniewolił dwójkę ludzi, jednak powstrzymała się wiedząc że gdyby się zdradziła byłaby na przegranej pozycji, na razie wszystko ma zostać tak jak jest.
- Kiedy nastanie zmierzch wypływamy, pannę Starkov utrzymywać w śpiączce dopóki nie powiem by ją wybudzić. Oreceva obudzimy trochę wcześniej, przyda nam się.
Dalej ten uśmieszek. Nie był taki jak kiedyś, był opcy, dlatego czym szybciej Otylia zaplanowała go zetrzeć.
CZYTASZ
Trylogia Grisha : Mrok i Zapomnienie
Fanfiction"- Stworzyłeś coś czego nigdy nie powinieneś Aleksandrze - wyszeptała cicho i zbliżyła się zaledwie dwa kroki - Stworzyłeś coś to stało się dla mnie więzieniem na dekady... „ Dwa serca niegdyś grały w tym samym rytmie, rozumiejąc się bez użycia słó...